Moim marzeniem jest:

Biały mobilny konik z jednym rogiem

Julia, 6 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2014-06-24

Nasze pierwsze spotkanie z Julką odbyło się w szpitalu, w którym dziewczynka się leczy. Po zapoznaniu się i wręczeniu lodołamacza – lalki Barbie ze skrzydłami motyla – przystąpiłyśmy do rozmów o marzeniach.
Najpierw upewniłyśmy się, czy Julka wie, czym są marzenia, a następnie opowiedziałyśmy o różnych kategoriach marzeń oraz marzeniach naszych innych podopiecznych. Podczas tych opowieści pytałyśmy dziewczynkę o jej zainteresowania i upodobania – okazało się, że bardzo lubi Arielkę i chciałaby mieć zabawkę – konika. Jednak przyznała, że jeszcze nie jest przekonana, czy to właśnie konik jest jej marzeniem, w związku z czym poprosiłyśmy ją, aby dobrze  się zastanowiła i zaproponowałyśmy, że odwiedzimy ją za jakiś czas i znowu zapytamy o jej największe i najprawdziwsze marzenie, na co Julka chętnie przystała.
Dalsza część spotkania upłynęła na konkursie truskawkowym polegającym na narysowaniu najładniejszej truskawki. Motyw truskawki wymyśliła oczywiście Julka, która uwielbia truskawki, nic więc dziwnego, że to właśnie jej rysunek był najładniejszy – narysowała apetyczne truskawki na krzaczku skąpane w promieniach słonecznych.
Po truskawkowym akcencie przyszedł czas na zabawę latającą Barbie, której skrzydła złożył tata dziewczynki oraz na naukę najnowszych rodzajów żółwików.
Na koniec pożegnałyśmy się oczywiście żółwikami, a Julka obiecała nam, że codziennie będzie marzyć, i spotka się z nami, gdy już wymarzy coś konkretnego.

spotkanie - poznanie marzenia

2014-09-23

Nasze kolejne spotkanie z Julcią, podobnie jak poprzednie, miało miejsce w szpitalu, w którym dziewczynka się leczy. Marzycielka przywitała nas promiennym uśmiechem, co sprawiło, że już od progu przeczuwałyśmy, że tym razem na pewno opowie nam o swoim marzeniu. Rzeczywiście: intuicja nas nie myliła. Okazało się, że Julcia marzy o białym kucyku Ponycycle z jednym rogiem. Mobilny konik miałby zapewnić jej doskonałą zabawę, dokładnie taką, jaką miała nad morzem podczas wyjazdu z rodzicami, gdy po raz pierwszy mogła przejechać się właśnie na takim kucyku. Dziewczynka nie miała żadnych wątpliwości - ze zdecydowaniem stwierdziła, że biały mobilny kucyk jest jej największym obecnym marzeniem i już nie może się doczekać, kiedy będzie mogła na niego usiąść i odjechać.
Marzenie Julki bardzo nas ucieszyło – my również nie możemy się doczekać dnia, w którym się ono spełni.

spełnienie marzenia

2014-11-11

11 listopada to nie tylko święto narodowe – od bieżącego roku to także wyjątkowy dzień dla Julki, bowiem wtedy spełniło się jej wielkie marzenie: do różowego konia na biegunach, którego ma od kilku lat, dołączył biały jednorożec w mechanicznym wydaniu, powiększając tym samym osobiste zoo naszej Marzycielki.

Tuż przed południem umówiłyśmy się z tatą naszej podopiecznej, który zaproponował pomoc w transporcie zwierzaka. Byłyśmy mu za to bardzo wdzięczne, bowiem trudno byłoby nieść go przez kilka kilometrów, nie budząc przy tym sensacji. Nadmienię, że zanim jeszcze wsiadłyśmy do samochodu, trzymane przez nas białe cudo wzbudziło zachwyt przypadkowej 2-latki, którą dziadkowie musieli długo nakłaniać, aby zechciała kontynuować świąteczny spacer.

Julka nie spodziewała się naszej wizyty, była za to przekonana, że zjawi się u niej nauczycielka – rodzice musieli jakoś zaspokoić ciekawość dziewczynki, która za wszelką cenę chciała wiedzieć, dlaczego musi ubrać się w sukienkę, a nie może biegać po mieszkaniu w wygodnych dresach. Tym sposobem na chwilę zamieniłyśmy się w ciało pedagogiczne z prawdziwego zdarzenia. Nasza przygoda nie trwała jednak długo – kiedy tylko Julka zobaczyła stojącego w drzwiach konia, za nim zaś nasze twarze, wiedziała, że rodzice żartowali. Uśmiech, który pojawił się na jej twarzy, odkrył wszystkie emocje – Marzycielka była przeszczęśliwa. Od razu wsiadła na nową zabawkę i popędziła przed siebie, zamieniając podłogi w całym mieszkaniu w oryginalny tor wyścigowy, który powiększał się sukcesywnie, kiedy tata zwijał kolejne dywany. Potem przyszedł czas na karmienie konia świeżą marchewką, wszak po ciężkiej pracy należy się chwila przyjemności, czesanie, robienie kitek i profesjonalną stylizację. Następnie była mała przerwa na tort, herbatę i wręczenie dyplomu, po której Julka wsiadła na konia i dalej cwałowała jak rasowa amazonka, śmiejąc się przy tym radośnie.