Moim marzeniem jest:

Duże wojskowe autko na akumulator wraz z wyposażeniem

Kuba, 5 lat

Kategoria: inne

Oddział: Opole

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2008-07-28

W upalne poniedziałkowe popołudnie wybraliśmy się do naszego kolejnego Marzyciela - pięcioletniego Kubusia. Ledwie zaparkowaliśmy i wysiedliśmy z samochodu, a maluch czekał już na nas w drzwiach swojego domu. Spotkanie rozpoczęło się od rozpakowywania lodołamacza, który, jak się okazało, był strzałem w dziesiątkę. Kubuś to bardzo bystry chłopak, którego wielką pasją są dinozaury, dlatego wielka książka, gra i miniaturki tych prehistorycznych zwierząt, które od nas dostał trafiły w jego gusta. Marzyciel jest również wspaniałym sportowcem, co udowodnił podczas gry w piłkę, kiedy, niczym Ebi Smolarek, strzelał wszystkim wolontariuszom gole. Chłopczyk bardzo lubi zwierzątka, a ma ich u siebie od groma... - kaczka, kury, koty oraz pies Dyzio. Z zaciekawieniem słuchaliśmy opowieści młodzieńca o jego milusińskich - o tym, jaki zły jest kogut czy też o bardzo interesującej historii na temat kaczuszki. Po wielu zabawach i wygłupach przyszedł czas na "rysowanie marzeń" i rozmowę z pradawnym mamutem, który chciał usłyszeć marzenia Kuby, jednak ani pluszowy mamut, ani my nic nie usłyszeliśmy, a karta z bloku pozostała biała. Nasz Marzyciel nadal zastanawia się nad tym, co jest jego największym marzeniem, a sympatyczny zwierzak czeka na odpowiedź... Kubusiu, do zobaczenia następnym razem!

spotkanie

2008-08-13

Nieco ponad dwa tygodnie po pierwszej wizycie u Kubusia, postanowiliśmy drugi raz go odwiedzić. Wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani i przez całą drogę myśleliśmy tylko o tym nieprzeciętnym pięciolatku. Wysiadając z samochodu zobaczyliśmy chłopca ze swoją mamą - od razu wszystkim pojawiły się wielkie uśmiechy na twarzach. Marzyciel zaprosił nas do swojego pokoju. Był jakby trochę smutny, może zawstydzony, jednak szybko minął mu ten stan i zaczął się szeroko uśmiechać. Jak na prawdziwego pasjonata prehistorycznych gadów przystało, Kubusiowi bardzo spodobały się "dinozaurowe" maskotki, które otrzymał od nas w prezencie. Najpierw nauczył chodzić malutkiego zwierzaka, później wspinać się, a nawet latać. W jego oczach mogliśmy dostrzec jakiś nieziemski błysk, kiedy demonstrował nam wyczyny żółtego dinusia. Kiedy chłopiec dowiedział się, że jedna z jego maskotek chce mu podkraść blok, zaczął szybko rysować i zapełniać białe kartki. Postanowiliśmy pobawić się w szkołę. Kubuś i wolontariusz Paweł byli uczniami, a ja nauczycielem. Najpierw sprawdzenie obecności, następnie ustna odpowiedź i rysowanie na ocenę. Każdy z moich szkolnych wychowanków miał za zadanie narysować cztery obrazki-marzenia: coś co chciałby dostać, miejsce, w które chciałby pojechać, osobę, z którą chciałby się spotkać oraz kogoś, kim chciałby zostać. Nasz Marzyciel dostał same szóstki za wszystkie swoje prace, bo naprawdę na nie zasłużył - ma ogromny talent plastyczny! Kuba uszeregował swoje marzenia od największego do tych mniej ważnych i okazało się, że pięciolatek najbardziej chciałby dostać duży samochód wojskowy na akumulator wraz z wyposażeniem. Wspaniałe marzenie! Szybko poszliśmy do wolontariuszek, które rozmawiały z rodzicami Marzyciela, aby opowiedzieć im o tym, co powiedział nam Kubuś. Później pograliśmy trochę w piłkę nożną - ulubiony sport malucha. Przekonaliśmy się, że nie ma on sobie równych, zarówno jako bramkarz, jak i jako zawodnik na polu. Po wyczerpującej grze pożegnaliśmy się z chłopcem i jego rodziną i pełni zapału do pracy ruszyliśmy w stronę Opola. Kubusiu, zrobimy wszystko, aby spełnić Twoje marzenie!

spełnienie marzenia

2008-09-06

Była upalna sobota, Słońce prażyło niemiłosiernie. Wiedzieliśmy, że nie będzie to zwyczajny dzień dla nas, a tym bardziej dla Kubusia. Zbaczając trochę z drogi do naszego Marzyciela, wstąpiliśmy do I Brzeskiej Brygady Saperów. Muszę przyznać, że żołnierze byli bardzo zdziwieni widząc trzy kobiety (ja dmuchałem balony i byłem schowany gdzieś między siedzeniami) chcące wjechać na teren wojskowy. Jedna brama, druga brama, trzecia brama, czwarta brama - o to tutaj! Wyszedł po nas kapitan Krzysztof Kościelski, przywitał się z nami, po czym przeszliśmy do wielkiego wojskowego auta. Okazało się jednak, że ten ogromny wóz jest zbyt mały, aby zmieścić "marzenie Kubusia". Jednak w okamgnieniu udało się załatwić inny samochód i wyruszyliśmy w dalszą drogę... Najpierw my, razem z dziennikarzami TVP Opole, Radia Opole oraz Nowej Trybuny Opolskiej udaliśmy się do domu naszego Marzyciela. Byliśmy bardzo zaskoczeni, bo Kuba pamiętał nasze imiona, a przecież od pierwszej wizyty minęło tyle czasu. Razem z mamą, umundurowaliśmy chłopca i z drobnego dziecka stał się mężnym żołnierzem. Jak przystało na prawdziwego wojaka, Kubuś nauczył się salutować i maszerować. Następnie poszliśmy na dwór szukać wymarzonego autka. Nagle usłyszeliśmy głośne syreny i w oddali zobaczyliśmy migające kolorowe koguty. Nasz Marzyciel nie mógł uwierzyć, że to specjalnie dla niego! Wszyscy mieszkańcy Lipek wyszli przed swoje domy. Kubuś czuł się jak prawdziwa gwiazda i szeroko uśmiechał się do fotoreporterów. Z dwóch samochodów wyskoczyli prawdziwi saperzy. Malec nie mógł uwierzyć własnym oczom, nawet stojąc kilka kroków od niego, można było wyczuć przyspieszone bicie serca pięciolatka. W jednej chwili, jak grom z jasnego nieba, przed chłopczykiem pojawiła się miniatura wojskowego jeepa. Kubuś był wyraźnie zafascynowany pojazdem, a jednocześnie oszołomiony tym, co się wokół niego dzieje, dlatego dokładnie obejrzał wszystkie funkcje tego "cacka" i poprosił wojskowych o wprowadzenie go na jego podwórko. Saperzy wykonali "rozkaz" Marzyciela i w nagrodę dostali przepyszne pączki, które na życzenie Kuby, upiekła babcia. Później przyszedł czas na długą rozmowę Kuby z kapitanem Krzysztofem, który zapewnił, że jak chłopczyk będzie starszy to zostanie saperem w brzeskiej jednostce. Nasz Marzyciel znacząco się uśmiechnął i przytaknął, że chce być żołnierzem! Wreszcie nadeszła ta, oczekiwana przez wszystkich, chwila - pięciolatek odpalił swój wóz! Wszyscy byli zaskoczeni, że maluch tak wspaniale kieruje nowym autkiem - przecież nigdy podobnym nie jeździł. Jednak co prawda, to prawda - żołnierzem trzeba się urodzić, tak jak Kuba! Do przodu, do tyłu, na boki - Marzyciel przejechał po całej swojej posesji. Nawet rudemu kotkowi spodobał się samochód Kubusia, bo wskoczył na siedzenie pasażera, a nasz młody wojak zapiął mu pasy - bezpieczeństwo to podstawa. Po długich przejażdżkach przyszedł czas na odpoczynek... A my po pożegnaniu się z najważniejszą osobą tego dnia - Kubą i jego rodziną, udaliśmy się w podróż powrotną... Siła marzeń jest wielka!