Moim marzeniem jest:

Delfiny w Hiszpanii

Jarek, 11 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2008-06-04

Jarek - nasz nowy Marzyciel jest prawdziwym znawcą szybkich samochodów. Podczas pierwszej wizyty dużo opowiadał nam o wyścigach na światowej sławy torach i parametrach samochodów sportowych. W przyszłości chce zostać kierowcą rajdowym. Na razie ściga się na wirtualnych torach. To mu pozwala przezwyciężyć szpitalną nudę. Chłopiec chciałby się spotkać z Robertem Kubicą, któremu kibicuje na każdych zawodach. Na takim spotkaniu mógłby nareszcie porozmawiać o swoich zainteresowaniach, a nie tylko tłumaczyć laikom co to są auta tuningowane. Ale samochody to nie jedyna pasja chłopca. Jarek kocha wszystkie zwierzęta. Ostatnio dostał psa- wilczura, którym będzie się opiekował po wyjściu ze szpitala. Lubi wycieczki do zoo. Chciałby popływać z delfinami. Bardzo mu się podobają te morskie ssaki. Ze względu na tak różnorodne zainteresowania nasz Marzyciel nie był w stanie powiedzieć nam co jest jego największym marzenie.

inne

2008-12-10

Od kiedy tylko dowiedziałam się, że to ja będę jechać z Jarkiem na wymarzoną wyprawę na Teneryfę, bardzo się cieszyłam, ale jednocześnie bardzo denerwowałam - przecież to mój pierwszy zagraniczny wyjazd z Marzycielem! Jak okazało się później, wcale nie było czego się bać.

Nasza wspólna przygoda zaczęła się we wtorek 2 grudnia na lotnisku w Warszawie. Wszyscy byliśmy bardzo przejęci, a szczególnie Jarek, bo to jego pierwszy lot samolotem! Wszystko było więc nowe. Kiedy po oczekiwaniu (ale czas się dłuży, gdy na coś się czeka!) weszliśmy na pokład, za oknami było ciemno. To sprawiło, że gdy lecieliśmy podziwialiśmy miasta, stworzone z wielu skupisk małych światełek. Wyglądało to pięknie. Jarek, szczęśliwy, że siedział przy oknie, ani na chwilkę nie zmrużył oka, a i tak energia go rozpierała, mimo że był środek nocy.
Po pięcioipółgodzinnym locie, dotarliśmy w miejsce naszego przeznaczenia - wylądowaliśmy na Teneryfie. Od razu naszym oczom ukazały się przepiękne palmy i cudnie oświetlone miasteczko. Gdy dojechaliśmy do hotelu, nie mogliśmy uwierzyć, że to tu będziemy mieszkać. Czterogwiazdkowy hotel przygotował dla nas duże, wygodne pokoje, w których czuliśmy się wspaniale.

W czasie naszego pobytu mieliśmy kilka wycieczek - park wodny Aqualand, Jungle Park, Loro Parque ze zwierzętami, wyprawa na wulkan i rejs katamaranem. Opiszę tylko niektóre, bo nie dałabym rady opowiedzieć o wszystkich.

Pierwsza i najważniejsza (bo to tu spełniło się to największe marzenie!) wycieczka była do Aqualandu, czyli wielkiego parku wodnego z mnóstwem zjeżdżalni i delfinarium, gdzie odbywały się pokazy delfinów. Po długich szaleństwach w basenach, udaliśmy się na taki pokaz. Jarek był zachwycony! Sztuczki delfinów bardzo mu się podobały. Wychodząc z pokazu nie wiedział, że najlepsze jeszcze przed nim (a przede mną nie lada wyzwanie!). Za 2 godziny miał być kolejny pokaz, na który też mieliśmy pójść. W międzyczasie udało mi się załatwić, choć wcale nie było to łatwe, żeby Jarek został wybrany do pływania z delfinami. Kiedy nadszedł czas pokazu i moment pływania, do Jarka podszedł przemiły Pan trener delfinów i zaprosił go do łódki. Jarek, bardzo szczęśliwy, wszedł i wszystko się zaczęło. Delfinki ciągnęły łódkę, w której siedział, dookoła basenu, a potem zatrzymały się na środku i zaczęły nad nią przeskakiwać. Wszystko to wyglądało prześlicznie!!! Jestem pewna, że tego dnia i tej przygody ani Jarek, ani cała jego rodzina (ani ja) nie zapomnie nigdy.

Kolejna cudowna wycieczka to była wyprawa na wulkan Teide. Z wulkanem tym wiąże się pewna opowieść. Ma on taką "tradycję", że wybucha równo co 100 lat (ciekawe skąd on wie, że akurat tyle minęło?). Ostatni jego wybuch był w 1909 r., więc kolejny przypada na 2009! Zobaczymy, czy tym razem też będzie taki dokładny... Jadąc na miejsce podziwialiśmy piękne widoki, ale i tak nic nie równało się z widokami ze szczytu wulkanu - te były absolutnie wyjątkowe!

Czy widzieliście kiedyś prawdziwe żywe wieloryby i do tego na wolności? Nam to się udało w czasie rejsu katamaranem. Gdy wypłynęliśmy na wielki ocean, podpływały do nas wielkie wieloryby i skakały tuż obok. Jak się okazało, one traktują katamaran jak swojego przyjaciela i chcą się z nim bawić! To dlatego wcale się nie boją.

Opisane wycieczki i przygody to tylko niektóre spośród tych, w których mieliśmy okazję uczestniczyć. Wyjazd był naprawdę wspaniały! Jarek przez cały czas się uśmiechał, może tylko troszeczkę mniej, jak czas bardzo szybko minął i trzeba było wracać spod palm do zimowej Polski. Ale wspomnienia pozostaną w nas na zawsze.