Moim marzeniem jest:

Samochodzik akumulatorowy

Dawid, 4 lata

Kategoria: dostać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • "Kobiety w środę wieczorem"

pierwsze spotkanie

2007-10-28

Dawidek, rozbrajająco uśmiechnięty i niezwykle ruchliwy chłopczyk zawrócił nam w głowach. Czekaliśmy z niepokojem, jakie marzenie ma ten malec, bo wiedzieliśmy, że nam nie "odpuści". Okazało się, że zadanie, jakie przyjdzie nam wykonać nie jest zbyt trudne, ale zważywszy na temperament Dawida, trzeba spełnić jego marzenie jak najszybciej. Oczywisty przecież dla każdego kto zna Dawidka jest fakt, że nie będzie cierpliwie czekał, żeby zasiąść w swoim aucie na akumulator.

Czy uda nam się zadowolić gusta Dawida? Czy autko będzie wystarczająco duże, kolorowe, szybkie, modne? Zobaczymy. Chcemy, znowu cieszyć się widząc na buzi Dawida promienny uśmiech. Do dzieła.

inne

2007-11-29

"A do bagażnika wejdzie?" - spytał Piotr, niosąc duuuże śliczne akumulatorowe autko. "Pewnie, że wejdzie!... Tzn. chyba wejdzie. Tzn. chyba nie wejdzie.". Tzn. nie wszedł! Za mały bagażnik na tak wielkie marzenie. "To może z tyłu, na siedzeniach pasażera?" - nie ustawał w propozycjach Piotr. "Może.". "Może, gdyby nie zderzaki i koła." Pozostała opcja miejsca obok kierowcy. Jedyna. Musiała się sprawdzić. Sprawdziła się! Ale tylko dzięki nieziemskim akrobacjom Piotra! Autko, zapięte w pasy, po mojej prawej stronie, Monia i Piotruś z tyłu i ja za kierownicą, byliśmy gotowi do drogi. "Bądź gotowy dziś do drogi; drogi, którą dobrze znasz." to słowa piosenki. Nie stały się niestety mottem przewodnim; bez mapy i wskazówek innych użytkowników ruchu nie trafilibyśmy do celu.

Naszym celem był dom, w którym razem z mamusią i dziadkami mieszka cudownie radosny Dawidek. Gdy zobaczył naszego Piotrusia idącego w jego kierunku z autkiem na plecach... szczęście rozbłysnęło jak wiosenne słońce. Nie mieliśmy wątpliwości, że to jest właśnie TO, o czym marzył Dawidek. Posadzony za sterem krążownika pokojowych dywanów oniemiał ze zdziwienia, że. że to auto jedzie! Samo! Bez pomocy mamy! A tylko z pomocą stópki! Tej malutkiej, Dawidowej! A jak jedzie to świeci! Reflektorami! I wtedy widać wszystko! Nogi mamy, po których można przejechać też.

Fakt, auto jeździ. To okazało się jednak za mało. dla Piotra. Zrobił z krążownika samochód latający! Zachwycił tym Dawidka do tego stopnia, że mały nie zważał na lejący się po czole naszego dzielnego wolontariusza pot, na pracujące ostatkiem sił bicepsy, nawet na prośby mamy. Chciał latać, latać, latać. Dawidku! Życzymy Ci szerokiej drogi i nigdy nie kończącej się mocy pod maską!