Moim marzeniem jest:

Adam Małysz

Marek, 13 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2005-10-13

Marek ma 13 lat i znajduje się w stanie po zapaleniu mięśnia sercowego oraz cierpi na Dziecięce Porażenie Mózgowe i zespół WPW (choroba serca). Jest dzieckiem pogodnym i na swój sposób radosnym. Dzieckiem pogodnym - bo chyba nie jest do końca świadomy choroby, którą przeżywa, a radosnym - przede wszystkim dzięki rodzicom, którzy zapewniają mu bardzo dobra i stałą opiekę.

Zacznijmy jednak od początku. Dwa dni przed pierwszą wizytą dowiedziałem się od mamy Marka, że lubi on oglądać bajki, interesuje się zwierzętami i przepada za ulubieńcem Polaków Adamem Małyszem. Aby poznać w pełni marzenia Marka spotkaliśmy się z nim (ja, Monika i Sonia) w jego domu, gdzie czekał na nas z rodzicami i nieco starszym bratem. Trzeba przyznać, że mama Marka miała rację w 100%. Marek nie potrafił wprawdzie narysować nam swoich marzeń, ale nie było to tym razem aż tak bardzo potrzebne. Gdy tata Marka poprosił go o to, aby pokazał kogo najbardziej lubi, Marek szybko wykonał specyficzny gest triumfujacego, po udanym skoku, Małysza. Potrafił także naśladować postawę skoczka. Kiedy jednak, na domowym stole pojawiła się flaga ze zdjęciem ulubionego faworyta wszystko stało się jasne. Nasz marzyciel z wielką radoscią i entuzjazmem pokazywał nam Małysza i wymawiał jego imię.

Wkrótce zapytaliśmy o jego drugie marzenie. Tu również nie było niespodzianki. Marek bardzo lubi zwierzęta, zwłaszcza tygrysy i konie (w swoim pokoju, oprócz maskotek misiów czy pieska ma także klatkę z żywym żółtym kanarkiem). Podczas spotkania pokazywał nam na książkowych ilustracjach zwierzęta i naśladował ich głosy. Zresztą, jak twierdzili rodzice, Marek bardzo lubi różne książki i pewnie znowu mieli racje. Gdyby nie fakt, że zafascynowany na nowo flagą Małysza mały bohater „przepadł” gdzieś w domu zapewne książki lub telewizyjne bajki były by treścią trzeciego marzenia.

Należy sobie jednak zadać pytanie czy od dziecka, na którego ustach ciśnie się tylko jedno imię można i trzeba dowiedzieć się czegoś więcej? Chyba nie. Poznaliśmy największe marzenie chłopca. Nie męczyliśmy zatem już naszego marzyciela i po bardzo przyjemnej, dłuższej, pogawędce z rodzicami Marka zakonczyliśmy pierwsza wizytę.

inne

2006-01-30

Nasz marzyciel Marek-vel "małyszomaniak" o tym, że jedzie do Zakopanego na Puchar Świata w Skokach Narciarskich dowiedział się raptem dzień przed wyjazdem. Na szczęście rodzina Marka z wyrozumiałością przystała na szybki wyjazd: cóż wszystko dla spełnienia Największego Marzenia syna, którym było spotkanie z Adamem Małyszem.

Po środowym spotkaniu FMM odwiedziłam z Sonią "szlachetną" rodzinę, by wtajemniczyć ich w cały plan wyprawy. Umówiliśmy się na dworcu PKP 20 minut przed odjazdem pociągu, w którym czekały na nas ciepłe miejsca wagonu sypialnego. Zatem jak było ustalone, punktualnie o 20:35 wyruszyliśmy na podbój stolicy polskich Tatr i odwiedziny bohatera naszych kibiców - Adama Małysza.

Przyznam się do stanu ciągłej niepewności, czy nasze kontakty małyszowe nie zawiodą i do spotkania na pewno dojdzie...? Cóż w wakacje udało się innemu szczęśliwcowi - Mikołajowi z rodziną, ale czy na największej imprezie sportowej w naszym kraju tez się powiedzie naszej fundacyjnej ekipie?

Profilaktycznie bombardowałam smsami II trenera naszej kadry - p. Łukasza Kruczka oraz pozostawałam w stałym kontakcie z Łukaszem Mateją - bratem znanego skoczka Roberta. Gdy chodzi o spełnienie marzeń "atakujemy" globalnie!

27.01
Rano po spokojnej nocy w pociągu wypoczęta świta Marka dociera do Zakopanego. Za oknem wita nas zjawiskowy krajobraz ośnieżonych gór, skąpanych w słońcu. Marek wpatrzony w ten obrazek, przywiera do szyby i czeka cierpliwie tabliczki ZAKOPANE. W międzyczasie prezentuje mi profesjonalne ruchy swojego idola: pozycję lądowania i gest triumfu po udanym skoku. Nie mam wątpliwości, przede mną prawdziwy pasjonat skoków!!! Na dworcu odbiera nas właściciel pensjonatu p. Sławek i po drodze opowiada nam, co się będzie działo przez najbliższe dni na ulicach miasta... Ostrzega, gdyż okna naszych pokoi wychodzą wprost na szlak kibiców na skocznię (my sami mamy ok. 300 metrów na miejsce zawodów).

W pensjonacie wita nas obfite górskie śniadanie i przedstawiciel naszego sponsora - firmy KREISEL, p. Jarek Muczek, który obdarowuje całą rodzinę ciepłymi atrybutami. Teraz na pewno się nie zgubimy! Jesteśmy oznakowani!

Wejściówki na rundę kwalifikacyjną odbierze p. Jarek, za to my możemy się udać na inauguracyjny spacer po okolicy - a pogoda aż woła o przechadzkę!

W międzyczasie otrzymuję od trenera, numer komórkowy fizjoterapeuty naszych skoczków i to do niego zaczynam wydzwaniać, celem dookreślenia szczegółów widzenia z mistrzem Adamem. Spotkanie ma się odbyć w miejscu przy bramce, wychodzącej z zeskoku, niestety jest zarezerwowane dla prasy i ekipy samych skoczków... Ja tu się denerwuję jak dotrzeć do zakazanego terenu, a dla Marka liczą się tylko skoki. Przy każdym lądowaniu głośno krzyczy i podskakuje a miś Krokiewka - maskotka przygotowana dla p. Adama z nim.

Kolejna odpowiedź na moje pełne paniki smsy od trenera brzmi: "Do spotkania dojdzie!" - moje skołatane serce wolontariusza troszkę się uspokaja - widać p. Kruczek czuje powagę sytuacji i wie, że z marzeniami nie ma żartów.

Wchodzimy na skocznie (znaczy jej trybuny) i tu pierwsza niespodzianka: nasz nieoceniony p. Jarek "załatwia" z ochroniarzami specjalnie wydzielone miejsca w okolicach sceny, na której urzęduje ekipa p. Michała Sieczko, odpowiedzialna za oprawę artystyczną imprezy. Za nami bardzo blisko telebim, przed nami tylko zeskok skoczni, kibice się denerwują - dlaczego jesteśmy traktowani wyjątkowo, ale nasze koszulki, balony i flaga z logo fundacji wszystko powinny wyjaśniać: oto VIP - marzyciel Marek!!!

Ku zdumieniu kibiców maskotka mistrzostw Miś Krokiewka przybywa osobiście, by przywitać Marka i jego Rodzinę. Nikt juz nie ma wątpliwości, że nasz bohater jest kimś wyjątkowym (ja to wiedziałam od pierwszego spotkania, hihi)

Obserwujemy skoki. Entuzjazmu naszego kibica nie sposób opisać. Pomimo 10 stopni mrozu, nie przestaje podskakiwać, machać flagą i krzyczeć - oj, niesie to ulubionych zawodników daleko, daleko... W przerwach między kolejnymi seriami skoków do zabawy i dopingu zagrzewają kibiców muzyką - Grzegorz Kułaga i słowami - Marek Magiera, w tym czasie p. Jarek znika, by po chwili zaproponować rzecz niesłychaną: dziennikarze i muzycy zapraszają Marka na scenę. Podążam za rodziną Marka, by cały czas dokumentować kolejne małe szczęścia jakie spotykają marzyciela. Jednak nie spodziewałam się takiego przyjęcia, prowadzący zabawę p. Grzegorz przedstawia wszystkim kibicom naszego gościa, mówi o jego marzeniu i wybijając z Markiem rytm na werblach inicjuje falę oklasków! Wow! Cała skocznia jest z nami- podobnie jak rodzice, mam łzy wzruszenia w oczach, za to na Marka twarzy uśmiech od ucha do ucha!!! Cuda, cuda...

Chwilę po ogłoszeniu treści marzenia naszego podopiecznego przy pomocy p. Michała Sieczko dostajemy się bliziutko słynnej bramki i czekamy na p. Adama...

Jest! Jest! Skoczył! Nie wiem nawet na jaką odległość, bo stoję przygotowana do realizacji fotoreportażu... znów niezawodny Miś Krokiewka przychodzi z pomocą, delikatnie obejmuje skoczka i odwraca w naszą stronę... Brawo, Małysz nas zobaczył, wita się z Markiem, Marek jest przeszczęśliwy!!! Wpatrzony w p. Adama krzyczy "Kaki, kaki!", co oznacza: "Skoki, skoki!" - najlepszy skoczek polski prosi o trzymanie kciuków jutro i żegna się z całą gromadą fotoreporterów, my spokojnie wracamy na swoje miejsca, za to Marek tańczy, skacze i macha flagą... i tak do końca zawodów.

Moc spełnionego marzenia działa, oj działa! Wszyscy uskrzydleni wracamy do pensjonatu, po pełnym wrażeń dniu prawdziwie zmęczeni zasypiamy szybko.

28.01
Budzi mnie telefon od Łukasza M., potwierdza, iż właściwe spotkanie dwojga naszych marzycieli - Rafał dotarł spóźnionym pociągiem rano - z p. Adamem, odbędzie się po obiedzie w hotelu, gdzie stacjonują wszyscy skoczkowie. Jesteśmy dziwnie spokojni, bo wczoraj się przekonaliśmy, że moc jest z nami!!!

Około południa zahacza o nas druga marzycielska ekipa z Rafałem i jego mamą na czele, spacerkiem idziemy do hotelu, kolejny raz przekonuję się, iż Adam Małysz ma najwierniejszych kibiców pod słońcem - Rafał jest specjalistą w temacie skoków, zna wyniki i ma pewne przeczucia jak idzie o dzisiejsze skoki, przypominamy z Łukaszem o przygotowaniu pytań i ćwiczymy sytuację samego spotkania. Nie mam wątpliwości, że prawdziwy kibic będzie miał zawsze, o co zapytać... wręczam Rafałowi koszulkę FMM i włączam aparat. Jeszcze chwila, jesteśmy przed czasem, a skoczkowie jeszcze konsumują swój lekki obiad. Wchodzimy na hol hotelowy, a tu kolejna niespodzianka, czekają na nas młodzi skoczkowie kadry z nieco bardziej doświadczonym Robertem Mateją na czele???!!!!

SUUUUPEEER, kolejne niewypowiedziane marzenie spełnione!!! Wczoraj widzieliśmy ich na skoczni, dziś na wyciągnięcie ręki...!

Przygotowujemy zdjęcia do podpisania, sprawdzamy, czy chłopcy nie zapomnieli języka w buzi i czekamy. Pan Adam niepozornie przybywa, wita się słowami: "A myśmy się wczoraj widzieli na skoczni" czym doprowadza Marka do szaleńczej radości. Dalej padają pytania o dietę, warunki skoków na różnych skoczniach i plany na przyszłość - na wszystkie polski mistrz skoczków odpowiada spokojnie i wyczerpująco, nie szczędząc szczegółów, godnych najdociekliwszych dziennikarzy. Czas płynie, a ja obserwuję szczęśliwe twarze naszych bohaterów - marzycieli... spotkanie trwa i trwa, aż trener kadry pyta: jak po polsku mówi się pięć?, by wspomnieć "jeszcze pięć...". Zatem prosimy jeszcze wszystkich skoczków o kilka autografów, dla Rafała na koszulce, dla Marka na dyplomie spełnienia. Jeszcze zbiorowe zdjęcie i żegnamy się, życząc powodzenia na dzisiejszym konkursie... Do zobaczenia Panie Adamie na skoczni!!!

Na skoczni prawdziwe święto patriotyczne, tłum szaleje, flagi biało-czerwone są wszędzie!!! Podczas skoków słychać ryk, śpiew i oklaski, a zawodnicy skaczą coraz dalej. Jak widać nasze kciuki za Małysza pomogły, bo nasz skoczek był tuż za podium - tj. czwarty, ale za to uskrzydlony mocą radości spełnionych marzeń. Cała skocznia szaleje i śpiewa, ale za to niedziela..."

Po zawodach, gdy wracamy ze skoczni Marek cały czas się do siebie uśmiecha. Rodzice mówią, że nigdy taki nie był - ja, choć krótko go znam, widzę to także. Niestety w hotelu docierają do nas smutne wieści o tragedii na Śląsku. Wygląda na to, że tylko Marek pozostaje pod wpływem dzisiejszego spotkania i zawodów, reszta naszej drużyny kibiców zasypia w nastroju zadumy. Po raz kolejny przekonujemy się jak kruche jest życie ludzkie.

29.01.
Trudno nam się podnieść z ciepłych łóżek, może to przeczucie, żeby wstać jak najpóźniej i oddalić moment powrotu do rzeczywistości... Po śniadaniu dowiadujemy się, że zawody mogą zostać odwołane - wszyscy dziękujemy za wczorajsze wydarzenia, jakie dano nam przeżyć wystarcza na kilka kolejnych edycji zawodów. Około godz. 11:00 potwierdzone - druga część konkursu PŚ w skokach narciarskich odbędzie się - w skupieniu obserwujemy tłum zmierzający na skocznię.

Na samym obiekcie sportowym frekwencja równa sobotniej, jednak panuje cisza, spokój, słychać jedynie prośby organizatorów o hołd dla ofiar wypadku na Śląsku. Obserwujemy kolejne skoki sportowców... Ostatecznie nasz mistrz jest 14-sty, pozostaje jednak ulubieńcem publiczności i bohaterem naszego Marka. Na pożegnanie ze skocznią p.Jarek z KREISLA organizuje naszemu marzycielowi kolejną atrakcję do kolekcji przeżyć: wzniesienie się balonem firmowym na wysokość ok. 50 m, skąd rozlega się piękna panorama Tatr - w tym widok na Wielką Krokiew i jej podnóża z perspektywy skoczków!!!

30.01.
Ostatni dzień naszego pobytu spędziliśmy na pakowaniu i spacerach, trzeba wszak pożegnać Zakopane, góry, a dzięki odpowiedniej ilości oscypków zabieramy nie tylko wspomnienia do domu... W drodze powrotnej obserwuje Marka - jest wesoły i uśmiechnięty, wieczorem zasypia śmiejąc się do siebie.

W tym miejscu pragniemy szczególnie podziękować naszemu sponsorowi pobytu - firmie KREISEL, p. Jarkowi za opiekę, zaangażowanie oraz wszelkie niespodzianki - cuda, które spotkały naszego Marzyciela i jego Rodzinę.
Dziękujemy prezesowi BEACH SOCCER POLSKA - p. Michałowi Sieczko i jego ekipie artystycznej, za piękne przyjęcie i pomoc organizacyjną.

Chcielibyśmy też złożyć podziękowanie p. Łukaszowi Kruczkowi, Łukaszowi i Robertowi Matejom, bez których spotkanie z p. Adamem nie doszłoby do skutku.

Wreszcie dziękujemy też wielkiemu p. Adamowi Małyszowi. Wierzymy, że moc spełnionego marzenia poniesie go daleko, do olimpijskiego złota!

Czuję się zaszczycona, że mogłam uczestniczyć w tym magicznym weekendzie. Marku mamy nadzieję, że przeżycia wyprawy do Zakopanego będą uskrzydlać Cię nieustannie...