Moim marzeniem jest:

Schodołaz

Andżelika, 17 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2005-06-13

Do Włoszakowic dotarliśmy późnym popołudniem. Na dworze czekała już mama z młodszą córką - Darią, która zaprowadziła nas do mieszkania. Od progu jamniczka Maja zaserwowała pełen zestaw psich czułości powitalnych, a Marzycielka Andżelika przywitała nas promiennym uśmiechem. Rozmowy i wspólne zdjęcia sprawiły, że miałam wrażenie, jakbyśmy znali się od lat.

Przywieźliśmy Andżelice upominek - książkę "Moda. Historia mody od XVIII do XX wieku. Kolekcja Instytutu Kostiumu w Kioto". Ponieważ Andżelika interesuje się modą i projektowaniem, więc to kompendium wiedzy było strzałem w dziesiątkę. Zaraz też pokazała nam zbiór swoich projektów sukien i opracowany dla nich specjalny cennik. Byliśmy niemal pewni, że marzenie Andżeliki będzie związane z tym tematem. Okazało się jednak, że Andżelika ma wiele marzeń i to wcale niezwiązanych ze światem mody . Na szczęście doskonale wie, które z nich jest najważniejsze.

Przed zagraniem epizodu w serialu "M jak Miłość"... przed spotkaniem z Michałem Wiśniewskim... przed nagraniem piosenki w studio... przed odwiedzeniem grobu Papieża Jana Pawła II... Andżelika stawia to jedno najważniejsze marzenie - windę. Winda pozwoli jej wyjść na dwór - gdzie teraz tak pięknie rozbuchana przyroda, spotkać się z koleżankami, dotrzeć na zajęcia z informatyki w szkole... Winda - przepustka w nieznane ciekawe przestrzenie - wyrwie ją z czterech ścian pokoju. Zrozumieliśmy, że dla Andżeliki (parafrazując fragment piosenki Lecha Janerki) "Winda to jest świat"

Dziewczynka jest bardzo otwartą, komunikatywną, młodą, piękną osobą pełną pomysłów. Porusza się na wózku inwalidzkim. Tata nie mieszka z nimi, sąsiad ma chory kręgosłup, więc nie ma kto znieść dziewczynki i wózka na dół. Nasza marzycielka jest zatem zmuszona spędzać życie w domu. Uśmiecha się jednak i jest pełna nadziei. Tak jak i my.

inne

2005-07-30

Sobotni poranek, piękna pogoda i samochód z czterema radosnymi wolontariuszami na pokładzie gotowymi do spełnienia marzenia - to przepis na dostarczenie niezapomnianych przeżyć naszej marzycielce!

Dojechaliśmy na miejsce i od razu zaproponowaliśmy Andżelice przejażdżkę. Mama dotrzymała tajemnicy i nie zdradziła córce, że już dzisiaj spełnimy marzenie. Zdradzać nas mogły jedynie dziwnie szerokie uśmiechy, które zawsze są z "jakiegoś powodu".

Przejażdżka zakończyła się w Rydzynie - przed główną bramę Pałacu zajechaliśmy w iście królewskim stylu. Tam już czekały uśmiechnięte twarze dziadków Andżeliki a także jej ciocia, kuzynostwo oraz dwie przemiłe panie z leszczyńskiego PCPR, głównego sponsora marzenia. Takie zgromadzenie nie pozostawiało złudzeń - dziewczynka już wiedziała, że będzie to wyjątkowy dzień. Dlatego czym prędzej rozłożyliśmy skrywany dotychczas za tylnym siedzeniem schodołaz. Dziewczynka zawsze porusza się na wózku akumulatorowym stąd chwila zdziwienia, dlaczego prosimy ją o przesiadkę z auta na zwykły wózek.  "Tylko po co?... przecież ten wózek nie ma silnika... poza tym jak ja tam się dostanę po tych wszystkich schodach?"

Za autem stał już schodołaz i wszystko stało się jasne - marzenie się spełniło!!! Mimo, że dla Andżeliki nie było jeszcze to takie oczywiste, to przecież jak ten kawałek metalu może pokonywać schody i to z nią na "grzbiecie". Andżelika z trwogą poddała się instalacji ;) na tej dziwnej maszynie... "Nagle świst, para buch, ruszyła maszyna"... po schodach z łatwością.

Wszyscy patrzyli z niedowierzaniem jak ten pojazd gąsienicowy pokonuje kolejne wysokie stopnie Pałacu w Rydzynie. Niedowierzanie wykazali chyba wszyscy ponieważ poza Mamą i jednym wolontariuszem nikt ze zgromadzonych nie widział wcześniej takiego urządzenia. Miejsce wybraliśmy specjalnie - miało być malownicze i posiadać dużo schodów.

Tym większa była dla wolontariuszy radość, że udało się zdobyć sprzęt, który będzie można stosować wszędzie gdzie są schody. I tym bardziej cieszyliśmy się, że udało się go sprowadzić z Włoch jeszcze tego lata by dziewczynka mogła w pełni skorzystać z wakacji.

Kiedy już pokonaliśmy dwie kondygnacje Andżelika zaczęła zwiedzanie sal zamku a jego dzieje opowiadała Pani przewodnik, która to po zwiedzaniu wręczyła upominek od kierownictwa zamku - śliczny album i kubek.

Po pysznym poczęstunku i kawce w stylowych wnętrzach restauracji udaliśmy się na spacer po parku. To był naprawdę niezwykły dzień - tak się złożyło ;) że zaraz po wyjściu do ogrodu przed zamkiem wylądował helikopter. Ta niezapowiedziana atrakcja okazała się wielką frajdą dla Andżeliki i jej kuzynów ! Piloci oczywiście zaprosili młodzież do środka.

W pewnym momencie mama przeraziła się troszkę ;) słysząc kolejne marzenie córki "chcę skoczyć ze spadochronem"... i odpowiedzią policyjnych pilotów, że mimo choroby Andżeliki nie powinno być z tym problemu. Kto wie może i to się kiedyś spełni.