Moim marzeniem jest:

Kolejka elektryczna

Mateusz, 6 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2005-01-19

 

Mateusz przywitał nas już w korytarzu wychylając się zza nogi mamy i uśmiechając się pięknym szczerbatym i szczerym jak złoto uśmiechem. Był bardzo podekscytowany tym, że specjalnie do niego przyjechali goście z daleka. Kupiony przez Hanię (która wcześniej dowiedziała się, że malec uwielbia samochody i klocki) lodołamacz - zestaw strażackich pojazdów - był strzałem w dziesiątkę. Mateusz natychmiast zaczął się nimi bawić, a my razem z jego rodziną - dwiema starszymi siostrami i mamą, przyłączyliśmy się do tej zabawy.

 

Hania wykazała się wielkim talentem dramatycznym odgrywając ogień, który był niezbędnym elementem naszej akcji gaszenia pożaru. Chłopiec był zachwycony tym, że jest w środku zainteresowania i że dwie nowe ciocie poświęcają mu tyle uwagi, ale kiedy spytałyśmy go o marzenie, nie chciał nam nic powiedzieć, ani narysować. Narysował za to piękny portret Hani z tęczowymi włosami. Chciał tylko, żebyśmy się dalej wspólnie bawili, więc po akcji gaszenia pożaru zaczęliśmy budować garaż z klocków. Miałam nadzieję, że w trakcie zabawy uda nam się porozmawiać o jego marzeniach, ale niestety ciągle odmawiał. W końcu dla przykładu zapytałyśmy siostry o czym marzą i dopiero to skłoniło Mateusza do wypowiedzenia swojego marzenia i namalowania go. Okazało się, że chciałby dostać jeżdżącą kolejkę, którą widział kiedyś w Biedronce.

 

Kiedy po wymianie wielkich uścisków wychodziłyśmy, podbiegł do Hani i spytał, czy na pewno do niego jeszcze przyjdziemy, a kiedy usłyszał zapewnienie, że tak, cały się rozpromienił. Pożegnał nas swoim szczerbatym i szczerym jak złoto uśmiechem.

spełnienie marzenia

2005-03-19

 

Mateusz przywitał nas już w przedpokoju swoim szczerym jak złoto uśmiechem. Czekał na nas, czyli jak nas nazwał, na "swoich gości", z wielką niecierpliwością. Kiedy zobaczył piramidę z czterech kolorowych pakunków w rękach Hani, zaniemówił. Ostrożnie wziął je w ręce i przytrzymując troskliwie brodą, z wielką powagą i dumą zaniósł do pokoju.

 

Nie trzeba go było zachęcać, żeby je odpakował. Zaczął od paczki z samochodem sterowanym na pilota, który wzbudził takie zainteresowanie i zachwyt, że natychmiast go wypróbował. Potem z rosnącym podekscytowaniem rozpakował paczkę z klockami, aż wreszcie już z ogromną niecierpliwością największy pakunek z kolejką. Chociaż wiedział, co będzie zawierała ta ostatnia niespodzianka, kiedy już otworzył pudełko, zaczął się przyglądać lokomotywie i kolorowym wagonom, a potem ostrożnie i z wielkim skupieniem dotykał ich, jakby sprawdzając, czy są prawdziwe. Wtedy wszyscy obecni: marzyciel Mateusz, jego wzruszona mama, młodsza siostra Madzia, Hania i ja zaczęliśmy budować tory kolejowe. Mateusz pomagał, ale czasem też bawił się swoim nowym samochodem i klockami, niecierpliwiąc się, że budowa kolei trans-salonowej zajmuje tyle czasu. Ponieważ żadna z obecnych osób, jak się okazało, nie posiadała wiedzy inżynieryjnej niezbędnej do wprawienia kolejki w ruch, cierpliwość Mateusza została wystawiona na dużą próbę.

 

Po szczęśliwym pokonaniu problemów technicznych dzięki pomocy życzliwego kolekcjonera, podłączyliśmy tory do prądu, a kolejka ruszyła wywołując u Mateusza, ale również innych obecnych euforię. Przez resztę wieczoru Mateusz-motorniczy trzymał sterownik i prowadził pociąg z oddaniem godnym przodownika pracy (dopiero po prośbach mamy pozwolił, żeby w maszynistę na chwilę wcieliła się jego siostra). Najwięcej frajdy sprawiało mu rozpędzanie kolejki do prędkości maksymalnej, co niestety doprowadzało do wywrotki. Sprawdzał też ile wagonów może uciągnąć lokomotywa i w jakiej kolejności. Mama Mateusza powiedziała nam na do widzenia, że pewnie syn zaśnie dzisiaj trzymając w objęciach samochód albo klocki (jak stało się z wozami straży pożarnej, które dostał wcześniej jako lodołamacze). Powiedziała nam też, że gdyby mu pozwoliła, spałby pewnie pośrodku torów kolejowych ściskając w rękach sterownik. Ja zaś mam nadzieję, że spał tej nocy ze swoim szczerym jak złoto uśmiechem na twarzy.