Moim marzeniem jest:

Spotkanie z Myszką Minni w Disneylandzie

Dominika, 10 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2013-04-16

 

Długa i śnieżna zima opóźniła nasze pierwsze spotkanie z Dominiką. Zasypane śniegiem i trudno przejezdne drogi okazały się skuteczną przeszkodą. Przygotowany dla dziewczynki lodołamacz, zabawny piórniczek ze słynnej serii Monster High, musiał poczekać na wiosenne ocieplenie. Pierwszym witającym nas w domu Dominiki był mały zabawny piesek o równie zabawnym imieniu – Kluska. Jego radość i wszędobylska obecność stworzyły od razu sympatyczną atmosferę. Dominika z ciekawością otwierała paczuszki z upominkami, obowiązkowo zapakowane w stylowy papier z postaciami Monster High. Trafiłyśmy idealnie. Papier był zapełniony Draculaurą, ulubioną "lalko-potworą". Brrr... Dzieci uwielbiają się bać!



Pełen grozy pierwszy kontakt został szybko przełamany opowieścią o domowym zwierzyńcu i historią pojawienia się Kluski. Zaczęłyśmy też rozmawiać o tym, czym są marzenia.  Dominika pięknie stwierdziła, że marzyć to znaczy myśleć o czymś, czego się bardzo pragnie, czego spełnienie wymaga czasu i wysiłku. Po tej wstępnej refleksji można było przejść do zwierzeń i opowieści o własnych marzeniach. Bardziej nam zależało na ich graficznej ilustracji niż na werbalnym opisie, wiedziałyśmy bowiem od mamy, iż dziewczynka pięknie rysuje.



Po kilku minutach pojawiły się pierwsze kreski i wkrótce cały rysunek. Był to charakterystyczny dla Disneylandu zamek z wieżyczkami, obok pojawiła się też myszka Minni. W czerwonej spódniczce w białe kropki i z taką samą kokardką. Dominika marzy o tym, aby pojechać do disneyowskiego parku rozrywki i spotkać się z postaciami ze swoich ulubionych bajek: z Minni, także z Małą Syrenką Arielką,  Pocahontas i  psem Pluto. Tak, to najważniejsze marzenie
dziewczynki.



Po narysowaniu dwóch kolejnych, ogrodowego basenu do wspólnych kąpieli z siostrą i obejrzeniu „od kuchni” produkcji muzycznego show „The Voice of Poland”, Dominika stanowczo potwierdziła, że pierwsze miejsce na podium zwycięzcy w kategorii dziecięcych marzeń zajmuje Disneyland. Nawet przez moment nie pojawiły się wątpliwości w ustaleniu ważności narysowanych marzeń.



Teraz kolej na wolontariuszy Fundacji i sympatyków dziecięcych marzeń. Potrzebne są pomysły na zdobycie niezbędnych funduszy. Pierwsze inicjatywy już są – studenci konińskiej uczelni zorganizowali Pchli Targ i środki pozyskane ze sprzedaży starych, śmiesznych przedmiotów postanowili przeznaczyć na spełnienie m.in. marzenia dziewczynki. Świetny początek, który z pewnością uruchomi lawinę dobroci, życzliwości i wsparcia. Sprawi, że mała Dominika zapomni o swojej chorobie w towarzystwie Minni i merdającego ogonem sympatycznego Pluto. Zapewne okaże się, że jest dużo większy od Kluski!

Relacja: Roma

spełnienie marzenia

2013-08-10

 

Przygoda zaczęła się od marzenia, a marzenie miało podwójną moc – Dominiki i Mikołaja. Ich wspólna podróż rozpoczęła się w sobotę 10 sierpnia. Wczesnym popołudniem wylądowaliśmy w Paryżu. Dla Mikołaja i Dominiki był to najważniejszy, bo pierwszy lot w życiu! Wrażenia niezapomniane i na szczęście ekscytujące – niestraszne były turbulencje, które towarzyszyły nam przez całą podróż.

 

Wieczorem, po chwili odpoczynku, udaliśmy się na zwiedzanie Paryża. Na wzgórze Mont Martre, na którym stoi okazała bazylika Sacre Coeur, wjechaliśmy specjalną kolejką. Widok z góry był olśniewający – w pełnym blasku rozpościerał się przed nami Paryż. Samo wzgórze było wręcz oblepione turystami, aż trudno było spokojnie przejść, aby co chwila nie wchodzić komuś w kadr – no tak, sezon turystyczny w pełni i każdy chciał nasycić oczy tak piękną panoramą i zrobić pamiątkową fotkę. Wróciliśmy do hotelu zmęczeni po wyczerpującym dniu. Nic tylko do łóżek i spać – trzeba było przecież zebrać siły przed kolejnym ekscytującym dniem.



Rano po śniadaniu pojechaliśmy do Disneylandu - bajkowego i szalonego świata Disneya! Nie była to moja pierwsza wizyta w tym parku, ale za każdym razem dzięki marzycielom i ich fantastycznej reakcji, czuję się jakbym przekraczała próg czegoś niesamowitego. Miałam obok siebie cztery osoby, które na przemian wzdychały „och, jak tu pięknie!”. To niesamowite przeżycie i ogromna przyjemność być osobistym przewodnikiem dla Dominiki, Mikołaja i ich mam.

 

Zewsząd otaczał nas tłum, a do każdej atrakcji wiła się dłuuuga kolejka. Na szczęście mieliśmy wyrobioną specjalną „przepustkę”, umożliwiającą wejście poza kolejnością. Pokręciliśmy się na karuzelach: latającym słoniu Jumbo, koniach, filiżankach (tylko Mikołaj), ścigaliśmy się po torze samochodowym, a Mikołaj zaliczył nawet „straszną” wyrzutnię „Space Mountain”! Objechaliśmy cały park kolejką i wtedy przekonaliśmy się jaki jest wielki – składa się z czterech krain: Adventure Land, Frontier, Fantasy i Discovery. Złożyliśmy także wizytę Królewnie Śnieżce, która oczarowała nas swoją urodą i ciepłym głosem. Największą atrakcją okazała się parada. O godz. 19 przez Main Street na specjalnych platformach jechały postaci z bajek Disneya! O godz. 20:30 zmęczeni, ale szczęśliwi opuściliśmy park i wróciliśmy do hotelu regenerować siły.

 

Następny dzień to kolejna dawka emocji. Zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy ponownie do Disneylandu. Wizytę zaczęliśmy od Frontier Land – szaloną kolejką objechaliśmy wyspę poszukiwaczy złota, co chwila krzycząc z ekscytacji, bo kolejka z zawrotną prędkością skręcała, powoli wdrapywała się na górę, aby znowu z impetem zjechać w dół. Roześmiani ruszyliśmy dalej! Ku naszemu zaskoczeniu spotkaliśmy mnóstwo bajkowych postaci, oczywiście z każdą mamy pamiątkowe zdjęcie oraz dostaliśmy autograf! Fantastyczna okazała się wizyta u Buzza Lightera – Mikołaj został niekwestionowanym mistrzem, bo z całej naszej piątki zebrał najwięcej punktów!

 

To co najciekawsze i zapierające dech w piersiach miało się wydarzyć dopiero o godz.23… Był to multimedialny pokaz z okazji 20.lecia istnienia Disneylandu. Mimo tak późnej pory nikt nie czuł zmęczenia, ani znużenia, wręcz przeciwnie! Nigdy jeszcze nie widziałam takiego tłumu zebranego w jednym miejscu – mimo totalnych ciemności cały plac przed zamkiem był zatłoczony. Nic dziwnego, wszyscy zebrani z niecierpliwością czekali na fantastyczny pokaz sztucznych ogni, laserów, tańca fontann, które towarzyszyły wyświetlanym fragmentom bajki m.in. o Piotrusiu Panu czy Pięknej i Bestii. To było niesamowite przeżycie! Po pokazie tuż przed północą pognaliśmy na stację kolejową, aby złapać ostatni pociąg do Paryża! Na szczęście udało się, niemniej jednak już mniej szczęścia mieliśmy w samym mieście – dojechaliśmy do naszej stacji przesiadkowej, ale już po zamknięciu metra! Na szczęście udało nam się złapać (choć nie bez trudu) taksówkę, która zechciała zabrać 5 osób i wózek.

 

Rano po śniadaniu zadecydowaliśmy, że obowiązkowo musimy zobaczyć jeden z najważniejszych symboli Paryża – wieżę Eiffla! Ale zanim wyruszyliśmy do miasta czekała nas ważna uroczystość. Drżącym ze wzruszenia głosem odczytałam dwa wyjątkowe dyplomy spełnionego marzenia dla Dominiki i Mikołaja. Drobne upominki dopełniły uroczystość!

 

Jak się okazało ten ostatni dzień naszej wspólnej wyprawy też obfitował w wiele atrakcji, ostatnią było wieczorne lądowanie w Warszawie. Dziękuję w imieniu naszych marzycieli i ich rodzin, wszystkim, który przyczynili się do spełnienia marzenia.

 

Relacja: Wiesia