Moim marzeniem jest:

Pojechać na finał Ligi Mistrzów 2012 w Monachium

Marios, 18 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Wrocław

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Pan Marek z Warszawy

  • Pani Marta

  • Organizacja "Meta" z Grecji

  • Pan Andrzej Furmanek

pierwsze spotkanie

2011-10-25

 

Dnia 25.10.2001 w Galerii Dominikanskiej odbyło sie spotkanie naszych wolontariuszek Krysi , Sylwii oraz Magdy z naszym marzycielem Mariosem.
Marios to chłopak z korzeniami greckimi. Jego pasją jest piłka nożna, uwielbia brać udział w meczach, trenować jak i równiez śledzić na bieżąco spotkania piłkarskie.
Naszym prezentem dla Mariosa była książka, w której znjadują się opisy wielkich gwiazd footbolu.
Po uśmiech chłopca widać było, iż jest zadowolony z prezentu. Rozmawiając z Mariosem na temat jego marzenia byłysmy pewne, iż będzie związane z jego pasją. Chłopak marzy, aby obejrzeć na stadionie FINAŁ LIGI MISTRZÓW  2012.
Jest to fascynujące marzenie, godne prawdziwego fana footbolu.
Jeśli i Ty  chcesz pomóc spełnić nam marzenie Mariosa skontaktuj się z Krysią.

 

spełnienie marzenia

2012-05-19

 

I jak tu nie wierzyć w dobre anioły! Mimo usilnych starań, nic nie wskazywało na to, że uda nam się zdobyć bilety na Final Ligi Mistrzów. Wszystko nabrało tempa, gdy wyświetlił mi się mail od Marty z Warszawy, która zaoferowała pomoc. Marta wykazała niezwykłą determinację, kiedy wydawało się, że nie spełnimy marzenia przyszła cudowna wiadomość: "mamy bilety!". Anioł ma na imię Marek i je po prostu dla nas kupił. Czasu pozostało niewiele, więc musiałam się pospieszyć z załatwieniem wszystkich formalności. Mecz był ogromnym wydarzeniem, gości nieprzebrana rzesza, więc o dostaniu noclegów w Monachium nie było już mowy. Nie ma nic złego... zamieszkaliśmy 70 km od stadionu w spokojnej, ładnej okolicy. Hotel okazał sie nie tylko tani i przytulny, ale jeszcze dostaliśmy rabat, kiedy opowiedziałam wlaścicielowi o fundacji. I jeszcze coś, obok byla restauracja grecka, a Marios urodził się w tym kraju. Oczywiście, poszliśmy tam na kolację, która okazała się wyśmienita, a na dodatek Marzyciel i jego brat Saavas mieli okazję porozmawiać w ojczystym języku. Dzień finału spędziliśmy bardzo intensywnie. Rano pojechaliśmy do pobliskiego Ingolstadt gdzie produkują samochody marki "Audi" i zwiedziliśmy bardzo interesujące, przyzakladowe muzeum. Marios i Saavas byli zachwyceni - zwlaszcza modelami sportowymi. Mimo, że mecz rozpoczynał się po godz. 20 to zjawiliśmy się przed stadionem cztery godziny wcześniej. Ruch był już ogromny i mnóstwo przedziwnie poubieranych kibiców okupowało przystadionowe tereny. Przedmeczowa atmosfera natychmiast udzieliła się Mariosowi, który bardzo się ożywił, a kiedy ubrał koszulkę z emblematami obu drużyn, to zupełnie przeistoczyl się w rasowego kibica. Na meczu nie byłam, ale mina wracającego Marzyciela powiedziała wszystko. Widowisko było wspaniałe, wrażeń mnóstwo i na dodatek wygrało Chelsea, któremu chłopiec kibicował. Bracia z ogromnym przejęciem relacjonowali przebieg całego meczu, zachwycali się organizacją i urodą stadionu... słuchając i patrząc na radosną twarz Mariosa nie miałam watpliwości, że data 19.05.2012 na zawsze pozostanie w jego pamięci!!!

Jestem ogromnie wdzięczna wszystkim sponsorom, dzięki którym mogliśmy wywołać uśmiech na twarzy kolejnego, chorego Marzyciela, ale muszę podkreślić szczególną w tym rolę Pani Marty - bez niej by się to wszystko nie udało, i oczywiście Pana Marka... Serdecznie dziekuję i liczę na dalszą współpracę!!!!!!