Moim marzeniem jest:

Lot balonem

Antonina, 17 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Bydgoszcz

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2007-10-29

Spotkanie z nowym Marzycielem to zawsze dla mnie wielkie przeżycie i niewiadoma, jaką rozmarzoną osobę zastanę. Po raz kolejny los był dla mnie łaskawy - wraz z Dorotą spotkałyśmy na swej drodze przesympatyczną osóbkę - Tosię. Ta rezolutna nastolatka, choć maturę ma dopiero za dwa lata, już teraz myśli, jak najlepiej przygotować się do egzaminu z geografii i wiedzy o społeczeństwie. Dlatego też, aby choć trochę ułatwić Jej "wkuwanie", na lodołamacz wybrałyśmy same mądre i kształcące pomoce naukowe. Po spotkaniu z Tosią jesteśmy przekonane, że z pewnością trafiły w dobre ręce:) Tosia i Jej przesympatyczna mama zaskoczyły mnie pogodą ducha i optymizmem, którym mogłyby zarazić niejednego z nas. Tosia ma bardzo ciekawą osobowość. Jest ciekawa świata i nowych przygód. Jej marzenia również są nietuzinkowe tak jak sama marzycielka. Nasza urocza nastolatka marzy o:
a) spotkaniu z profesorem miodkiem - " bo tak pięknie mówi"
b) byciu politykiem - " bo to ciekawa profesja"
c) pięknym łóżku z baldachimem i kilkoma mebelkami do pary - " koniecznie musi być baldachim"
d) a tak w ogóle to nie ma nic piękniejszego według Tosi niż Lot balonem - i to właśnie jest to odlotowe marzenie naszej Marzycielki!

Nasze spotkanie dało mi wiele do myślenia. Byłam bardzo szczęśliwa, że to właśnie mnie los tak ukochał i postawił na mej drodze Tosię. Tosiu - przebywanie z Tobą to czysta przyjemność. Kto, jak kto, ale Ty zasługujesz na najpiękniejsze widoki lecąc wymarzonym balonem.

inne

2009-06-03

23 maja wcześnie rano z wolontariuszką Sandrą wsiadłyśmy do samochodu i wyruszyłyśmy w podróż po marzycielkę Tosię,  która mieszka w Lubieniu Kujawskim. Zaskoczonej dziewczynie powiedziałyśmy, że ma się pakować(ciepła kurtka i czapka-wskazana) bo Ją porywamy. Tosia szybko się spakowała, a My w tym czasie wypiłyśmy kawę z mamą Tosi-przesympatyczną Panią, która wiedziała gdzie porywamy jej "oczko w głowie". W trakcie podróży stanęłyśmy na obiad i w jego trakcie Tosia zadała nieśmiało pytanie-jakie marzenia ostatnio spełnialiśmy? No i stało się jasne, że nas rozszyfrowała. Musiałyśmy się przyznać, że jedzie spełnić swoje marzenie. Tosia nie wierzyła już, że kiedykolwiek jej marzenie się spełni. To prawda. Przez ten cały czas pogoda była nie sprzyjająca albo były inne trudności. Kiedy o 17-tej zajechałyśmy do Zakroczyna zaraz skontaktowałam się z szefem firmy SKY ADVENTURE Panem Jarosławem Woszkowskim. Przyjechał niezwłocznie do naszego gościńca i zaprosił na polanę obok naszego noclegu. Spotkaliśmy się z przeuroczym Panem i jego współpracownikami i usłyszeliśmy co nas czeka. Po pierwsze pobudka o 5.15, przygotowanie balonu do lotu, sam lot no i lądowanie, a potem złożenie balonu. Tosia słuchała tego wszystkiego z niedowierzaniem. My też. Próbowałyśmy opóźnić trochę lot ale usłyszeliśmy, że jest to nie możliwe. Loty balonem albo są bardzo wcześnie rano albo na 2 godziny przed zachodem słońca. Po zastanowieniu się, zgodziłyśmy się na poranny lot. Gdyby jednak pogoda nie dopisała Pan Jarek miał dla nas zarezerwowaną całą niedzielę jak i też poniedziałek. Widać bardzo mu zależało na spełnieniu marzenia Tosi. Po spacerze udałyśmy się do apartamentu i gadałyśmy. Tosia opowiedziała nam o swojej maturze i pomysłach na przyszłość. Dla relaksu skorzystała z yakuzi. Zrobiło się już późno i zarządziłam spanie, ale i tak żadna z Nas nie mogła zasnąć. Perspektywa lotu balonem wzbudzała w Nas lęk i niepewność.

Jak jeden mąż wszystkie wstałyśmy o 5-tej, ciepło się ubrałyśmy i poszłyśmy na polanę obok gościńca. Tam już czekała na Nas ekipa baloniarzy. Wspólnie rozciągałyśmy przeogromny balon. Pan Jarek rozpoczął jego nadmuchiwanie. I dopiero jak z Sandrą zobaczyłyśmy jego ogrom pełne obaw zaczęłyśmy Tosię prosić o zmianę marzenia. Sandra obiecała, że załatwi Tosi spotkanie z pierwszymi politykami naszego kraju-to 2 marzenie Tosi. A ja powiedziałam, że umebluję jej pokój po królewsku-to 3 marzenie Tosi. Byleby tylko nie chciała lecieć tym balonem. Ale dziewczyna była nie ugięta, jej oczy świeciły i uśmiechały się do tego ogromnego czerwonego balonu. No i nie miałyśmy wyjścia. Wsiadłyśmy do kosza, linka trzymająca balon na uwięzi została odwiązana i balon zaczął się unosić. Wrażenie ogromne. Mogłyśmy "chodzić" do czubkach sosen, dachach domów. I byliśmy coraz wyżej i wyżej. Obserwowałam Tosię-była naprawdę szczęśliwa i absolutnie nie bała się. Nawet wpadła na pomysł skoku z balonu na bungee. Wtedy myślałam, że z Sandrą zemdlejemy. A Pan Jarek śmiał się i był pełen podziwu dla odwagi Marzycielki. Świat z lotu balonem jest naprawę piękny. Ma zupełnie inny wymiar i przestrzeń. Cały czas śledził nas firmowy piękny czerwony samochód. Cały lot trwał 2 godziny a lądowaliśmy aż 3 razy. Po raz pierwszy w zbożu, drugi w kartoflach, a 3 na poletku. Lądowanie to cała sztuka. Trzeba stać na ugiętych nogach i bardzo mocno trzymać się lin. Balon po prostu skacze po polu i można z niego wypaść. Tosia miała okazję napełniać i kierować balonem. Z tego faktu też była bardzo zadowolona. Po wylądowaniu musiałyśmy złożyć balon i zapakować na samochód. A potem czekała nas bardzo miła niespodzianka. Odbył się rytuał pasowania na baloniarza. A więc było przywitanie z matką ziemią-klęk na ziemi i jej pocałowanie, potem wypicie łyczka szampana, potem podpalenie kosmyka włosów i ugaszenie płomienia szampanem, a na samym końcu siarczyste poklepanie po pupach gdy musiałyśmy położyć się na zapakowanym balonie. Śmiechu i radości było co nie miara. Każda z Nas dostała też "Certyfikat przelotu balonem" z płytą, na której został upamiętniony Nasz lot. Okazało się w drodze powrotnej, że odlecieliśmy prawie 20 km od naszego gościńca.

Po bardzo serdecznym pożegnaniu z Panem Jarkiem i jego baloniarzami poszłyśmy na zasłużone pyszne śniadanie. Opowiadaniom o swoich przeżyciach nie było końca. O godz.12-tej wyruszyłyśmy w dalszą podróż. Ponieważ Tosia musiała być w Zakopanym w poniedziałek wieczorem na zgrupowaniu to udałyśmy się w te strony. Nasza wolontariuszka Sandra ma babcię, która mieszka w Poroninie, 8 km od Zakopanego. Po pokonaniu zakopianki szczęśliwie zajechałyśmy pod dom Babci Sandry. I tam kolejne zaskoczenie. Babcia Sandry nie mogła uwierzyć, że przyjechała do niej jej ukochana wnuczka i przywiozła jeszcze ze sobą inne dziewczyny. Po przemiłym przywitaniu i poznaniu także mamy Sandry pojechałyśmy przywitać się z Zakopanym. Po spacerze na Krupówkach zrobiłyśmy zakupy na kolacje i śniadanie i wróciłyśmy do Poronina. A tam kolejne niespodzianka- czekała na nas przepyszna kolacja i przygotowane pokoje. Nasza Tosia była jednak bardzo zmęczona i na chwilkę położyła się. A my same kobitki w przepięknej kuchni Pani Babci opowiedziałyśmy o naszym locie balonem. Po godzinie Tosia wstała i dołączyła do naszych pogaduch. Około północy wszystkie ze zmęczenia i przeżyć zasnęłyśmy. Obudził nas piękny słoneczny poranek i śpiewające ptaki. A widok z balkonu, aż zapierał duszę. Widok na góry:)) Po śniadaniu poszyłyśmy spacerem do Białego Dunajca i tu ja spełniłam jedno ze swoich marzeń-zanurzyłam ręce w zimnym rwącym potoku górskim:)) A potem pojechałyśmy do Zakopanego, wjechałyśmy na Gubałówkę i podziwiałyśmy góry. Przeszłyśmy całe wzgórze podziwiając krajobrazy. Po zjedzeniu obiadu zjechałyśmy do Zakopanego i jak to kobity zaczęłyśmy buszować po stoiskach z pamiątkami. Z Sandrą kupiłyśmy Tosi taką fajową białą poduchę-bernardyna. Czas było wracać do domu naszej wspaniałej Gospodyni i zabrać rzeczy Tosi i odwieźć Ją na zgrupowanie. Doktor Kołtan po naszym przybyciu policzył Tosi ręce, nogi i głowę i zapytał, czy jej marzenie się spełniło. Rozpromieniona dziewczyna powiedziała, że jak najbardziej i bardzo się cieszy z takiego "porwania". Nie spodziewała się również, że oprócz lotem balonem zobaczy też Zakopane, gdzie była po raz pierwszy. Pożegnaniu nie było końca.

Następnego ranka po śniadaniu z ogromnym żalem musiałyśmy wracać do rzeczywistości. W podziękowaniu za nocleg podarowałyśmy babci Sandry czerwone drewniane serducho z wygrawerowanym napisem "Dziękujemy FMM Bydgoszcz". Pani była bardzo mile zaskoczona i jednocześnie trochę smutna, że znów będzie sama. Obiecałyśmy pamiętać o niej i obiecałyśmy, że na pewno skorzystamy z jej zaproszenia do następnych odwiedzin. A wszystko to i wiele innych rzeczy można zobaczyć na zdjęciach:))

Było to marzenie wymagające dużej odwagi. Dzięki Tosi poznałyśmy z Sandrą też swoją odwagę. Bardzo się cieszymy z Tosią, że jej marzenie się spełniło i życzymy Tobie wszystkiego dobrego na dalszej już dorosłej drodze życia.

Dziękujemy szefowi firmy SKY ADVENTURE Panu Jarkowi za przygotowanie i odbycie lotu balonem.

Dziękujemy również Pani Agnieszce Kapituła z Gościńca Ostaniec, za zniżkę w opłacie naszego pobytu.  

No i oczywiście Pani Małgosi-babci Sandry, która tak Nas uprzejmie ugościła.