Moim marzeniem jest:

Wyjazd do parku rozrywki

Wojtek, 5 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Wrocław

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2006-10-11

 

Wojtek to żwawy pięciolatek, który od czerwca 2006 walczy z chorobą nowotworową we wrocławskim szpitalu przy ul. Bujwida. Wprawdzie spał, gdy przyszliśmy, i bardzo ciężko było go obudzić, ale jak już otworzył oczy to... gadał, gadał i gadał. Żywe srebro. Aż trudno uwierzyć, że podłączony do kroplówki wytrzymuje kilka godzin w jednym miejscu. Lodołamacz w postaci autka sterowanego radiem zrobił swoje. Wojtek szybko zapomniał o śnie i zabrał się za próby sterowania pojazdem. Niestety, okazało się, że autko jeździło tylko do przodu, więc ciężko było nim kierować. Jest jednak szansa, że siostra Wojtka rozbierze autko na części, pogrzebie w nim, połączy kabelki na nowo, po czym pojazdowi wróci funkcja jazdy do tyłu.

Nie autko jednak było dla nas najważniejsze. Wojtek dostał kredki i kartkę, by namalować swoje marzenie. Najpierw namalował wielkie serce w... kubku. A właściwie czerwony kubek, z którego wystawał koniuszek serca. Na innej stronie chmurki, słoneczko i... I nic. Zamiast namalować, opowiedział nam, że bardzo chciałby odwiedzić Disneyland. Albo Legoland. Po chwili jednak okazało się, że tak naprawdę chodzi o jakikolwiek wielki park rozrywki. Byle tylko było w nim dużo karuzeli. Wielkich i kolorowych, na których Wojtek mógłby kręcić się do woli.

- Bardzo lubię karuzele - mówił.
- A namalujesz nam taką wymarzoną? - pytaliśmy.
- Tak - odpowiedział Wojtek i rozpoczął rysowanie.
Najpierw chmury, żeby była pogoda. Potem słońce, żeby było jasno. Teraz nadszedł czas na ścieżkę, żeby można było dojść do karuzeli. A karuzela? - Namaluję potem. Potem, czyli będzie gotowa, jak przyjdziemy do niego kolejny raz. Bo Wojtek musi jeszcze trochę pomarzyć. Aby ta wymarzona karuzela miała dokładnie wszystko to, co musi mieć.

 

spełnienie marzenia

2007-08-26

 

Daleko jeszcze do Holandii??? To pytanie padało wielokrotnie w dniu, w którym rozpoczęła się nasza wspólna podróż do Duinrell. Miejsca, w którym znajduje się pełen atrakcji park rozrywki. Wojtuś doskonale wiedział, że to właśnie tam ma się spełnić jego największe marzenie. Od tej wyśnionej karuzeli, aquaparku i wielu innych atrakcji niespodzianek dzieliły nas jeszcze kilometry i dłuuuga podróż samochodem. Pomimo zmęczenia po szybkim polowym śniadanku zaraz po przyjeździe wyruszyliśmy na zwiedzanie parku. Na początek karuzela :), łódki na wodzie, trampolina, która stała się największą atrakcją jak się później okazało nie tylko dla Wojtusia. Na koniec i ja się skusiłam na małe, co nieco.

Na czas pobytu naszym domkiem był mobilehome. W pełni wyposażona wersja mini domu z tarasem, na którym jedliśmy obiadki, piliśmy wspólnie kawkę i rozmawialiśmy na wszelakie tematy.

Przez kolejne dwa dni pobytu szaleliśmy, w aquaparku. Radość Wojtala była ogromna. Do woli mógł pluskać się w wodzie, relaksować w pływających kołach czy zjeżdżać z wodnych zjeżdżalni. Siostra Wojtusia Daria wybierała te zjeżdżalnie, na które reszta z nas patrzyła z przerażeniem i mówiła, albo myślała "nie ma mowy"!

Wojtuś jako amator samochodów w ostatnim dniu pobytu koniecznie musiał skorzystać z jazdy gokartem, którego można było wypożyczyć na miejscu. Od tej chwili przyjemniej i łatwiej było "podróżować" po parku. Wyposażonego w kłódkę i kluczyk bezpiecznie można było zaparkować w dowolnym miejscu.

Ogromną frajdę sprawiła wszystkim jazda kolejką górską. Były piski, wrzaski a potem śmiechu, co niemiara. Oczywiście jeden raz to było zdecydowanie za mało. Dużo radości przyniosła Wojtusiowi jazda łódką zjeżdżającą wprost do wody. Sznureczek w górę lekki strach, zjazd ojej tego nie da się cofnąć? Na koniec uśmiech, więc trzeba to powtórzyć. Radosna mina mówiła sama za siebie.

W drodze powrotnej pojechaliśmy nad oddalone zaledwie o 4 km od parku Morze Północne, gdzie Wojtuś wraz z Tatą i Darią zażyli morskiej kąpieli.

Udało nam się także zobaczyć "Holandię w miniaturze" w Madurodamie i podwodny świat zwierząt w Scheveningen. Nad naszymi głowami przepływały rekiny, żółwie i płaszczki. Nawet była Doris i Nemo :)

Podczas naszego pobytu Wojtuś skorzystał ze wszystkich atrakcji, na które miał ochotę. Pływał, kierował, wznosił się nad ziemię. Jak sam powiedział marzenie spełniło się w 100%.

Dziękuję Ci Wojtusiu, że mogłam być Elą z fundacji :) i to nie tylko przez te kilka dni... Bądź Szczęśliwy i pamiętaj, że warto mieć marzenia bo one się spełniają!!! Wszystkiego co najlepsze dla Twojej wspaniałej Rodzinki.

Fundacja Mam Marznie składa serdeczne podziękowania dla sponsorów, dzięki którym marzenie Wojtusia zostało zrealizowane:

- Panu Krzysztofowi za finansowe wsparcie.

- Biurze podróży Eurocamp za możliwość pobytu w parku i mobilehome'a

- Wypożyczalni samochodów Express Rent a Car za wypożyczenie samochodu (za symboliczną złotówkę:)).