Moim marzeniem jest:

Zwiedzić Szwecję a szczegolnie park "Świat Astrid Lindgren"

Maciek, 10 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Lublin

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2010-01-20

W styczniowe popołudnie wraz z wolontariuszką Marzeną wybrałyśmy się do szpitala, aby poznać naszego nowego Marzyciela - Maćka. Z wcześniejszych  źródeł, wiedziałyśmy, że Maciek jest zapalonym miłośnikiem książek. Gdy weszłyśmy do Sali, właśnie był w trakcie czytania „ Przygód Mikołajka”.  Dlatego  naszym lodołamaczem była m.in. pasjonująca  książka o przygodach detektywa. Jak się także okazało, drugą pasją Maćka są podróże. Pomimo swojego młodego wieku,  nasz Marzyciel zwiedził już wiele odległych zakątków. Chłopiec jest fanem Astrid Lindgren, uwielbia jej książkę Dzieci z Bullerbyn.  Jego marzenie jak się dowiedziałyśmy jest związane z obiema pasjami chłopca. Chciałby zwiedzić Szwecję, a szczególnie odwiedzić park rozrywki, który nazywa się „Świat Astrid Lindgren”. Znajdują się tam wszystkie postaci z ulubionych książek Maćka;)
   
Po chwili dalszej rozmowy Maciek miał zaczynać badania, a więc pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy w dalszą drogę ;)

spełnienie marzenia

2012-05-24


„Nauczyłem się tego, o czym wie każdy marzyciel, że żaden horyzont nie jest aż tak daleko, żeby go nie można było przekroczyć..."

 

24 V 2012

24 V 2012 roku okazał się dniem niebywale szczęśliwym dla naszego Marzyciela Maćka i jego Rodziny. Otóż właśnie wtedy Maciek poczuł, że jego marzenie, na spełnienie którego czekał ponad 2 lata, zaczyna stawać się rzeczywistością.

Wszystko zaczęło się o 10 rano obok stacji metra na Wilanowskiej w Warszawie - tam się spotkaliśmy i stamtąd, wszyscy podekscytowani, ruszyliśmy do Gdańska.

Po sześciogodzinnej podróży zostaliśmy odebrani przez naszą Przewodniczkę Agnieszkę. Nie chcąc marnować żadnej chwili, postanowiliśmy wykorzystać czas, który pozostał nam do odprawy, i udaliśmy się na spacer po gdańskiej starówce. Agnieszka, jak na rodowitą gdańszczankę przystało, w ekspresowym tempie pokazała nam najbardziej urokliwe miejsca. Oczywiście nie mogliśmy ominąć sklepu wypełnionego po brzegi lizakami i nie pójść na kolację przed rejsem do Karlskrony.

 A potem? Szybko udaliśmy się do Gdyni, napełniliśmy bak do pełna i wjechaliśmy na Stena Vision - nasz prom. Pora rozpoczęcia rejsu niemal pokryła się z porą zachodu słońca, dzięki czemu port w Gdyni oddalał się od nas na tle przepięknego nieba...

 

25 V 2012

Dwunastogodzinny rejs minął spokojnie - wbrew obawom nikogo nie dopadła choroba morska. O godzinie 9 rano dobiliśmy do brzegów Karslkrony, która przywitała nas słoneczną pogodą. (Co więcej, taka pogoda utrzymała się przez cały czas trwania wycieczki!).

Pierwsze kroki na szwedzkiej ziemi postawiliśmy na Bryggareberget, to jest na punkcie widokowym, skąd podziwialiśmy morze i ląd...

Prosto z Byrggareberget udaliśmy się do Grönåsens Älgpark (Parku Łosi), prowadzonego przez małżeństwo, Kennetha i Inger, słuchając po drodze niezwykle pasjonujących opowieści Agnieszki o życiu Skandynawów oraz rodzinie królewskiej, a także ucząc się podstawowych zwrotów po szwedzku. Jak się okazało, wśród łosi można było spotkać parę ...Sylwię i Karola, a poza tym świnki i kozy. Wszystkie zwierzęta były bardzo łagodne i chętne do pozowania do zdjęć, mało tego - Maćkowi udało się nakarmić jednego z łosi. Natomiast w sklepie znajdującym się przy parku można było kupić dosłownie wszystko z motywem łosia. Maciek po długim namyśle zdecydował się na maskotkę łosia i zabawkę wydającą dźwięk łosia.

Po opuszczeniu parku zaczęliśmy kierować się do Sevedestorp, czyli miejsca, w którym kilkadziesiąt lat temu zekranizowano „Dzieci z Bullerbyn", i które dzięki temu zyskało nową nazwę - ma się rozumieć Bullerbyn. Tym razem drogę umilała nam Irena Kwiatkowska czytająca ulubioną lekturę Maćka - domyślam się, że nie trzeba dopowiadać jaką...

Po drodze do Bullerbyn nie sposób było nie zatrzymać się przy starym luterańskim kościółku w Pelarne. Dzięki uprzejmości gospodarzy udało nam się go zwiedzić i dowiedzieć, że... to właśnie tam pobrali się rodzice Astrid Lindgren! Nic dziwnego, że Maciek postanowił zostawić wpis w księdze pamiątkowej - wpis krótki, ale treściwy: „Maciek i Reszta. PL".

Mimo że Pelarne to bardzo mała miejscowość, spotkaliśmy tam... Kogo, kogo? Taaaaak, Polaka! Pan Marek mieszkający od lat w Szwecji był bardzo mile zaskoczony dźwiękiem polskiej mowy...

Pelarne mieści się bardzo bilisko od Bullerbyn, a więc tak naprawdę już po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. I co się działo? Najlepszy koncert złożony z samych „ochów" i „achów" nie odda tego w pełni... Zupełnie inny świat: słońce, błękitne niebo, kwitnące bzy, zielona trawka, śpiewające ptaki... Zagroda Północna, Środkowa i Południowa... A tuż przed nimi wystawione bańki na mleko... I stodoła, w której można było skakać po sianie, i drzewo-kryjówka, i huśtawki, i kosz piknikowy przygotowany przez Agnieszkę... Brakowało tylko Lissy, Anny, Britty, Lassego, Bossego i Ollego. Poza tym wszystko się zgadzało. Piknik w tym miejscu był niczym uczta bogów. Uśmiech nie znikał z twarzy nikogo z nas...

Trudno było się rozstać z miejscem tak dobrze znanym z kart książki, ale wiedząc, że czekają na nas kolejne atrakcje, ruszyliśmy - oczywiście dalej tropem Astrid - do Vimmerby. To właśnie w tym miasteczku urodziła się i wychowała pisarka. A my właśnie tam postanowiliśmy zatrzymać się na noc - w kolejnym niezwykłym miejscu, a mianowicie w Pippis Hotel (Willi Śmiesznotce), otoczonej domami (tak naprawdę hotelikami) innych bohaterów z książek Astrid.

Oczywiście ciągle chcieliśmy, jak najlepiej wykorzystać każdą chwilę, i po rozpakowaniu się, poszliśmy na spacer. W centrum miasteczka, spotkaliśmy Astrid tworzącą książkę (pomnik) i udaliśmy się na cmentarz (który absolutnie nie jest ponurym miejscem), gdzie spoczywa ulubiona pisarka Maćka.

A po spacerze... tak, o dziwo, jeszcze wystarczyło nam wszystkim sił na długie, nocne Polaków rozmowy...!

 

 

26 V 2012

26 V był dniem wyjątkowym z wielu powodów. Nie tylko dlatego, że świętowaliśmy wtedy Dzień Mamy i 22. rocznicę śluby Rodziców Maćka, czy ze względu na wygraną Szwecji w Eurowizji, ale przede wszystkim dzięki temu, że byliśmy w miejscu, które Maciek najbardziej pragnął zobaczyć - w Astrid Lindgren Värld (Świat Astrid Lindgren).

Zanim jednak tam się udaliśmy, zatrzymaliśmy się w Astrid Lindgren Näs - w okolicy, gdzie znajduje się dom, w którym pisarka spędziła dzieciństwo. Co ciekawe, do wielu rzeczy związanych z tych miejscem, Astrid nawiązywała w swoich książkach.

Natomiast jeśli chodzi o Świat Astrid Lindgren, został on zbudowany około 30 lat temu. Mieści się w nim Bullerbyn, Katthult, Dolina Dzikich Róż, Czerwcowe Wzgórze, Ulica Awanturników, zbójecki zamek Mattisa i wiele innych miejsc przeniesionych z książek w realny świat. Niemal każda „dzielnica" ma przyporządkowaną scenę, na której odbywają się spektakle oparte o fragmenty danej książki. Między poszczególnymi przedstawieniami aktorzy spacerują po parku, zaczepiając dzieci i robiąc sobie z nimi zdjęcia.

Sam park jest ogromny, więc przy wejściu otrzymaliśmy szczegółowe mapki. Pierwszym domem, w jakim się zatrzymaliśmy, był dom z rozmaitymi gadżetami związanymi z bohaterami książkowymi. Można było w nim kupić nawet perukę czy złotą monetę Pippi, a nawet dokładnie takie sukienki, jakie nosiły dziewczynki z Bullerbyn.

Maciek najwięcej czasu spędził w zamku Mattisa, ale nie ominął także Willi Śmiesznotki i domu Nilsa Paluszka, w którym wszystkie przedmioty były ogromne - po to, by zwiedzający mogli poczuć, jak to jest być malutkim jak Nils Paluszek. Oprócz tego Maciek przeszedł tor przeszkód, nie dotykając ziemi, pływał tratwą, był na posterunku policji i na poczcie, a przy tym zasładzał się ogromnym lizakiem. Wybrał też pamiątki: pluszaki Pippi z Panem Nilsonem na ramieniu oraz konia do kompletu.

Wieczór tego dnia znowu nie był leniwy. Po dojeździe do Kalmaru, korzystając z okazji, że w hotelu, w którym się zatrzymaliśmy, była możliwość wypożyczenia rowerów, i że energia ciągle nas rozpierała, spontanicznie udaliśmy się na przejażdżkę po mieście. Wcale nie przeszkadzało nam, że były wolne 4 rowery, a nas było 5 - Tata Maćka zaprosił Mamę na bagażnik!

Szczególnie ważnym miejscem okazał się Kalmar Slott - piękny renesansowy zamek położony u Wybrzeży Morza Bałtyckiego, wokół którego latały mewy i który oświetlało zachodzące słońce...

 

27 V 2012

Ten dzień Maciek wraz z Tatą rozpoczął od pływania w hotelowym basenie, natomiast panie udały się w tym czasie... na zakupy.

Następnie pojechaliśmy z Kalmaru, sześciokilometrowym (do niedawna najdłuższym w Europie) mostem na Olandię, czyli na wyspę, na której król Karol XVI Gustaw wraz z rodziną spędza wakacje. Centralnym punktem wyprawy stała się wizyta w Soliden Slott, to jest w ogrodach królewskich. Gdybyśmy tam byli w lipcu, moglibyśmy spotkać króla koszącego trawę! (Karol XVI Gustaw kocha ziemię i żałuje, że nie urodził się chłopem). Niemniej jednak ogród w maju - z królem czy bez - wygląda i pachnie przepięknie!

Poza tym udało nam się zobaczyć Borgholm Slott, skansen i zatrzymać na chwilę przy wiatrakach w Lerkaka.

Na koniec zostawiliśmy szybki objazd Karlskrony. Około 20 wjechaliśmy na pokład Stena Vision, którym znowu mieliśmy okazję odbyć pełen atrakcji rejs.

 

28 V 2012

Mogłoby się wydawać, że ostatniego dnia Maćka już nic nie zaskoczy - a jednak... Pobudka 6.10, zbiórka 6.30 w recepcji. Po co?! Po to, by przed zakończeniem rejsu, zobaczyć jak Bałtyk wygląda na mostku, „za sterami"! Nie każdy ma przywilej wejścia tam, a Maćkowi się udało! Poza tym zostaliśmy jeszcze zaprowadzeni do... celi. Kto by pomyślał, że na promie są takie miejsca?!

Po dotarciu do Gdyni, tradycyjnie już, postanowiliśmy maksymalnie wykorzystać 3 godziny, które nam pozostały do odjazdu do Warszawy, i pojechaliśmy do Sopotu. Pogoda była idealna do spacerowania po molo oraz podsumowania całego wyjazdu przy herbatce pitej na plaży. Maciek i Reszta mówią: „Było świetnie!!!". Faktycznie, wszystko przez cały wyjazd nam sprzyjało!!!

Podróż do domów minęła spokojnie, a wspomnienia, które zostały, zawsze będę przypominać, że warto mieć marzenia...!

 

 

Marzenia Maćka mogło spełnić się w tak cudowny sposób dzięki Portalowi Onet.pl, który pokrył całość kosztów wyjazdu (http://skrzynkapelnamarzen.pl/, oraz naszej nieocenionej Przewodniczce Agnieszce Stróżyk.

Zarówno Onetowi, jak i Agnieszce bardzo, bardzo, bardzo serdecznie DZIĘKUJEMY!

 

 

Relacja: Ewelina Pitala