Moim marzeniem jest:

Rower górski

Czarek, 11 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2006-02-26

Pod koniec lutego udaliśmy się na spotkanko z naszym nowym marzycielem Czarkiem. Pomimo obaw udało nam się nie zgubić w drodze, tak więc na miejsce przybyliśmy o czasie.

W domu przywitała nas mama Marzyciela, jego starsza siostra Paulinka oraz oddana na przechowanie mała kuzynka, która by dodać sobie powagi postarzyła się podczas przedstawiania o dwa lata. Rychło jednak okazało się, że i tym razem sprawdza się porzekadło o krótkich nogach kłamstwa. Mała kuzynka została zdemaskowana przez Paulinkę, a nogi okazały się krótkie, bo pięcioletnie. Niezrażona tym jednak kuzynka realizowała swój plan bycia duszą towarzystwa, co przychodziło jej łatwo, ponieważ razem z wiekiem ubyło jej również dostojeństwa i powagi, które w jej mniemaniu cechują siedmiolatki.

Wróćmy jednak do naszego marzyciela. Czarek okazał się chłopcem troszkę skrytym, a jego onieśmielenie naszą wizytą nie poprawiało sytuacji. Przygotowane przez nas lodołamacze (książeczka o historii ferrari oraz samochód do złożenia z możliwością tuningu), nie wywarły na chłopcu większego wrażenia, a raczej nie miały szans tego wrażenia wywrzeć, ponieważ wylądowały na stole nie rozpakowane.

Agata udała się na rozmowę z mamą, ja natomiast próbowałem nawiązać rozmowę z Cezarym. Czarek okazał się twardszy niż podejrzewałem, tak więc musiałem się mocno napocić, aby wciągnąć chłopca do rozmowy. Sprawy nie ułatwiał fakt, iż Czarek w życiu nie spotkał żadnego wolontariusza - czyli mnie, a ja w życiu nie spotkałem żadnego marzyciela - Cezarego. Jednym słowem po raz pierwszy znaleźlismy się w takiej sytuacji. Siedzieliśmy więc przez chwilę w milczeniu oglądając w telewizji 1198452 odcinek Santa Barbary, starając się zrozumieć, czemu ta pani z kręconymi włosami jest taka zła na pana w garniturze. Odpowiedź tkwiła jednak jakieś sto odcinków wcześniej... Nasze próby były więc skazane na niepowodzenie.

Wkrótce jednak pierwsze lody zostały przełamane. Czarek pokazał nam swój pokój oraz zdjęcia TIR-a z przyczepą na samochody osobowe, które zrobił telefonem. Pochwalił się również, że mógł sobie obejrzeć tę wielką ciężarówę od środka. Okazało się, że Czarek jest wielkim fanem motoryzacji. Samochodziki poustawiane w równych szeregach na półkach noszą ślady licznych crash testów.

Chłopiec podczas tego spotkania nie zdecydował się ujawnić nam swojego marzenia. Mama Czarka poczęstowała nas przepyszną roladą własnej roboty, po czym umówiliśmy się na kolejne spotkanie i mile żegnani przez całą rodzinę opuściliśmy gościnny Zagościniec.

inne

2009-06-02

Piątek był dla nas szalonym dniem. Ostatnie przygotowania do spotkania z Czarkiem naładowały dodatkowo nasze bateryjki. Po godz. 15 odebraliśmy naszego marzyciela z Dworca Warszawa Wileńska i pojechaliśmy "w miasto" szukać odpowiedniego roweru. Wiedzieliśmy, że Czarek marzy o czarno-srebrnym sportowym rowerze - takim, na którym można by skakać po parapecie sąsiada lepiej niż koledzy z podwórka.

Oczywiście wcześniej udało nam się nawiązać kontakt z bardzo sympatycznym właścicielem sklepu Bikeman, który obiecał wprowadzić chłopca w rowerowy świat. Czarek nic jednak o tym nie wiedział a my udając, że nie wiemy dokąd pojechać kluczyliśmy po praskich uliczkach. W końcu dotarliśmy do sklepu znajdującego się prawie na peryferiach warszawskiego Gocławia. Możecie sobie wyobrazić jak wielkie było jego zaskoczenie gdy po wejściu do środka chłopiec zobaczył kolorowy napis "WITAMY CZARKA" przyozdobiony kolorowymi balonikami.

Nasz zaprzyjaźniony właściciel sklepu, Pan Michał, od razu przeszedł do rzeczy. Oprowadził nas po swoim królestwie, bardzo rzeczowo opowiadając o różnych typach rowerów, ich przeznaczeniu i właściwościach oraz różnych ciekawostkach. Czarek tego dnia był w sklepie gościem honorowym! Potem nadeszła najważniejsza chwila - wybór wymarzonego roweru. Wydawało nam się jednak, że Czarek znalazł się w nie lada opałach, bo było naprawdę z czego wybierać. Zastygliśmy w oczekiwaniu, ale chłopiec od razu wiedział czego chce. Trochę onieśmielony, z opuszczoną buźką, szepnął mamie do ucha, wskazując na piękny, wyczynowy, tytanowy rower z super grubymi oponami. - To TEN!

Potem trzeba było oczywiście dobrać odpowiedni kask, bo jak potwierdził Pan Michał żaden prawdziwy sportowiec, nie miałby odwagi wsiąść bez kasku na TAKI rower! Czarek wybrał sobie bardzo oryginalny kask w kolorze roweru ze wspaniałym srebrnym orłem na boku - rzeczywiście w takich jeżdżą tylko zawodowcy!

Sprzęt należało jak najszybciej wypróbować, więc wyszliśmy przed sklep. Czarka jednak w dalszym ciągu trzymała lekka trema a może po prostu chciał się porozkoszować chwilą - w każdym bądź razie test zaczął od kierownicy - czy dobrze układa się w rękach i czy lekko się obraca, po jakimś czasie przeszedł do opon - czy dobrze odbijają się od chodnika i hamulców - czy dobrze hamują, potem pedały - delikatnie obracając je najpierw do przodu potem do tyłu, następnie siodełko - czy wygodne i dobrze ustawione. Przez cały ten czas jednak nie usiadł na rower ani razu. Po jakiejś godzince - gdy nikt nie patrzy,ł a ja i Rafał zajęliśmy się rozmową z Mamą - nadszedł w końcu czas na punkt kulminacyjny - honorowa rundka przed sklepem.

Kiedy wróciliśmy do Zagościńca, Czarek od razu schował rower do garażu zabezpieczając go przed niepożądanym dostępem obcych (ktokolwiek by to był - siostra czy przybysze z kosmosu). Jednak już po chwili nie wytrzymał i gdy wraz z Mamą i Rafałem piliśmy herbatę, Czarek wymknął się z siostrą Paulinką na podwórko. Gdy po paru minutach wyszliśmy za nimi, oczom naszym ukazał się niesamowity widok. Czarek śmigał dookoła domu, od czasu do czasu próbując wjechać po schodkach na ganek.

Nawet żegnając się z nami nie chciał zejść z roweru. Mamy tylko nadzieje, że wieczorem nie próbował przekonywać rodziców, że grzeczne dzieci śpią zawsze ze swoim wymarzonym rowerem.