Moim marzeniem jest:

wyjazd do Hiszpanii

Paulina, 18 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Hailey Investments

pierwsze spotkanie

2011-09-16

W pewne piątkowe przedpołudnie, wybraliśmy się do Szpitala Dziecięcego przy Litewskiej, aby spotkać się z naszą nową Marzycielką Pauliną. W drzwiach jednego z pokoi przywitała nas uśmiechnięta twarz i od razu wiedzieliśmy, że jesteśmy tam, gdzie trzeba.

 

Przed spotkaniem dowiedzieliśmy się u taty Marzycielki, co może interesować Paulinę - tak, aby dobrze trafić z tym, co chcieliśmy jej podarować w formie tzw. lodołamacza. Jej twarz rozjaśniła się jeszcze bardziej, kiedy okazało się, że faktycznie dobrze wybraliśmy. Półprofesjonalny zestaw do rysowania był strzałem w dziesiątkę - Paulina od jakiegoś czasu rozwija swój talent rysowania (który nawiasem mówiąc podobno odziedziczyła po tacie ; ), a jej ulubionym motywem są konie.

 

Od słowa do słowa, od zainteresowań do pasji, zaczęliśmy przechodzić do marzeń Pauliny. Nasza nowa Marzycielka okazała się osobą bardzo otwartą i bez problemu opowiadała o kolejnych marzeniach, a także pasjach, które można byłoby powiązać ze spełnieniem marzenia. Co tu dużo mówić - Paulina jest typem artysty i osobą ciekawą świata - od aparatu fotograficznego płynnie przeszliśmy do miejsc, które można dzięki niemu zachować na dłużej... i już przy tym zostaliśmy.

 

Okazało się, że Paulina chciałaby odwiedzić miejsca, gdzie mogłaby zobaczyć stare zabytki i zetknąć się z historią... oraz koniecznie, aby było ciepło i dużo słońca : )

 

Wybór zdaje się być oczywisty, ale... Paulina obiecała jeszcze się zastanowić ; ) Spotkamy się znowu za tydzień... Paulina będzie miała świetną okazję, aby rozmarzyć się na dobre... a potem uchylić nam kawałek ze swoich marzeń : )

spotkanie

2011-09-15

Zgodnie z umową ponownie spotkałyśmy się z Paulinką, aby poznać dokładnie jej marzenie. Jak powiedziała nam na pierwszym spotkaniu, marzy o wyjeździe gdzieś, gdzie można „zobaczyć stare zabytki i zetknąć się z historią... oraz koniecznie, aby było ciepło i dużo słońca"... ale nie była jeszcze pewna, gdzie dokładnie miałoby to być... tyle jest przecież pięknych miejsc do wyboru.

Tym razem Marzycielka była już świetnie przygotowana. Po przeprowadzeniu dogłębnych badań w Internecie zdecydowała, że podróżą która spełnia jej wszystkie oczekiwania jest wycieczka objazdowa po Hiszpanii i/lub Portugalii! Teraz jest już pewna, że właśnie takie jest jej największe marzenie.

Paulina to cudowna, dzielna i nieustannie roześmiana dziewczyna! Mamy nadzieję, że spełnienie tego marzenia pozwoli jej rozwijać nie tylko pasję podróżniczą, ale i fotograficzną, o której bardzo dużo nam opowiadała

 

Już teraz możesz pomóc w realizacji tego marzenia dołączając do naszej wspólnej akcji z portalem PrzeczytamWszystkich.pl. Chcę dołączyć

spełnienie marzenia

2013-08-27

Ostatnie tygodnie sierpnia 2013 r. zbliżały się wielkimi krokami, aż wreszcie nastąpił ten DZIEŃ – pierwszy z kilku - o którym od dłuższego czasu marzyła Paulina: lecimy do Katalonii w Hiszpanii czyli tam gdzie są zabytki, można dotknąć historii oraz koniecznie jest ciepło i dużo słońca.

Po przylocie do Barcelony powitała nas naprawdę świetna pogoda, a ponieważ było już popołudnie, szybko pojechaliśmy do hotelu zostawić rzeczy i ruszyć na zwiedzanie miasta. Na ten dzień zaplanowaliśmy sobie zobaczenie jego starej części oraz… ale o tym później…

La Rambla to niesamowite miejsce pełne uroczych zaułków, architektonicznych smaczków, w którym historię czuje się niemal na każdym kroku… Można byłoby tak chodzić bez końca… To również miejsce, gdzie chyba trafia najwięcej turystów… Zmęczeni tłumami, ale też podróżą postanowiliśmy zakończyć ten dzień na krótkim wypoczynku…

Barceloneta – plaża nad którą przybyliśmy – przywitała nas słońcem powoli zmierzającym ku horyzontowi oraz na swój sposób, jak każdego bez wyjątku, szorstko… drobniutki żwir wyściełający plażę, po kilkunastu krokach, wcale nie tak delikatnie masował stopy… kto spodziewał się delikatnego piasku mógł być trochę zawiedziony. Nie przeszkodziło nam to jednak na kąpiel, chociaż na opalanie było już trochę za późno. Znad tego uroczego miejsca odciągnęła nas dopiero świadomość, że trzeba już wracać do hotelu, bo jutro kolejny dzień z kolejnymi atrakcjami.

Drugi dzień w Barcelonie zapowiadał się niesamowicie – jak zwykle bezchmurne niebo, ale też na szczęście bez uciążliwych upałów… Zmierzamy ku jednemu z kluczowych miejsc tej wyprawy…

Kilka stacji metra i jesteśmy. Stajemy… i chłoniemy fantastyczny widok. Zadzieramy głowy do góry… wodzimy wzrokiem na lewo i prawo… Coś cudownego… Przed nami bazylika Sagrada Familia. Każdy element elewacji tak misternie wykonany, że na studiowanie tylko jednego fragmentu można byłoby poświęcić długie minuty… a budowla zachwyca nie tylko swoją sztukaterią, ale też wielkością… Wchodzimy do środka… przyjemny chłód sprzyja chłonięciu czaru tego miejsca… Zastanawiamy się jak to możliwe, że to wszystko jest tworem jednego tylko umysłu…

Mijając Łuk Triumfalny dochodzimy do Parc de la Ciutadella – wokół wiele egzotycznych roślin, a ponad naszym głowami, z samych wierzchołków palm skrzeczą papugi… I tylko niestety fontanna, która na zdjęciach wygląda niesamowicie, jest w remoncie i nie działa… Paulina jest trochę zawiedziona, ale szybko o tym zapomina, bo pojawia się rzecz zupełnie nieplanowana, a stanowiąca jedno z małych marzeń Pauliny… park zoologiczny… a w nim… delfinarium! Oczywiście wchodzimy, a ponieważ do pokazu z delfinami pozostała ponad godzina nieśpiesznie udaje nam się obejść wcale niemały park.

Po ustawieniu się w naprawdę długiej kolejce, która na szczęście dosyć szybko posuwa się do przodu, udaje się nam wreszcie zająć miejsce w delfinarium… Mamy dobry widok na basen, w którym już żwawo pływają delfiny, jakby nie mogły doczekać się pokazu… Wchodzi też treserka i po krótkiej zapowiedzi zaczyna się 20 minut akrobacji tych niesamowitych zwierząt. Nawet nie zauważyliśmy jak ten czas szybko minął.

Na ten dzień, ale już koniecznie po zmroku Paulina zaplanowaliśmy jeszcze jedną wyjątkową atrakcję, o której Paulina, aby ją zobaczyć – Magiczna Fontanna. Kiedy tylko wybiła godzina 21, rozległa się muzyka, a tryskająca woda w tej ogromnej fontannie zaczęła przybierać naprawdę magiczne kolory i formy. Nie przesadzając, spędziliśmy tam prawie 2 godziny, a Paulina była naprawdę oczarowana tym całym magicznym przedstawieniem. W końcu też postanowiliśmy, że musimy wracać, bo jutro kolejny dzień kolejnych atrakcji.

Trzeci, a zarazem ostatni dzień w Barcelonie zaczęliśmy od odwiedzenia kolejnego miejsca, które Paulina bardzo chciała zobaczyć – do oceanarium. W środku wszędzie ten sam widok – akwarium po lewej, po prawej, na wprost – po prostu wszędzie. A w nich ryby, rośliny i inne trudne do nazwania stworzenia morskie. Na koniec uwieńczenie tego miejsca – wielkie akwarium wypełnione dwumetrowymi rekinami, płaszczkami oraz ławicami mniejszych ryb. Dzięki specjalnemu panoramicznemu tunelowi można było się poczuć, jakby było się w samym środku tego wielkiego zbiornika. Uśmiech Pauliny świadczył, że wybór tego miejsca był jak najbardziej trafiony.

Po odebraniu wynajętego samochodu oraz zabraniu rzeczy z hotelu, pojechaliśmy w ostatnie miejsce, które Paulina zamarzyła sobie zobaczyć w Barcelonie – Park Guell. Nie przekroczyliśmy jeszcze bramy tego miejsca, a Paulina już mogła cieszyć swoje oczy urokiem tego miejsca – już sama brama oraz to co się zaraz za nią znajdowało stanowi architektoniczną perełkę właściwą tylko Barcelonie. Po pokonaniu kilku stopni schodów naszym oczom ukazała się jaszczurka wykonana z ceramiki – jeden z symboli Barcelony. Pomimo, że ustawiała się kolejka, Paulina nie mogła sobie odmówić „wspólnego” zdjęcia z tym przemiłym gadem. Park Guell usytuowany jest na zboczu, dlatego postanowiliśmy, że wejdziemy na samą górę, bo im wyżej, tym panorama odsłaniając się stopniowo, zachwycała coraz bardziej. Na samej górze, w specjalnym punkcie widokowym, miasto które już za chwilę mieliśmy opuszczać, było jak na dłoni. Dzięki temu mogliśmy powędrować wzrokiem po wszystkich miejscach, które odwiedziliśmy przez te trzy dni i pożegnać się z tym niezwykłym miastem.

Niedługo potem siedzieliśmy już w aucie, którym kierowaliśmy się w stronę Pirenejów… Było już ciemno, kiedy po przebyciu kilkuset kilometrów nie dało się nie zauważyć, że wjeżdżamy w górzysty teren… z każdym kilometrem droga stawała się coraz bardziej niezwykła – niezmiennie wąska, ale coraz bardziej stroma i jeszcze bardziej kręta… W końcu udało nam się dojechać na samą górę do naszego hotelu położonego w typowo górskiej miejscowości. Widoki zapierały dech w piersiach!

 

Kolejne dni tej niesamowitej wyprawy minęły równie wspaniale. Droga Paulino, bardzo cieszymy się, że mogliśmy spełnić Twoje marzenie o wyprawie do Katalonii. Nigdy nie przestawaj marzyć!