Moim marzeniem jest:

Wyjazd do Tropical Islands

Tomek, 17 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Bydgoszcz

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie - poznanie marzenia

2015-05-13

13 maja 2015 r. pierwszy raz odwiedziliśmy naszego marzyciela - Tomka. Pogoda była niezbyt sprzyjająca, lecz po krótkim spacerze dotarliśmy do jego mieszkania. Przywitała nas z uśmiechem mama Tomka, po przywitaniu i przedstawieniu się poszliśmy do pokoju marzyciela. Po wręczeniu lodołamacza i krótkiej rozmowie przeszliśmy do sedna, czyli poznania naksrytszego marzenia chłopca.

Tomek był na początku nieco skryty i zawstydzony, jednak kiedy przeszliśmy do rozmowy na temat marzeń i zainteresowań, chłopak bardziej się otworzył. Tomek jest wielkim fanem deskorolki i najlepszego skateboardowca na świecie – Tonyego Hawka, dlatego też jednym z jego marzeń jest nim zostać. Ponadto jest wielkim fanem piłki nożnej, był to temat, na który mogliśmy rozmawiać bez końca.

Jednak największym marzeniem Tomka jest wyjazd do Tropical Islands. Dlaczego? Tomek lubi podróżować, zwiedzać, ale najbardziej interesują go miejsca relaksu i rozrywki, czego mu na pewno nie zabraknie na niemieckiej tropikalnej wyspie!

spełnienie marzenia

2016-02-14

Piątek, 12 lutego, dzień po zakończonej sesji, to idealny moment na spełnienie marzenia, jakim jest wyjazd do Tropical Island. Z samego rana wybrałem się po naszego marzyciela Tomka.

Tomek, 17 letni chłopak, nie spodziewał się, że przyjadę pod Jego dom i oświadczę mu, że zabieram Go do największego w Europie zadaszonego lasu tropikalnego.

Po długiej, niekiedy nużącej trasie dotarliśmy cali i zdrowi na miejsce. Hala, w której znajdują się wszystkie atrakcje, znajduje się na powojskowym lotnisku, wykorzystywanym podczas II Wojny Światowej. Sama hala stanowi natomiast relikt firmy produkującej sterowce. Domek, w którym byliśmy zameldowani, znajduje się na cichym i urokliwym uboczu tego przepięknego terenu, otoczonego zewsząd lasem. Tam nikt Nam nie przeszkadzał, gdy chcieliśmy odpocząć od codziennych trosk.

Od samego wejścia do tropików, zostaliśmy otoczeni wszelakimi atrakcjami. Nie tracąc czasu, udaliśmy się do przebieralni, z której następnie udaliśmy się do tzw. „Morza Poludniowego”, na którym spędziliśmy większość wieczoru, pływając w basenie, jak i odpoczywając na 200 metrowej plaży. Pod koniec dnia, zjedliśmy obiado-kolację w azjatyckiej restauracji, która świetnie dopełniła kończący się, pełen wrażeń dzień. W domu wykrzesaliśmy jeszcze siły na partyjkę Chińczyka.

W sobotę, po dość krótkim, lecz wyczekiwanym śnie, wybraliśmy się znów w tropiki, gdzie panowała temperatura blisko 30 stopni (dla porównania na zewnątrz -2). Tego dnia jednakże korzystaliśmy z uroków laguny, gdzie znajdowały się 2 wodospady, bicze wodne, hydromasaże oraz jaccuzi. Po zakupie piłki wodnej mieliśmy okazję pograć i rozruszać nasze kości. W przerwie wodnych szaleństw zwiedziliśmy las tropikalny, który mimo pierwszego wrażenia, jest dość spory. Podczas swoich podbojów, nie mogliśmy przeoczyć ogromnych zjeżdżalń, z których w tej najwyższej, można było rozpędzać się do 70 km/h. Były one świetnym rozbudzeniem w okresie popołudniowych drzemek, lepszym, niż kawa.

Jednakże człowiek jeść musi, więc udaliśmy się znów do azjatyckiej restauracji, która tak nas urzekła poprzedniego dnia.

Świetną okazją do wieczornego odpoczynku, była niezwykle rozbudowana strefa saun i SPA, godna Tropical Island. Tam człowiek zapominał o Bożym Świecie (zwłaszcza o niedawnej sesji).

Tuż przed snem nie obyło się bez partyjki Chińczyka, którą znowu wygrał Tomek. Jednakże nikt już nie miał siły na rewanż.

W niedzielę, w dniu wyjazdu, musieliśmy maksymalnie wykorzystać uroki tego miejsca. Oblegaliśmy morze Tropikalne, lagunę z jaccuzi oraz zjeżdżalnie. Wyjazd nie byłby udany bez zakupu lokalnych pamiątek oraz posiłku w azjatyckiej restauracji. Trzeba było nabrać sił na dość długi powrót, zwłaszcza, że na dworze było 30 stopni mniej. Świetną informacją dla nas było to, że Tropical Island rozbudowuje swoje atrakcje kilkukrotnie, które znajdować będą się na otwartej przestrzeni. Jest to świetna motywacja, by wrócić tutaj raz jeszcze.

Powrót, mimo pozytywnego zmęczenia weekendem i zacinającego deszczu, odbył się również bez problemów. W ciągu całej drogi przegadaliśmy o minionych atrakcjach. Naładowały one maksymalnie nasze baterie do codziennej egzystencji, zwłaszcza do kolejnych dni czekającego Tomka leczenia. Jesteśmy jednak przekonani, iż wyjazd ten pomoże Tomkowi zapomnieć na długi czas o codzienności.

Dziękujemy sponsorom, iż mogliśmy dzięki Nim, spełnić kolejne, tak niesamowite marzenie, które przyczyni się do wywołania uśmiechu u kolejnej rodziny. A tobie Tomku dziękuję, że mogłem razem z Tobą wypoczywać i uwierzyć, iż wiara czyni cuda, a marzenia się spełniają.