Moim marzeniem jest:

Laptop

Monika, 0

Kategoria: dostać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2004-12-01

Niekiedy ustalenie marzenia nie jest wcale takim łatwym zadaniem. W Andrzejkowy wieczór przekonała się o tym czwórka wolontariuszy: Agnieszka, Ania, Tomek i ja.

Nasza nowa Marzycielka to 17 - letnia Monika, którą odwiedziliśmy na V Oddziale Hematologii i Onkologii Dziecięcej Szpitala Klinicznego w Poznaniu. Z początku nieśmiała Monika okazała się być dziewczyną bezpośrednią: "Myślałam, że przyjdziecie wcześniej" - powiedziała z uśmiechem. Nasz tajny informator zdradził nam, że Monika lubi muzykę techno, toteż jako lodołamacz podarowaliśmy jej płytę CD. Po odpakowaniu upominku nasza Marzycielka zamyśliła się jakby troszkę... "Ale ja nie mam discmana" - powiedziała cichutko z żalem w głosie. "Już masz" - powiedziałam i wręczyłam Monice drugą paczuszkę. Monika spojrzała na nas z niedowierzaniem i cały pokój wypełnił się jej radosnym uśmiechem. Lody zostały przełamane.

Teraz pozostało nam tylko dowiedzieć się o czym Monika marzy. Nasz obecny rodzynek Tomek (taki słodki, nie pomarszczony!) najwyraźniej krępował troszkę Monikę, dlatego postanowił odwiedzić swoich innych, małych przyjaciół z oddziału. Przystąpiłyśmy do działania, zarzuciłyśmy Monikę pisakami, kredkami, nawet modeliną i poprosiłyśmy o przedstawienie swojego marzenia. Nasza Marzycielka po długich namowach zdecydowała się narysować swoje marzenie i po paru minutach naszym oczom ukazał się rysunek w wersji poznańskiej tj. oszczędnej. W prawym dolnym rogu dużej kartki widniał mały rysunek przedstawiający Monikę siedzącą przed laptopem. Na twarzy dziewczyny malowała się myśl: "Ale to i tak przecież mało prawdopodobne żebym go dostała, prawda?".

Ku jej przerażeniu poprosiłyśmy o marzenia zastępcze. Monika odetchnęła z ulgą dopiero, gdy dowiedziała się, że tym razem nie musi rysować. Wystarczy, że napisze. Okazało się, że naszą Marzycielkę ucieszyłoby także kino domowe, nowa komórka lub wieża. W między czasie nasz rodzynek Tomek skradał się do pokoju niczym James Bond, co wyraźnie rozbawiło Monikę: "On jest nienormalny" - stwierdziła śmiejąc się.

Po ponad godzinie Monika wyglądała na troszkę zmęczoną, dlatego pożegnaliśmy się i obiecaliśmy pogadać z "kosmitami" na temat jej marzenia. Nasza nowa Marzycielka nawet nie spodziewa siż, że zapukamy do niej ponownie już za trzy dni. Tym razem z większym pakunkiem.

P.S Najważniejszym marzeniem Moniki jest to, aby być zdrowym. By nowa chemioterapia przyniosła oczekiwany skutek. To jest również nasze marzenie. Trzymamy kciuki Monisiu!

 

spełnienie marzenia

2004-12-03

Parkujemy przed szpitalem - to tutaj mamy spotkać się z Moniką. Naszą marzycielkę poznaliśmy zaledwie 3 dni temu - można więc powiedzieć , że tym razem nasi "spełniający dziecięce marzenia kosmici" spisali się na medal. :) Rzadko się zdarza, żeby w takim tempie realizowali nasze zlecenia.

Szybko dzielimy między sobą paki i paczki rozmaitych rozmiarów i ruszamy do wejścia. Nasza 4-osobowa ekipa z kolorowymi pudełkami w dłoniach musi wyglądać dość osobliwie - przecież do Wigilii jeszcze 3 tygodnie! Nie zważając na to kierujemy swe kroki na oddział V, gdzie oczekuje już na nas Monika.

Miła pani doktor odstępuje nam na dłuższą chwilę swój gabinet. Ostatnie wypowiadane szeptem wskazówki i oto w drzwiach staje bohaterka wieczoru. Chyba nie jest specjalnie zaskoczona naszym przybyciem... Ale co to?? Zniknęła nasza wolontariuszka Ania! Czyżby zabłądziła po drodze?? Monika też nigdzie jej nie widziała. W ręce nieco jednak zaskoczonej młodej marzycielki wędrują kolejno komputerowe gadżety: podkładka pod mysz, sama mysz, głośniki... Monika ani przez chwilę nie daje się zwieść Tomkowi co do zastosowania tych technicznych bajerów. Widać, że dziewczyna zna się na rzeczy. :)

Cały czas zastanawiamy się, co z Anią. Może coś jej się stało?? W końcu wolontariuszka Monika chwyta za telefon i... już wszystko jasne. Nasza zguba odnajduje się i uśmiechnięta staje w drzwiach, trzymając w rękach... coś naprawdę dużego. :)

Monice świecą się oczy, ale chyba nie może uwierzyć, że to pudło też należy do niej. Nieśmiało zaczyna rozpakowywać prezent. Niewiele mówi, wygląda na bardzo zaskoczoną całą tą sytuacją. Cały czas zastanawiamy się, co może znajdować się w środku? Wreszcie Monika wyjmuje z samego dna coś, co wygląda jak kolejne (mocno spłaszczone:-)) pudełko. Co to? Laptop? "To jest naprawdę dla mnie?" - pyta z niedowierzaniem. Potakujemy.

Pomagamy Monice zainstalować nowy sprzęt. Trzeba przecież sprawdzić, czy wszystko działa jak należy. Pokazujemy, gdzie znaleźć i jak uruchomić filmy, jak odtwarzać muzykę, jak grać w gry... Tyle tych nowości, że Monika jeszcze raz niepewnie pyta: "To jest moje? Chyba tylko pożyczone, co?" I po chwili dodaje: "Ale się dzieciaki w domu ucieszą!!" Cała Monika. :)

"Naprawdę, bardzo dziękuję" - dodaje. Wspólnie spędzone minuty mijają szybko. W międzyczasie dołącza do nas Tata Moniki - on też wygląda jakby mu się właśnie spełniło jakieś marzenie. :) Jeszcze tylko wspólna sesja fotograficzna i powoli musimy opuszczać gościnne progi. Czas tak szybko mija!!

Do zobaczenia, Moniko... Miejmy nadzieję, że ten laptop pozwoli Ci chociaż na chwilę zapomnieć o niełatwej walce z chorobą. I że dzięki niemu choć trochę uwierzysz, że marzenia się spełniają...