Moim marzeniem jest:

Wyjazd na mecz FC Barcelony

Filip, 11 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Pan Mariusz Chrapiński i pracownicy TP S.A., Uczestnicy Konferencji Biznesowej, Targów Ślubu, Opłatka w WIPie, 1%

pierwsze spotkanie

2008-08-01

W ten upalny, sierpniowy piątek wybrałyśmy się w odwiedziny do naszego nowego Marzyciela - Filipa. Jest to sympatyczny, odrobinę cichy i nieśmiały dziesięciolatek, który pasjonuje się wojną i uwielbia Gwiezdne Wojny. Dla nas - dwóch dziewczyn, zainteresowania te to ciężki orzech do zgryzienia.

Wspólnymi siłami dałyśmy jednak radę i jako Lodołamacz podarowałyśmy chłopcu zestaw klocków Lego Star Wars oraz karty do gry z bohaterami Gwiezdnych Wojen. Karty okazały się być strzałem w dziesiątkę - już po chwili grałyśmy razem z Filipem i jego Mamą w rozmaite gry. Czas jednak wprowadzić Chłopca do krainy marzeń...

Kiedy poruszyłyśmy z nim ten temat okazało się, że Filip ma głowę pełną przeróżnych, wspaniałych pomysłów. Szybko doszedł do wniosku, że dość trudno będzie mu wybrać to jedno, najskrytsze marzenie. Wspólnie ustaliliśmy, że damy mu czas do namysłu i zastanowienia. W końcu z marzeniami nie można postępować pochopnie! Kolejne spotkanie już wkrótce! :-)
 

inne

2009-06-02

Spełnienie marzenia Filipa zaczęło się w piątek z rana na lotnisku w Warszawie. Stamtąd samolotem ruszyliśmy do Barcelony i już 3h później byliśmy na miejscu. I tak rozpoczęliśmy „podbijanie” tego miasta, w oczekiwaniu na to najważniejsze wydarzenie- mecz FC Barcelona.
Pierwszego dnia, zaraz po obiedzie ruszyliśmy ulicami miasta. Jeszcze niepewnie, bez przewodnika (książkowego oczywiście),  chodziliśmy i staraliśmy się poczuć ten hiszpański klimat.
Drugi dzień był pełen zwiedzania, a zaczęliśmy od Aquarium. Były tam ryby i stworzenia morskie, które do tej pory mogliśmy zobaczyć jedynie w telewizji. Filip nie miał najlepszego problemu z rozpoznaniem większości z nich. Coż się dziwić - bardzo lubi oglądać programy naukowe. Spędziliśmy tam naprawdę sporo czasu. Po szybkim posiłku i małym odpoczynku wybraliśmy się na spacer głównym deptakiem Barcelony - La Rambla. Szliśmy wolno, by móc spokojnie wszystko dostrzec, zobaczyć. Na sam koniec, mimo iż byliśmy bardzo zmęczeni Filip zadecydował, że i tak zwiedzamy dalej. W końcu to on był najważniejszy i do niego należała decyzja. Tak więc weszliśmy do Muzeum Figur Woskowych, gdzie prócz znanych osobistości jak np. Bill Clinton czy Arafat były postacie z bajek. Po Muzeum, a był już wieczór, ruszyliśmy do parku Montjuic, by zobaczyć magiczny show wody, muzyki i światła czyli Fontanny. I tak w końcu nadszedł ten dzień, dzień spełnienia marzenia. Wczesnym popołudniem do naszego pokoju zawitali goście-członkowie fanklubu FC Barcelona z Bredy, którzy mieli zabrać Filipa i tatę na mecz. Nasza drużyna wyposażona w koszulki, szaliki i czapki z uśmiechem na twarzy ruszyła stawić czoła marzeniu? Najpierw jednak zwiedzili pobliską plażę i miasteczko, z którego pochodzi fanklub, by potem zająć miejsce w specjalnym autokarze, który wiezie kibiców pod stadion. Już tam atmosfera była gorąca, śpiewano hymn i cały ktoś krzyczał - nikt nie mógł się doczekać meczu - a najbardziej nasz Filip! Gdy już dotarli na miejsce radość nie miała końca. Miejsca w drugim rzędzie, więc wszyscy piłkarze w zasięgu wzroku. I jak nasi kibice sami przyznali, siedzieli w bardzo dobrym miejscu, bo po każdym golu (a było ich aż 3) piłkarze Barcy biegli właśnie w ten róg stadionu! Emocji było wiele i nim się obejrzeli mecz skończył się. Wynik 3:3. I choć mieszkańcy Barcelony nie byli do końca zadowoleni, nasz Marzyciel z pewnością tak! I ten mecz na długo pozostanie w jego pamięci m.in. dzięki niezliczonej liczbie zdjęć. Jeszcze długo po zakończeniu Filip opowiadał jak bardzo mu się podobało.
Następnego dnia pojechaliśmy poznać stadion „od kuchni”. Byliśmy m.in. w szatniach, w sali konferencyjnej, w pomieszczeniu dla komentatorów, a nawet na murawie stadionu. Udało nam się nawet zrobić zdjęcia ze znanymi piłkarzami. Na koniec poszliśmy do oficjalnego sklepu, by prócz wspomnień tych „w głowie” mieć te rzeczowe. Chłopców dopadł szał zakupów! W tym sklepie było po prostu wszystko - od grzechotek i smoczków, przez ubranka i nosidełka dla psów, po koszulki i korki. A wszystko w barwach i z logiem Barcy! Jak trudno było się zdecydować. Wyszliśmy z pełnymi torbami. Chłopcy kupili sobie m.in. koszulki, szaliki, czapki, kubki, plecaki i wiele innych. Jednak najważniejszy i tak był uśmiech, który nie znikał z twarzy mimo męczących zakupów.
Po wizycie na stadionie pojechaliśmy zobaczyć Sagrada Familia - jeden z symboli Barcelony, zaprojektowany przez Gaudiego. I to był ostatni punkt naszego zwiedzania. Zmęczeni wróciliśmy do pokoju, by odpocząć przed czekającą nas następnego dnia podróżą.
Ostatniego dnia wstaliśmy wcześnie, by jeszcze przed wyjazdem pójść na ostatni spacer. Później udaliśmy się na lotnisko, by tam wsiąść w samolot, który przeniesie nas do rzeczywistości. Bo myślę, że głównie dla Filipa, ale także dla każdego z nas, te kilka dni było oderwaniem od codzienności. Te kilka dni żyliśmy marzeniami i to było bardzo przyjemne życie – w promieniach hiszpańskiego słońca i jednocześnie w cieniu stadionu FC Barcelona.


Filipie nigdy nie przestawaj marzyć! Bo jak powiedział Paul Zulehner – „Kto nie ma odwagi marzyć, nie będzie miał siły do walki”.

Dziękujemy:

  • Panu Mariuszowi Chrapińskiemu za zaangażowanie w spełnienie marzenia Filipa – zorganizowanie zbiórki, cenne wskazówki i pomoc finansową;
  • Wszystkim, którzy włączyli się w akcję Pana Mariusza;
  • Uczestnikom Konferencji Biznesowej, „Opłatka” w WIPie, Targów Ślubu za wsparcie finansowe;
  • Josephowi i Michałowi za pomoc w dostaniu się na mecz i zorganizowanie atrakcji wciągu całego dnia.