Moim marzeniem jest:

Spotkanie z członkami kabaretu Ani mru mru

Julka, 7 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Lublin

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Kabaret ANI MRU MRU

pierwsze spotkanie

2007-02-21



Dzień, w którym wraz z wolontariuszką Olą poznałyśmy Julkę rozpoczął się troszkę pechowo. Na szczęście w szpitalu nasz pech ograniczył się tylko do braku wolnych wieszaków na kurtki. Tu, całe szczęście, z pomocą przyszły panie pielęgniarki, które przechowały nasze okrycia wierzchnie w czasie wizyty i były bardzo wyrozumiałe.

W sali Julka powitała nas uśmiechem i pomimo tego, że była w trakcie zabiegu pozwolono nam z nią porozmawiać, więc wręczyłyśmy jej nasz lodołamacz - dwa śliczne kucyki pony. Nie zostały one jednak rozpakowane od razu. Julka nam wyjawiła, że nie mogła się doczekać kiedy wreszcie z nami porozmawia, więc szybko nominowała swoją mamę do wyjścia z sali, a prezent odłożyła chwilowo na bok. W czasie rozmowy dowiedziałyśmy się trochę o rodzinie Julki i jej domu.

Z przyjemnością słuchałyśmy jak wymienia wszystkie zwierzątka jakie ma i o tym, że jak wyzdrowieje jej marzeniem jest mieć prawdziwego konika, ale takiego małego, żeby mogła się nim opiekować i na nim jeździć. Mam nadzieję, że niedługo i to marzenie się spełni, my natomiast postaramy się spełnić inne, a mianowicie spotkanie z członkami kabaretu "Ani mru mru". Nasza Marzycielka jest ich wielką fanką i zna na pamięć prawie wszystkie teksty z ich repertuaru, kilka nawet sama opowiedziała naśladując ich w śmieszny sposób.

 

Autor: Martyna

spełnienie marzenia

2007-03-12

Poniedziałek 12 marca miał być Wielkim Dniem ;) Dniem spotkania naszej marzycielki Julii z jej największymi idolami - Panami z Kabaretu Ani Mru Mru. Od samiutkiego rana trwały przygotowania. Julia stroiła się w co i to rusz nowe suknie, aby wyglądać oszałamiająco. Udało jej się ;) Tak kolorowo wystrojonej małej dziewczynki dawno nie widziałam. Około godziny 14 Gosia, Martyna, Ola i ja czekałyśmy już w holu na naszych gwiazdorów. Zanim zjawili się oni zjawił się jednak tłum dziennikarzy i na jedną małą chwilkę porwali nam Gosię oraz naszych gości. Całą drużyną piłkarską udaliśmy się w stroną oddziału. Zastaliśmy tam dzieciaczki ze wszystkich sal usadzone grzecznie pod ścianą i czekających na wielkie wydarzenie. Julia zajmowała honorowe miejsce na czerwonym krzesełku. Kabareciarze niemal natychmiastowo (tzn. gdy tylko udało im się wyrwać ze szpon ciekawskich osób ) pojawili się obok Juleczki. I chociaż ustka dziewczynki skryte były pod maseczką widać było, że promienieje ona radością. Prawdziwą radością! Podobało jej się zwłaszcza to, że Panowie zasypali ją potężną ilością pytań. A z tego co wiem Julia baaaardzo lubi opowiadać o sobie, swojej rodzinie i przyjaciołach.

Cała rozmowa przebiegała w niezwykle śmieszny sposób. Panowie wygłupiali się jak to przystało na prawdziwych Kabareciarzy, a wszyscy wokół pękali wprost ze śmiechu. W natłoku wydarzeń i przede wszystkim z powodu nadmiernej ilości osób w salce, którą okupowaliśmy nagle zrobiło się bardzo duszno i Julię trzeba było szybko przeteleportować do małej salki szkolnej na indywidualne spotkanie z idolami. Tu zrobiło się dużo sympatyczniej. Rozmowa zaczęła toczyć się o wiele swobodniej. Zwłaszcza pomiędzy Panami z Ani Mru Mru , a Paniami pielęgniarkami. Były nimi wprost zachwycone ;-) Zresztą nie tylko one Julia, jej mama i my też! Tutaj odbyła się też prawdziwa sesja zdjęciowa. Juleczka oczywiście pozowała najpiękniej. Panowie okazali się arcyciekawymi osobami przesiąkniętymi sposobem bycia który reprezentują na swoich koncertach. Co w tym wypadku było wielką zaletą. O czym piszę - da się częściowo odczytać ze zdjęć.

Niestety nie udało nam się namówić Panów na szpitalny występ, jednak powód, którym uzasadnili swój sprzeciw był bardzo przekonujący. Dzieci były w bardzo różnym wieku i nie sposób by wybrać skecz, który podobał by się wszystkim. Jednak w ramach rekompensaty Julia dostała zaproszenie na najbliższy koncert. Ba - prócz tego zostało jej zagwarantowane honorowe miejsce w pierwszym rzędzie. Tylko pozazdrościć! ;) Nie da się ukryć, że marzenie Julki było jak na razie najciekawszym marzeniem za mojej kadencji w fundacji. Mam jednak nadzieje, że więcej dzieci weźmie z niej przykład i mocniej użyje swojej dziecięcej fantazji do wyboru marzenia. Tego, do którego maja przecież wracać myślami aż do końca swoich dni ;)

 

 

Autor: Kaja