Moim marzeniem jest:

Plac zabaw

Hubert, 8 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Białystok

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Sponsor Anonimowy

pierwsze spotkanie

2007-03-13

          Aby poznać marzenie Huberta, musiałyśmy odwiedzić go dwa razy. Były to jednak dwa tak miłe wieczory, że nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na trzeci. Pierwsza wizyta odbyła się dnia 13 marca, kiedy to stanęłyśmy pod drzwiami domu Huberta, z lodołamaczem - wielkim albumem o tytule "Samochody marzeń", który wywoływał wiadome skojarzenia:) Zadzwoniłyśmy do drzwi i czekałyśmy z oczywistym zaciekawieniem.

          W drzwiach powitała nas mama Huberta i jego 2-letni braciszek; zaraz tez zjawił się sam Hubert i przedstawiwszy się iście po dżentelmeńsku, zaprowadził nas do swojego pokoju. Nie mieliśmy problemu z rozmową - chłopczyk opowiadał nam o swoim życiu, o rodzinie, szkole, zabawach z kolegami; mówił też o chorobie, nie uskarżał się jednak - był pełen pogody ducha, wesoły, uśmiechnięty, ale z jakimś rysem dojrzałości w sobie. Gdy na niego patrzyłyśmy, gdy go słuchałyśmy, odnosiłyśmy wrażenie, że jest niewiele młodszy od nas, a jednocześnie pełen dziecięcej radości. Pierwsze lody pomogła przełamać, zgodnie ze swoim przeznaczeniem, przyniesiona przez nas ksiązka, Hubert bowiem interesuje się samochodami; na widok albumu więc oczy zabłysły mu radośnie.

           Druga wizyta odbyła się tydzień później i upłynęła głównie pod znakiem robienia zdjęć. Hubert oswoił się z nami zupełnie i razem wyczynialiśmy cuda przed aparatem. Udało też nam się poznać jego marzenie - otóż, chłopczyk marzy placu zabaw z altanką, zjeżdżalnią i piaskownicą

           Wieczory spędzone z naszym Marzycielem wywarły na nas wielkie wrażenie; zostałyśmy zarażone uśmiechem i nadzieją, wypełnione pozytywnymi uczuciami, a nade wszystko - podziwem dla dzielnego Huberta i jego jeszcze bardziej dzielnej Mamy. Teraz tylko pozostaje nam działać, aby wnieść do ciepłego świata Marzyciela jeszcze więcej uśmiechu.

 

spełnienie marzenia

2007-06-10

         Długo wyczekiwany przez Huberta dzień nadszedł w niedzielę, 10 czerwca. Wtedy właśnie, o godzinie dziesiątej, fundacyjna ekipa w składzie: Sylwia, Agnieszka, Misiek i Rafał stawiła się pod domem chłopca z całym wyposażeniem - tortem z wymalowanym samochodzikiem, zabawkami do piasku i oczywiście placem zabaw do złożenia. Hubert i jego mały braciszek Filip nie mogli się już doczekać - wystarczyło, że przynieśliśmy zjeżdżalnię i położyliśmy na ziemi, a już zaczęli na niej harcować.
          Napisałam "przynieśliśmy", lecz nie jest to zbyt ścisłe określenie. Podział pracy wyglądał bowiem tak, że nasi dzielni mężczyźni zabrali się za montaż, my zaś wspierałyśmy ich równie dzielnie z altany, znad herbaty i ciastek. Ratowałyśmy ich napojem lub kawą, a raz nawet pomogłyśmy trzymać deski przy zbijaniu huśtawki, co miało oczywiście wielki wpływ na kształt placu zabaw. Oczywiście Hubert z Filipem nie ograniczyli się do zjeżdżalni - w miarę rozwoju placu zabaw, zajmowali się kolejnymi jego częściami. Drewniany konik wywołał furorę - chłopcy huśtali się na nim z takim zapałem, że mało się nie przewrócił. Potem, gdy stanęła już drabina do zjeżdżalni, zaczęły się szalone wspinaczki - o ile jednak Hubert jakoś sobie radził, to Filipa trzeba było stamtąd zdejmować. Następny element, huśtawka zainteresował wszystkich - nawet my opuściłyśmy naszą altanę i zrobiłyśmy sobie sesję zdjęciową na huśtawce. Na samym końcu stanęła zjeżdżalnia, a do piaskownicy, zbitej na samym początku, powędrowały zabawki - grabki, łopatki, wiaderka i kołowrotek do piasku.
         Po tym wszystkim nadszedł czas na odpoczynek dla naszej ekipy montażowej i tort. Hubert dostał również dyplom marzyciela, szybko jednak powędrował on na stół, a chłopcy zaczęli dzikie harce na placu. Zrobiliśmy również zdjęcia - uwieczniliśmy plac, tort i zabawy na placu, posiedzieliśmy chwilę nad kawą. A kiedy wychodziliśmy, to na całej ulicy słychać było, że coś niezwykłego się dziś wydarzyło, ta niedziela jest bardzo wesołym dniem.
Podarowaliśmy Hubertowi dużo radości - najważniejszy tego dnia bowiem nie był plac, tort czy zdjęcia, ale Jego szeroki i szczęśliwy uśmiech.

         Dziękujemy Anonimowemu Sponsorowi za okazane serce i wszelką pomoc!