Moim marzeniem jest:

Wyjazd do Disneylandu

Kacper, 7 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2010-06-23

 


Kacperek powiadomiony o zbliżającej się wizycie czekał niecierpliwie. Lodołamacz w postaci gier o piratach okazał się świetnym wyborem. Kacper wiedział, że będzie musiał coś rysować, ale ponieważ nie lubi rysowania wolał skupić się na otrzymanych grach. Po prostu pochłonęły go. Kacperek bardzo interesuje się piratami, a gry, które my musieliśmy wnikliwie „studiować”,  pojmował w lot. Zabawa wciągnęła całą grupę, a Kacper czuwał nad detalami i egzekwował przestrzeganie zasad gry.

 

Wreszcie musiał jednak sięgnąć po kredki. Od razu wiedział co narysować. Koniec dzieła oznajmiał krótkim: "Skończyłem". Najpierw obejrzeliśmy kopułę, pod którą było bardzo ciepło, następnie samolot, zamek i dużo  piratów, na końcu Legoland, który Kacper opisał literkami. Prosiliśmy o ponumerowanie marzeń.

 

Bezapelacyjnie na pierwszym miejscu Kacper postawił Disneyland. Widział to miejsce na zdjęciach, słyszał o nim od kolegi. Bardzo chciałby się tam znaleźć. Na drugim miejscu postawił życzenie podobne - Legoland, a na trzecim kopułę, gdzie jest naprawdę bardzo ciepło i rosną palmy. Kacper jest bardzo kontaktowym dzieckiem. Jest pogodny, łatwo jest z nim nawiązać kontakt. Dużo opowiada, chętnie odpowiada na pytania. Jest dumny ze swojego wózka, z którym mimo skomplikowanego
oprzyrządowania pierwszorzędnie sobie radzi, imponując szybkim opanowaniem i rozpoznaniem funkcji przycisków.

 

Wierzymy, że wyjazd do Disneylandu i czas spędzony tam, wprowadzi naszego Marzyciela w  baśniową krainę pełną cudów niesłychanych, zamków, duchów, piratów…. w cudowną  krainę wyobraźni, radości i optymizmu.

 

Relacja: Alina

spełnienie marzenia

2011-11-06

Nadszedł dzień wyjazdu do Francji, którego celem był wymarzony przez ośmiolatka pobyt w Disneylandzie. Trzeba przyznać, że pracownicy na lotniskach obu krajów spisali się wyśmienicie, byli bardzo pomocni. Załoga wraz z kapitanem pomogła nam nawet w odszukaniu zawieruszonego wśród bagaży wózka inwalidzkiego Kacpra.

Nikt z nas jeszcze nie był w parku rozrywki, więc nie było łatwo zapoznać się z rozległym, tętniącym życiem i nieco hałaśliwym bajkowym światem. Dzień był przepiękny, nie mogliśmy się nadziwić, że mamy początek października. Niebo przez cały dzień było błękitne, słońce otulało nas swym ciepłem i nadawało soczystych barw i tak już niesamowicie kolorowej krainie. Tuż przed niezapomnianą paradą postaci disneyowskich udało nam się załatwić specjalną kartę dla Kacpra na wózku inwalidzkim, dzięki czemu nie musieliśmy czekać w gigantycznych kolejkach i mogliśmy dotrzeć do większej liczby atrakcji. Po dniu pełnym wrażeń miło było zrelaksować się w naszych urokliwie urządzonych pokojach hotelowych.

Następnego dnia, z mapą parku w rękach, zabraliśmy się do konkretów tj. zaliczyliśmy przedstawienie  w Zamku. Plotki głoszą, że jego pierwowzorem był zamek Neuschwanstein w połudnowo-zachodniej Bawari. W zamku pirackim czekała na nas m.in. wyspa, przepełniona postaciami, które wyglądały bardzo przekonywująco. Płynąc pontonami mogliśmy podziwiać życie piratów, bijatyki i gonitwy, kapitanów statków i ich więźniów, a na koniec niespodziewanie napotkaliśmy stromy spływ, który kończył trasę  tuż przed ogromną skałą. Pełni wrażeń próbowaliśmy dostać się do kolejki, ale stwierdziliśmy, że jest to jednak zbyt ryzykowane. Kacper mógł także obejrzeć projekcję bajki i porozmawiać z ulubieńcem dzieci - Stitchem.

Jak się później okazało kolejna atrakcja stała się ulubioną chłopca - kosmiczna kraina z postaciami z bajki Toy Story. Kacper mógł się tu przemieszczać na swoim wózku, ponieważ w wagoniku była specjalna platforma. Strzelając pistoletami laserowymi zbieraliśmy punkty za trafienie w wyznaczone cele. Najlepsza okazała się mama Kacpra. Kacper za to otrzymał w miejscowym sklepiku pistolet, do ćwiczeń z kuzynem w domu.

Następna atrakcja zostanie na długo w naszej pamięci. The Twilight Zone Tower, inaczej wieża strachów czyli w skrócie „nie wiesz, w co się pakujesz”. Z zewnątrz wszystko wyglądało dość spokojnie, ale było to tylko złudzenie. Poprzez kręte, ponure korytarze zaszliśmy do windy, którą obsługiwał przemiły pan. Kazał mi pożegnać się z pozostałymi współtowarzyszami, bo twierdził, że wylecę przez dziurę w suficie. Zamknięci w ciemnej windzie, spadaliśmy z początku kilka pięter. Następnie otwierały się drzwi i ukazywały w pięknych komnatach zjawy i duchy, by znów w ciemnościach winda uruchamiała się i z ogromną prędkością spadała z wysokości trzynastego piętra na sam dół. Połączenie strachu, siły ciążenia i szybkości z  adrenaliną, dały w efekcie trudne do opisania wrażenia. Po tym przeżyciu wszystko wyglądało inaczej.Kolacja w pięknym miejscu, na wzór puszczy ze słoniami, małpami oraz ogromnym akwarium, pomogła nam dojść do siebie, a Kacper dziękował za wyprawę i dreszcz emocji.

Cztery dni wykorzystaliśmy w pełni. Myślę, że tak udany pobyt w Disneylandzie na zawsze zapisze się w naszej pamięci. Dziękuję Tobie Kacperku za tak wspaniałe marzenie, które dzięki pomocy różnych osób mogliśmy spełnić. Pamiętaj, że marzenia mają ogromną moc... uskrzydlają.

 

Dziękujęmy Państwu Paulinie i Sebastianowi Bogacz za udział w akcji "zamień kwiaty na marzenia" i spełnienie marzenia chłopca

Relacja: Marta