Moim marzeniem jest:

Podróż do Hiszpanii

Beatka, 10 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Rzeszów

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2006-09-06

Na nasz przyjazd czekała cała rodzina. Gdy tylko wjechaliśmy na podwórko, przed dom wyszła Beatka z bratem i rodzicami. Kuba, 6-letni brat naszej Marzycielki, od razu podbiegł do samochodu, żeby się z nami przywitać. To dodało nam odwagi, bo wszyscy byliśmy lekko zestresowani. Dzieci były wyraźnie zainteresowane zielonymi pakunkami, które wnosiliśmy ze sobą. Podczas gdy my jedliśmy pyszną babkę upieczoną przez mamę Beatki specjalnie na nasz przyjazd, oni z zapartym tchem odpakowywali lodołamacze. Okazały się strzałem w dziesiątkę! Ponad godzinę spędziliśmy bawiąc się z nimi w "Skaczące kuleczki" i grę, która wyjątkowo spodobała się Beatce - "Kim ja jestem?". Również odpakowanie puzzli z Kubusiem Puchatkiem (jednym z ulubionych bajkowych bohaterów dziewczynki) skończyło się wybuchem radości Beatki.

Marzycielka, dziewczynka bardzo spokojna, ale zawsze uśmiechnięta, ośmielona wspólną zabawą zaprosiła nas do swojego pokoju, w którym pośród historii o koleżankach i pierwszych przygodach w nowym roku szkolnym opowiedziała nam o swoim marzeniu. Beatka marzy o wycieczce do malowniczej Hiszpanii, którą zna już trochę z opowieści wujka- swojego chrzestnego, którego bardzo chciałaby tam odwiedzić.

Przed odjazdem obejrzeliśmy jeszcze pupilków Beatki - trzy duże, piękne króliki. Cała rodzina żegnała nas bardzo ciepło, a mama obiecała na naszą następną wizytę upiec sernik.

spełnienie marzenia

2007-02-16

16 lutego bladym świtem spotkaliśmy się na lotnisku w Jasionce - lekko zaspani, ale równocześnie podekscytowani i w pełni gotowi na podbój Hiszpanii. Jak tylko przeszliśmy przez odprawę paszportową, Beatka (trzymając pod pachą swoją ukochaną Żółwinkę) i Kuba z nosami przyklejonymi do szyby zaczęli wypatrywać nasz samolot. A kiedy ten wyłonił się z chmur usłyszeliśmy pierwsze cichutkie "wow!" (jak się później okazało, to było słowo które najczęściej słyszeliśmy z ust Beatki podczas tego wyjazdu!). Już po chwili w składzie: Beatka, jej 6-letni brat Jakub, Rodzice i ja, siedzieliśmy wygodnie w samolocie LOT-u. Dzieciaki, nie przestając podziwiać pięknych widoków rozciągających się za okrągłymi okienkami, wydawali z siebie "ochy" i "achy" i cały czas śmiali się wesoło, przysparzając przy okazji wiele radości innym pasażerom:). Kiedy tylko wylądowaliśmy w Warszawie, Beatka powiedziała mi na ucho, że spełniają się jednocześnie jej dwa marzenia: jedzie do wujków do Madrytu i leci samolotem. Ale już po chwili, kiedy dzieci zobaczyły na lotnisku schody ruchome okazało się, że ten wyjazd to co najmniej 3 w 1, bo oto spełnia się kolejne marzenie dziewczynki: może jeździć do woli ruchomymi schodami:) Z żalem odciągnęliśmy w końcu dzieciaki od tej zabawy (obiecując, że w Madrycie jeszcze się schodami najeździmy.) i udaliśmy się na następny samolot - tym razem już bezpośrednio do stolicy Hiszpanii. O godzinie 15.30 wylądowaliśmy. Beatka z Kubą z niecierpliwością wypatrywali bagaży na taśmie, bo wiedzieli, że w poczekalni czekają już na nich ulubieni wujkowie. Jak tylko wszyscy się wyściskali, rozjechaliśmy się do domów na odpoczynek.

Sobotę Beatka z rodziną przeznaczyli na spokojne zakupy, wyjście do trójwymiarowego kina i "nacieszenie się rodzinką". Spotkaliśmy się dopiero w niedzielę- w drodze na Safari położone pod Madrytem. Jest to sporych rozmiarów imitacja prawdziwego afrykańskiego safari z typowymi dla tego klimatu zwierzątkami przechadzającymi się swobodnie między samochodami. Pogoda bardzo sprzyjała tego typu eskapadom- śliczne słońce i błękitne, czyściutkie niebo sprawiały, że oglądane przez nas widoki były naprawdę bajkowe. Beatka z Kubą z oczami wytrzeszczonymi z zachwytu obserwowali zwierzątka, które do tej pory znali tylko z telewizji i karmili je przez okna samochodu marchewkami. I tak poznali lamy, strusie, żyrafy, wielbłądy, hipopotamy, lwy (chociaż te nie jadły nam z ręki marchewek.:P), zebry, bizony, byki, nosorożce, małpki i wiele innych. Po tej fascynującej przejażdżce wysiedliśmy z samochodów, żeby w kolejnej części Safari podziwiać piękne ptaki, tym razem zamknięte już w klatkach. Na koniec przeszliśmy do dużego budynku, który był domem dla krokodyli i pancerników. To z kolei wprawiło w stan euforii Jakuba, który ma bzika na punkcie krokodyli i nigdy nie sądził, że kiedyś zobaczy swoje ulubione zwierzątka na żywo. Kiedy nadszedł już czas na zakończenie naszej egzotycznej przygody, pojechaliśmy do samego centrum Hiszpanii- na Wzgórze Aniołów. Dokładnie w miejscu, w którym robiliśmy sobie zdjęcia pod gigantycznym pomnikiem Jezusa, znajduje się geograficzny środek Hiszpanii. Będąc "na górze" przez dłuższą chwilę robiliśmy sobie zdjęcia i podziwialiśmy wspaniałą panoramę Madrytu i okolic. Później zjedliśmy obiad, żeby dodać sobie sił do dalszego zwiedzania i wróciliśmy do Madrytu, gdzie spokojnym spacerkiem przemierzaliśmy centrum miasta, oglądając zabytki i chłonąc wspaniałą atmosferę stolicy Hiszpanii. Wczesnym wieczorem dzieci, wyczerpane po tak emocjonującym dniu, zasugerowały powrót do domu, żeby przed snem zdążyć jeszcze oglądnąć bajkę:)

Kolejnego dnia naszej wycieczki wybraliśmy się do Museo de Cera - jednego z nielicznych na świecie muzeów figur woskowych. Zrobiliśmy sobie zdjęcia z hiszpańską rodziną królewską, zobaczyliśmy z bliska wszystkich znanych polityków z całego świata, stanęliśmy koło Alberta Einsteina i Tomasa Edisona, widzieliśmy najznamienitszych światowych malarzy wykonanych z wosku, m.in. Salvadora Dali, Pablo Picasso, Francisco Goyę. Następnie, w sali poświęconej rozrywce fotografowaliśmy postacie sławnych sportowców, muzyków i gwiazd świata filmu. Beatka z radością rozpoznała wśród woskowych figur swoje ulubione bajkowe postacie: Gandalfa i Frodo z "Władcy Pierścieni", Czerwonego Kapturka i Królewnę Śnieżkę z Krasnoludkami. Po tej wyjątkowej wizycie poszliśmy zaliczyć długo przez dzieciaki wyczekiwany punkt wycieczki - spacer po sklepach z pamiątkami. Ze święcącymi oczami oglądali pocztówki, figurki, breloczki, kubki czy tradycyjne hiszpańskie stroje. Po tym miłym popołudniu Beatka wracała na kolację pełna nowych przeżyć, z torebką wypełnioną pamiątkami, które będą jej zawsze przypominać jej hiszpańskie marzenie.

We wtorek, przedostatniego dnia naszego pobytu w Madrycie, wybraliśmy się na prawie całodzienną wycieczkę do ZOO Aquarium. Tam poza zwierzętami, które mieliśmy okazję poznać już dwa dni wcześniej, zobaczyliśmy jeszcze flamingi, pelikany, tygrysy, misie koala i wiele innych gatunków zwierząt niespotykanych w Polsce. Mieliśmy też okazję być widzami w bardzo ciekawym pokazie fok - te przesympatyczne zwierzątka momentalnie wskoczyły na listę ulubieńców naszej Marzycielki i jej brata. Prawie pół godziny śledziliśmy ich niezwykłe wyczyny, nie mogąc wyjść z podziwu nad ich iście cyrkowymi umiejętnościami. Beatka z Kubą cały czas bili brawo i nie przestawali się wesoło śmiać. Potem byliśmy jeszcze świadkami nietypowego karmienia małych pingwinków, z których każdy miał swoje imię i przez moment śledziliśmy codzienne życie orangutanów, goryli i pawianów. Jednym z ciekawszych miejsc w tym wielkim zoo było niewątpliwie oceanarium. Zobaczyliśmy tam całe mnóstwo egzotycznych ryb i innych stworzeń morskich, ale najbardziej fascynująca była sala, w której tylko szyba oddzielała nas od wielkich rekinów, które spokojnie przepływały nam koło nosów, całkiem niewzruszone naszą obecnością. Na koniec wyprawy skosztowaliśmy hiszpańskiej kuchni w stylowej restauracji w zoo, kupiliśmy obowiązkowe pamiątki związane ze zwierzątkami i wróciliśmy do domów. Muszę dodać, że Beatka jest miłośniczką zwierząt, więc Safari i ZOO Aquarium były dla niej najciekawszymi punktami całej wycieczki!

Bardzo szybko mija czas, kiedy spędza się go tak aktywnie, w tak pięknym miejscu jakim jest Madryt. Prawie nie zauważyliśmy, kiedy minęło tych pięć dni naszego wyjazdu. W środę wczesnym popołudniem byliśmy już na lotniskowym terminalu. Beatka, mimo że kończyło się spełniać jej marzenie, cała promieniała - już nie mogła się doczekać kiedy wróci do domu, opowie o wszystkim babci, za którą zdążyła się bardzo stęsknić oraz koleżankom i kolegom w szkole. Stwierdziła, że owszem, żegna się już z Hiszpanią, ale już na zawsze te pięć dni pozostanie w jej pamięci jako najwspanialsze ferie zimowe jakie tylko mogła sobie wymarzyć. Jej radość udzielała się nam wszystkim i chociaż nasz samolot do Warszawy lekko się spóźniał, czas w poczekalni mijał nam bardzo wesoło, na wymienianiu się wciąż świeżymi wrażeniami i wspomnieniami. Dodatkową atrakcją okazało się to, że tym samym samolotem co my wracali do Polski piłkarze Legii Warszawa, od których Beatka dostała autografy na pocztówce z Hiszpanii. Kiedy już wsiedliśmy na pokład, po raz ostatni spojrzeliśmy z okien samolotu na piękną panoramę Hiszpanii, pomachaliśmy jej na pożegnanie i ruszyliśmy w podróż powrotną. Na Okęciu przesiedliśmy się w bus, który zabrał nas do domów. Beatka z Kubą spali całą drogę, już lekko zmęczeni tą wycieczką tak pełną emocjonujących przeżyć.

Nasza Marzycielka była zachwycona swoim wymarzonym wyjazdem, a autentyczna radość w jej oczach mówiła nam, że Beatka mówi szczerą prawdę. Wyznała, że nigdy nie przypuszczała, że któregoś dnia stanie pod Pałacem Królewskim w Hiszpanii, ale teraz już mocno wierzy w potęgę marzeń:)

 

Pragniemy gorąco podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do zrealizowania marzenia Beatki, a w szczególności:

- PLL LOT S.A. Przedstawicielstwo w Rzeszowie za sponsorowanie przelotu w obie strony dla naszej Marzycielki,

- firmie F.H.U. Czurczak, która zapewniła nam szybki i bezpieczny powrót z lotniska na Okęciu do Rzeszowa,

- Gabrysi Czapce i jej Rodzinie, przyjaciołom FMM, za zakwaterowanie dla naszej wolontariuszki oraz zaangażowanie i pomoc w spełnianiu marzenia Beatki, jak również za ich sympatię i ciepłe serca.