Moim marzeniem jest:

Laleczka Chou Chou

Kasia, 3 lata

Kategoria: dostać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2005-12-04

W niedzielę, 4.12.2005r., razem z Ewą (w tempie ekspresowym) pojechałyśmy na pierwszą wizytę z naszą nową marzycielką, Kasią. Dziewczynka ma 3 latka i choruje na neuroblastomę.

Kiedy weszłyśmy do jej pokoiku, ujrzałyśmy piękną, młodziutką damę, ze ślicznymi, kręconymi włoskami i przepięknym, słodziutkim uśmiechem na ustach, który powiększył się w momencie, gdy Kasieńka otrzymała od nas lodołamacz, tym razem była to maskotka w kształcie myszki Miki. Okazało się, że marzycielka ma już przygotowane marzenie, a nawet narysowała je już wcześniej, z małą pomocą swojej mamy. Bardzo chciałaby dostać lalkę Chou Chou.

Czas spędzony z dziewczynką był wyjątkowy. Kasia okazała się cudownym, ciągle uśmiechniętym dzieckiem. Przyznam, że z wielkim smutkiem opuszczałam jej pokój. Już teraz, z ogromną niecierpliwością, czekam na kolejne spotkanie.

 

 

spełnienie marzenia

2005-12-21

Mimo, że kalendarz wskazywał już datę 21 grudnia, w szpitalu nie wyczuwało się świąt - ot, rutynowy dzień pracy, rutynowe zabiegi, rutynowe korytarze i sale. Do holu wchodzi Ewa - cała w paczkach i prezentach owiniętych znajomym, zielonym papierem. Razem z państwem, za sprawą których możemy te paczki dziś wręczać, ruszamy do Kasi - czterolatki chorej na białaczkę. Jeszcze niedawno całą główkę miała owiniętą burzą prześlicznych loczków, teraz kilka ostatnich kosmyków przypomina o przebytej chemii. Jednak Kasia jest zbyt ujmująca, żeby zwracać uwagę na takie szczegóły jak fryzura. Razem z mamą czeka na nasze przybycie już od 6 rano (a jest godzina 14.30). Zza maski św. Mikołaja przyglądam się jej rozbieganym oczkom szukającym tego jedynego prezentu - lalki Chou-chou. Wręczone pakunki rozdziera z niecierpliwością - nosidełko, ubranka, kosmetyki, plecak - świetnie, ale gdzie moja... LALKA!!! - piękniejszego podziękowania niż ten okrzyk nie mogliśmy sobie wymarzyć.

 

Od tej chwili już nic się dla Kasi nie liczy - tylko lalka, lalka i lalka... A trzeba podkreślić, że Chou-chou nie jest zwykłą zabawką - je, płacze, śpi, siusia - wymaga prawdziwej mamy. Kasia przyjęła na siebie nową rolę z pełną odpowiedzialnością - usypia, karmi i ciągle przewija swoją córeczkę. Natomiast nasz zespół św. Mikołajów obfotografowuje Kasię jak tylko się da - nie uwiecznienie tak wspaniałego uśmiechu byłoby naprawdę samolubne...

 

Z przyjemnością dowiadujemy się, że nasza Kasia już dziś wraca do domu. "Święta spędzamy w domu" - cieszy się mama. Święta... chyba wreszcie dotarły do szpitala.