Moim marzeniem jest:

Żółty laptop z żółtymi słuchawkami

Stanisław, 6 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Bydgoszcz

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie - poznanie marzenia

2016-12-19

W poniedziałkowy wieczór nasza trójka (Daria, Mateusz, Przemek) odwiedziła Stasia, aby poznać Jego największe marzenie. Niestety pojawiliśmy się na miejscu znacznie później, niż pierwotnie planowaliśmy, przez co zastaliśmy naszego Marzyciela, gdy szykował się już do snu. Mimo to udało nam się chwilę porozmawiać ze Stasiem i uzupełnić z mamą Marzyciela wymagane dokumenty.

Poza rozmowami na takie tematy jak „Które zwierzaki są fajniejsze: psy czy koty?”, dowiedzieliśmy się również, że w wolnym czasie Staś bardzo lubi oglądać przeróżne kreskówki. Niestety, pomimo wielu podpowiedzi ze strony Darii, Staś nie zdradził, jakie są jego ulubione. Zdradził nam jednak jakie jest Jego aktualnie największe marzenie.

Staś marzy o żółtym laptopie (najlepiej z napędem płyt) w zestawie z żółtymi słuchawkami, aby móc oglądać swoje ulubione kreskówki i filmy animowane będąc w podróży czy podczas pobytów w szpitalu.

Mamy nadzieję, że niedługo będziemy mogli spotkać się ze Stasiem ponownie – tym razem na spełnieniu Jego marzenia.

spełnienie marzenia

2017-02-18

Zakochałam się…

Mimo że od ponad 10 lat mam męża i dwie super córki, moje serce nagle skradł Ktoś zupełnie nowy, Ktoś, kogo wcześniej w ogóle bym o to nie podejrzewała… Tym Kimś przez duże „K” jest nasz Marzyciel, 6-letni Staś! :-)))

Kiedy razem z Mateuszem i Przemkiem jechaliśmy spełnić marzenie Stasia, denerwowałam się. Minęło już nieco czasu, odkąd ostatni raz spełniałam marzenie jednego z naszych podopiecznych, poza tym towarzyszący mi wolontariusze już wcześniej Stasia poznali, a ja nie; bałam się więc, czy będę umiała właściwie się zachować, złapać kontakt z chłopcem, no, wiecie, czy On mnie w ogóle polubi?? Tymczasem moje obawy okazały się zupełnie bezpodstawne! Stasiu okazał się tak fantastycznym małym chłopcem, że od razu złapaliśmy nić porozumienia, chowając się już w pierwszych minutach naszego pobytu w Jego kryjówce za kanapą, gdzie Marzyciel zdradził mi jeden ze swoich sekretów (ale ciiiicho sza! Nie zdradzę go Wam!)…

Bitwa na balony ostatecznie połączyła nas, wolontariuszy, i Marzyciela, w zintegrowaną grupę. Dopiero wtedy zdradziliśmy Stasiowy prawdziwy powód naszej wizyty… Hura! Nowy, żółty laptop  i żółte słuchawki, tak wymarzone i wyczekane przez chłopca, w końcu znalazły się w Jego rękach!!!

„Spełniło się moje marzenie” – szeptał uszczęśliwiony Staś, rozwijając kolejne warstwy papieru, w który zawinęliśmy upragniony sprzęt. I takie słowa słyszeliśmy tego wieczora z Jego ust jeszcze wiele razy…

Spotkanie ze Stasiem na pewno na zawsze pozostanie w mojej pamięci; zresztą, mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy i urządzimy kolejną balonową bitwę :) Staś, mimo że jest już po kilku chemiach, a przed kilkoma kolejnymi cyklami leczenia, jest jednocześnie tak dzielny i tak energiczny, że naprawdę ciężko nam było czasami dotrzymać mu kroku w szalonych zabawach :).

Dla mnie jednak najpiękniejszą i najbardziej wzruszającą chwilą podczas spotkania z Nim, chwilą, którą pielęgnuję w swoim sercu, była ta, kiedy mały Marzyciel podał mi swój ulubiony, zielony długopis, z którym nigdy się nie rozstawał; a kiedy tłumaczyłam mu, że dziękuję, ale nie chcę go przyjąć, bo wiem, ile ten długopis dla Niego znaczy, powiedział: „Masz ciocia. Ty jesteś dla mnie ważniejsza niż ten długopis”.

To marzenie nie spełniłoby się tak cudownie, gdyby nie pomoc dwóch osób: najpierw pani Oli Lewińskiej, dziennikarki bydgoskiego wydania Gazety Wyborczej, która z własnej inicjatywy nagłośniła nasze fundacyjne działania; oraz chcącego pozostać anonimowym Darczyńcy, który już od razu, w dzień ukazania się artykułu w gazecie (!!!), napisał do mnie SMSa: „Pani Magdo, chcę spełnić jedno z „laptopowych” marzeń. Chcę spełnić marzenie Stasia.”

Tacy ludzie są dla nas, wolontariuszy,  i przede wszystkim dla naszych Marzycieli, prawdziwym „zbawieniem” w czasach, gdy wszyscy pędzimy przez życie i ciężko jest nam znaleźć chwilę na zastanowienie: czy może i ja mogę komuś, w jakikolwiek sposób, pomóc? To nie zawsze muszą być pieniądze (choć one faktycznie pomagają spełnić największe marzenia bardzo ciężko chorych dzieci) – czasem wystarczy właśnie nagłośnienie starań wolontariuszy, udostępnienie fundacyjnego posta wśród znajomych na Facebooku czy poświęcenie chwili swojego czasu na wolontariat. Pamiętajmy o tym!