Moim marzeniem jest:

Zobaczyć Rzym, San Giovanni Rotondo i Padwę

Kamil, 13 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Rzeszów

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2009-03-08

 

 Grupą wolontariuszy w składzie: Ania, Tomek i Patryk, udaliśmy się do Tarnowa na pierwsze spotkanie z naszym nowym Marzycielem Kamilem. Chłopiec przywitał nas pogodnie, z uśmiechem na twarzy. Po wręczeniu przywiezionych prezentów - lodołamaczy zasiedliśmy do „pogadanki” z Kamilem. Podczas żywej rozmowy dało się odczuć wielki spokój emanujący od naszego Marzyciela, który po części wynika zapewne z Jego zainteresowań. Pasją Kamila są rośliny domowe,
a w szczególności kaktusy.  Posiada ich w domu bardzo dużo, jak twierdzi Mama: „ już na parapecie się nie mieszczą …”. Co więcej Chłopiec odwiedza giełdy, na których to kupuje nasiona, a z których później wyhodowuje kolejne kaktusy. Mogliśmy tylko podziwiać Naszego Marzyciela za cierpliwość i z uwagą posłuchać jak opowiada o hodowaniu i pielęgnowaniu kaktusów.
 
Jako, że lody zostały z łatwością przełamane, przystąpiliśmy do sedna naszego spotkania, a więc zapytaliśmy Kamila o Jego marzenie. Chłopiec „głośno myśląc” przedstawił nam dylematy, które się przed Nim pojawiły, związane z trzema marzeniami i ich „kolejnością”. Ostatecznie Kamil zadecydował, że Jego marzeniem numer jeden jest: zwiedzenie bazyliki Św. Piotra w Rzymie i wizyta na grobie Jana Pawła II, wizyta w San Giovanni Rotondo u św. Ojca Pio oraz zobaczenie ogrodu botanicznego w Padwie. Ostatnia część marzenia Kamila nie dziwi, pytaliśmy jednak chłopca, dlaczego wybrał wyjazd do Rzymu na grób Jana Pawła II. Wizyta w krypcie watykańskiej byłaby dla naszego Marzyciela swego rodzaju podziękowaniem i odpowiedzią na zaproszenie, gdyż Kamil za pontyfikatu Jana Pawła II napisał do Niego list z prośbą o modlitwę w Jego intencji. Papież odpisał i zaprosił chłopca do siebie, do Watykanu. Niestety … Kamil nie zdążył odwiedzić za życia Papieża – Polaka. Ta krótka historia wyjaśnia, dlaczego właśnie to marzenie jest dla Niego tym najważniejszym.
           
Po przepysznym poczęstunku wypiekami przygotowanymi przez Mamę, po wypełnieniu „papierkowych” formalności, podbudowani i uradowani z poznania tak sympatycznego i niezwykłego Marzyciela, wróciliśmy do Rzeszowa z kolejnym pięknym marzeniem do zrealizowania.        

 

inne

2009-06-10

Marzenia są po to, żeby je realizować. To startujemy. We czwórkę – Kamil – marzyciel, mama, brat Marek i ja, wolontariusz FMM. Najpierw samochodem z Tarnowa na lotnisko w Katowicach. Wyjeżdżamy w środku nocy, bo samolot startuje o 6 rano. Odprawa kończy się o 5.20 i dokładnie o tej godzinie co do minuty meldujemy się przy stanowisku zdziwieni, że nie ma już nikogo.

Dla Kamila to pierwszy lot samolotem w życiu, więc i podekscytowanie jest wielkie. Cała rodzina siedzi razem w jednym rzędzie i punktualnie samolot podrywa się do lotu. A po 2 godzinach lądujemy w Rzymie.

W Rzymie, w którym spędzimy wspaniałe 3 dni. Zobaczymy Watykan z Bazyliką Św. Piotra i odwiedzimy groty watykańskie, gdzie pochowany jest nasz papież Jan Paweł II. Pozostałe 3 wielkie bazyliki rzymskie, forum romanum, koloseum, niesamowite fontanny, schody hiszpańskie – to wszystko widzieliśmy. Przy Zamku Św. Anioła będziemy późną nocą oglądać sztuczne ognie, na nocleg wrócimy ostatnim tramwajem grubo po północy  - wcześniej w Rzymie nie wypada.

A to dopiero początek marzenia. To jedziemy dalej.

Następnie bardzo wcześnie rano udajemy się samochodem w kierunku San Giovanni Rotondo – do ojca Pio. Po drodze odwiedzamy Monte Cassino i cmentarz polskich żołnierzy, którzy tą górę zdobyli. Jesteśmy sami wczesnym rankiem – to takie miejsce, gdzie historię się czuje całym ciałem.

Po południu wizyta u Ojca Pio. 4 niesamowite godziny. Nie próbuję nawet ich tutaj opisać. Kilka kilometrów za San Giovanni Rotondo, gdy jechaliśmy już w kierunku Padwy, gdy spytałem skąd taka cisza, Kamil odpowiedział – ‘refleksja przyszła...’.

Potem po długiej podróży tak dotarliśmy do Padwy – miasta, gdzie Kamil wymarzył sobie zobaczyć najstarszy ogród botaniczny na świecie założony w 1545, wpisany na listę UNESCO. Kamil po dokładnym oglądnięciu wszystkich roślin stwierdził krótko – ‘masakra, taka pozytywna oczywiście’. I już wiadomo, że to miejsce nie mogło zostać pominiętę podczas podróży.

Na wieczór została Wenecja. W której i zgubiliśmy się, i zjedliśmy prawdziwą włoską pizze, i lody włoskie były. Ale to już ostatni wieczór marzenia.

Rano wsiadamy w Bergamo w samolot i lądujemy w Krakowie. Stąd już do domu ‘rzut beretem’. I tak marzenie Kamila się spełniło.

Mamy nadzieję, że najpiękniej jak można było i na zawsze pozostanie w pamięci naszego MARZYCIELA.