Moim marzeniem jest:

Zestaw zabawek grających

Sylwia, 8 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Lublin

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2006-11-29

Późnym popołudniem, przy okazji spełnienia marzenia małego Dominika, razem z Gosią P. poszliśmy na pierwsze spotkanie z następną Marzycielką. W klinice hematologii i onkologii dziecięcej w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym odwiedziliśmy ośmioletnią Sylwię. Jest to wesoła i radosna dziewczynka, która swoim śmiechem momentalnie "zaraża" całe otoczenie: Szczerze mówiąc mieliśmy z Gosią trochę stracha przed tym spotkaniem, ponieważ Sylwia cierpi na dziecięce porażenie mózgowe i w związku z tym nie jest w stanie wyartykułować swojego marzenia. Ale jak zwykle okazało się, że zupełnie niepotrzebnie się martwiliśmy.

W konsultacji z mamą i panią Małgosią psycholog, oraz w oparciu o własne obserwacje szybko ustaliliśmy, że najlepiej będzie przynieść Sylwii zestaw zabawek. Dowiedzieliśmy się, że naszej Marzycielce najwięcej radości sprawia wszystko, co gra i mieni się kolorkami Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak tylko zakasać rękawy i zabrać się za spełnianie marzenia naszej Sylwii.

 

Autor: Kamil S.

spełnienie marzenia

2006-12-04

Wtorek popołudniu. Zaraz po obiadku Gosia P. i ja postanowiliśmy zabawić się w Świętego Mikołaja i Mikołajkę. ( a Gosi syn to też Mikołaj:) i przynieść naszej małej Sylwii worek z prezentami. Kiedy weszliśmy na salę, w której leżała dziewczynka trafiliśmy na końcówkę posiłku. Poczekaliśmy więc grzecznie i przy okazji porozmawialiśmy z naszą panią Małgosią i z jej sympatyczną stażystką. Kiedy już weszliśmy drugi raz na salę Sylwia nie bardzo zdawała się zwracać na nas uwagę, ale szybko udało nam się to zmienić. Co prawda na misia z pozytywką dziewczynka pozostała niewzruszona, ale za to magnetofonie z pięcioma różnymi melodyjkami i mrugającymi wielokolorowymi światełkami od razu zwrócił jej uwagę. Sylwii niesamowicie przypaładła ta zabawka do gustu. Z uwagą patrzyła na światełka i bardzo żywo reagowała na grającą muzyczkę. Na początku się uśmiechała, a później uśmiech przeszedł w śmiech. Ale nie był to taki zwyczajny śmiech. Dziewczynka śmiała się tak, jak tylko potrafią dzieci - szczerze, radośnie i bez żadnych oporów. Aż brak mi słów, żeby to opisać, ale każdy, kto choć raz słyszał śmiejące się niemowlę doskonale wie o czym mówię. Momentalnie wszyscy na sali zaczynaliśmy się śmiać razem z Sylwią, więc co chwilę harmider korytarza przeszywały nasze radosne śmiechy: Gosia nawet zastanawiała się czy jest sens w ogóle dawać następne prezenty, bo już chyba żaden nie przebije kolorowego radyjka. Ale zaryzykowaliśmy i wyciągnęliśmy grzechocząco- grającego kwiatuszka. I pomimo, że na jednym z płatków było nawet lustereczko, nasza Marzycielka wróciła do radyjka. W ogóle nie chciała go wypuścić z rąk. Ale mieliśmy jeszcze jedną niespodziewankę. Taką białą zabaweczkę, też trochę w formie radyjka. I zdawało się, że to było to. Też mrugały kolorowe lampeczki, a zamiast melodyjek były piosenki o zwierzątkach śpiewane po polsku. Bardzo się Sylwii ta zabawka spodobała, ale jednak niebieskie radyjko okazało się bezkonkurencyjne: Już nawet nasza Marzycielka nauczyła się sama wciskać guziczek, żeby włączyć melodyjkę.

Nie chcieliśmy już przeszkadzać dziewczynce w zabawie i rozwijaniu talentu muzycznego, więc powoli zaczęliśmy się zbierać. Sylwia tak bardzo polubiła Gosię, że nie chciała jej wypuścić. Obyło się jednak bez rozpaczy i zaraz po nieudanej próbie skonsumowania przez Sylwię dłoni Gosi;) podarowaliśmy naszej Marzycielce Dyplom Marzyciela i pozwoliliśmy jej dalej cieszyć się nowymi zabawkami. Poza tym Sylwia musiała wypoczywać żeby być w formie, bo na drugi dzień wracała do domu, gdzie czekała na nią starsza siostra - Patrycja.

 

Autor: Kamil S.