Moim marzeniem jest:

Spotkanie z Zizou

Mariusz, 11 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2005-07-16

Był słoneczny sobotni poranek, kiedy wraz z dwoma wolontariuszkami czekałyśmy na ostatniego z naszej czwórki. Kilka minut po godzinie 9 pojawił się lekko już spóźniony Tomek i w takim składzie mogliśmy jechać do naszego marzyciela. Mariusz mieszka w podgorzwoskich Lemierzycach, więc mieliśmy spory kawałek drogi przed sobą.

Podróż przebiegła bez większych przeszkód i już przed godziną 12 byliśmy na miejscu. Tu, nasz marzyciel, wraz ze swoją rodzina, już na nas czekać. Cała rodzina przyjęła nas bardzo serdecznie i każdy domownik był bardzo dobrze przygotowany do naszej wizyty. Mama upiekła pyszne ciasta a Mariusz miał już pięknie zilustrowane swoje marzenia. My też byliśmy dobrze przygotowani, tak więc siostra otrzymała od nas kilka drobnych kosmetyków do makijażu, a sam marzyciel dostał jako lodołamacz książke "Z piłką do Europy". Prezent był jak najbardziej trafiony, gdyż największą pasją Mariusza jest sport, przede wszystkim piłka nożna. Właśnie z tą pasją związane jest jego marzenie: spotkanie z piłkarzem Realu Madryt Zinedine Zidane. Mariusz ma również inne marzenia, spotkanie ze swoją ulubioną drużyną AC Milan oraz udział w mistrzostwach lekkoatletycznych.

Całe spotkanie było niezwykle miłe, mimo tego, że Mariusz jest osobą bardzo małomówną. Nie pozostaje nam więc nic innego jak brać sę do pracy by jak najszybciej jego marzenie stało się rzeczywistością!

inne

2005-10-21

Mariuszek to wielki fan sportu, a przede wszystkim piłki nożnej. Nie mógł, więc marzyć o niczym innym jak o spotkaniu z największa gwiazdą tej dyscypliny... Zinedine Zidane!

W niedzielę 16.10.2005 roku wyruszyliśmy więc na podbój Madrytu. Nasza bojowa ekipa składała się z pięciu osób: dowodzący Mariuszek, niesamowity opiekun w osobie mamy Mariuszka, wspaniały kompan, czyli siostra marzyciela Magdusia, niezawodny kierowca i cudowny pomocnik Marek Jeliński oraz ja, wolontariuszka Karolina:-) Pojazdem, który miał dowieźć nas do celu był lśniący Mercedes Viano użyczony przez firmę Duda-Watin. Z pełnym koszykiem jedzenia, bagażnikiem zawalonym walizkami oraz z dobrymi humorami wczesnym rankiem wystartowaliśmy z Lemierzyc.

Po kilkudziesięciu kilometrach milej podróży dotarliśmy do granicy polsko-niemieckiej, po kilkuset dalszych do przejścia niemiecko-francuskiego cały czas podziwiając piękne widoki oraz ciekawe samochody, jednym i drugim robiąc zdjęcia. Pierwszy nocleg naszej wspólnej wyprawy spędziliśmy w hotelu we Francji, niedaleko Lyonu. Następnego dnia, po śniadanku ruszyliśmy w dalszą podróż ciesząc się, że jej cel jest już coraz bliżej.

Hiszpania przywitała nas piękną słoneczną pogodą... Nie mogło być przecież inaczej! W końcu przed wyjazdem taką właśnie pogodę zamówiliśmy... a wszystko dla naszego wspaniałego Marzyciela. Nasz niezawodny kierowca dowiózł nas pod sam hotel, gdzie starczyło nam sił tylko na wypakowanie bagażu i ... Schowanie się pod kołderkę!

Pierwszy dzień madryckiego marzenia rozpoczęliśmy od pysznego śniadanka przygotowanego w hotelowej restauracji. Bez niego nie starczyłoby nam energii na dzień pełen wrażeń. Na pierwszy ogień poszedł... trening piłkarzy Realu Madryt. Razem z nami przygotowania do meczu podziwiał Marzyciel Oskarek z Krakowa wraz z mamą i wolontariuszką Kasią. Niesamowitym uczuciem było patrzeć na śmietankę piłkarską świata, ale jeszcze większa radością było spoglądanie na rozpromienione, uśmiechnięte buźki naszych chłopców podążających wzrokiem za swoimi idolami.

Po treningu nadszedł czas na zbieranie autografów oraz pozowanie do zdjęć. Do kolekcjonowania tych pierwszych używaliśmy wszystkiego, na czym tylko dało się zrobić podpis: piłki, koszulki, kartki, gazety. Do drugich mieliśmy przygotowane hollywoodzkie uśmiechy... Ani Zidane, ani Gravesen ani Carlos czy tez Helguera nie mogli się im oprzeć:-) Po emocjach związanych z bliską obecnością wielkich gwiazd piłki nożnej przyszedł czas na obiadek w towarzystwie naszej krakowskiej ekipy, a po nim wizyta w ambasadzie, gdzie Marzyciele obdarowani zostali gadżetami nie innymi jak 'Real'owskie' :-)

By trochę odpocząć, odetchnąć i pooddychać świeżym powietrzem powędrowaliśmy z naszą wspaniałą madrycką przyjaciółką Agatką po parku Retiro. Tam mieliśmy okazję by jeszcze raz powspominać i przeanalizować ten ogrom wrażeń, który spotkał nas i na stadionie i w ambasadzie. Agatka opowiedziała nam o zwyczajnym codziennym życiu mieszkańców Madrytu; to tak dla kontrastu :-) Wieczorem zostaliśmy zaproszeni na kolację do pani Małgosi - kolejnej kobiety wielkiego serca, która pomogła nam w zorganizowaniu całego wyjazdu.

Drugi dzień pobytu w Madrycie to wielki mecz Ligi Mistrzów. By się przed nim trochę zrelaksować wybraliśmy się na wycieczkę do zoo. Lwy morskie, delfiny, słonie, pantery, małpki uprzyjemniały nam jak tylko potrafiły nasz spacerek co jakiś czas uśmiechając się do Marzyciela Mariuszka :-), który pewnie nie mógł myśleć już o niczym innym jak tylko o wieczornym meczu i spotkaniu z Zidane. Powrót do hotelu, szybki posiłek i... wyruszamy na wielkie widowisko z piłkarzami Realu w roli głównej!

Przed stadionem umówiliśmy się z Kasią, Oskarkiem i jego mamą. Cała ekipa czekała już na nas, gdy my przedzieraliśmy się przez tłum wiernych, rozkrzyczanych kibiców. Nasze wejście na stadion okazało się być nieprzystosowane dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich, dlatego z Mariuszkiem jego mamą popędziliśmy poszukać innego, bardziej komfortowego. Dzięki uprzejmości służb porządkowych udało nam się dostać na stadion bez większych problemów i to pod sama płytę boiska. Mariuszek z mamą zasiedli tuż przy jednej z bramek i to tej, na którą padły wszystkie gole meczu!!! Lepiej nie można było tego zorganizować, Galaktikos! Reszta ekipy podążyła swoim wejściem, które prowadziło wprost do... loży VIP'ów!

W Sali, w której Real przechowuje wszystkie swoje trofea czekał na nas poczęstunek, z którego skorzystać mogliśmy także w przerwie meczu. Jeszcze większe zdziwienie czekało nas, gdy udało nam się odnaleźć nasze miejsca - rząd 2, tuż nad ławką rezerwowych, zaraz przy bramce, z której piłkarze wybiegają na stadion! Niemalże na wyciągnięcie ręki mieliśmy przystojnego trenera Real'u pana Luxemburgo i wszystkich jego podopiecznych! Prawie wszystkich, bo pauzujący w tym meczu Salgado siedział... rząd za nami! Niesamowite miejsca, z których niesamowity mecz stał się jeszcze bardziej ekscytujący! Nasi idole do przerwy przegrywali 1:0, co stało się przyczyną polania się krokodylich łez z pięknych oczu naszego krakowskiego Marzyciela Oskarka. Druga połowa wynagrodziła wszystko, bo Galaktyczni nie chcąc zawieść naszych chłopców strzelili aż 4 bramki!

Po meczu czekał nas jeszcze bankiet, na którym gromadzi się cała śmietanka madryckiej piłki nożnej; to właśnie na nim Mariuszek miał spełnić swoje marzenie... spotkanie z Zinedinem Zidane! Miejsce spotkania w niczym nie przypominało wystawnego lokalu; skromny barek, kilka stolików, to wszystko... Tylko obsada różniła je od zwykłego baru... Gravesen ze swoim rzucającym na kolana uśmiechem, Guti w zabawnej koszulce, przystojny trener Luxemburgo w pięknym garniturze, Raul z mocno wymodelowaną fryzurą, Helguera z chłopięcym spojrzeniem, Salgado, którego "znaliśmy" już z trybun... Mariuszek i Oskarek wodzili wzrokiem za swoimi idolami, wypatrując w tłumie kolejnych i kolejnych...

W pewnym momencie poproszono nas do wyjścia ewakuacyjnego, na schody. Za drzwiami czekał na nas sam wielki gwiazdor futbolu Zinedine Zidane! W ciemnej marynarce i dogłębnym spojrzeniu wyglądał jak... magik! Jak postać z bajki... niesamowite, porywające - wzruszające uczucie patrzeć na jednego z najlepszych piłkarzy świata podającego dłoń naszemu Marzycielowi. Mariuszek podarował Zizou własnoręcznie wykonane rysunki, a my dyplom Fundacji Mam Marzenie. Patrząc na uradowane spojrzenie Mariuszka, na jego przejętą minę wierzę, że w tym momencie spełniało się marzenie jego życia!

Pełni wrażeń, wewnętrznych przeżyć i emocji wróciliśmy do hotelu. Następnego dnia czekała nas wyprawa do domku... Droga powrotna upłynęła nam na opowiadaniu i "przewijaniu" nakręconego w umysłach i sercach filmu...