Moim marzeniem jest:

Wycieczka do Paryża

Iza, 16 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2009-03-28

Do Izy wybrałyśmy się w sobotnie popołudnie. Pogoda napawała nas radością, w powietrzu czuć było już powiew wiosny, dzięki temu z jeszcze większym uśmiechem weszłyśmy na oddział szpitala.
Nasza nowa Marzycielka to 16-letnia Iza, która na pozór wydaje się zwykłą nastolatką. Jednak, jak się okazało później okazało, jest nadzwyczajna.
Na lodołamacz wybrałyśmy kosmetyczkę z kilkoma kobiecymi "niezbędnikami" - co każda z nas, kobiet, uwielbia! Nie pomyliłyśmy się. Iza bardzo ucieszyła się z naszego prezentu i wiedziałyśmy wszystkie, że na pewno będzie z niego korzystała.
Na początku spotkania nasza Marzycielka nie chciała nam zbyt dużo o sobie mówić - bo przecież o sobie nie mówi się od tak wszystkim. Dlatego musiałyśmy same wyciągać informacje od Niej i o Niej. Udało się! Uwielbia spędzać czas z przyjaciółmi, w obecnej chwili niestety, przez częste wizyty w szpitalu, musi te spotkania trochę ograniczyć...
Nasza Marzycielka ma niespotykane dziś umiejętności - niedawno nauczyła się szydełkować, samodzielnie zrobiła już jedno dzieło.

Czas szybko mija, a my jednak przyszłyśmy do Izy z pewnym zadaniem... MARZENIE! Chcemy poznać to największe Marzenie. I tu pewien problem. Dałyśmy spore zadanie do wykonania naszej Marzycielce... Chwila zastanowienia przedłużała się... Dlatego też stwierdziłyśmy, że poczekamy jeszcze jakiś czas i dopiero przy kolejnym spotkaniu Iza podzieli się z nami swoim Marzeniem. Chcemy przecież, by marzenie było to największe!
Zatem czekamy i mamy nadzieję, że już wkrótce uda Nam się poznać marzenie Izy.
 

spotkanie

2009-05-04

Tym razem Iza przygotowała się na nasze spotkanie. Dokładnie przemyślała temat marzeń.
Ponieważ bardzo lubi poznawać nowe kraje i kultury, w przyszłości chciałaby zwiedzić wieczne miasto Rzym zobaczyć Coloseum i starożytne ruiny. Jej pozornie spokojna natura kryje w sobie wiele tajemnic. Iza uwielbia szybkie skutery.
Jej największym marzeniem jest jednak wycieczka do Paryża. W Paryżu Nasza Marzycielka chciałaby zwiedzić Katedrę Notre-Dame i Luwr. Tam wreszcie będzie mogła zobaczyć wiele eksponatów, które do tej pory widziała tylko na zdjęciach. Oczywiście nie wyobraża sobie podróży bez przejścia Aleją Pól Elizejskich i wejścia na wieżę Eiffla. Na wycieczce obowiązkowo musi być jeden dzień szaleństwa w Disneylandzie.

Jeśli chcesz pomóc nam spełnić marzenie Izy skontaktuj się z naszymi wolontariuszami:
Ewelina: ewela_162@o2.pl

spełnienie marzenia

2010-09-20

Spełnienie marzenia Izy nie rozpoczęło się najlepiej J Nie dość, że pogoda przed odlotem z Warszawy była, delikatnie mówiąc, nie za ładna, to na dodatek na lotnisku przeprowadzona została ewakuacja. Mój osobisty poziom stresu, związany z pierwszym przeze mnie realizowanym marzeniem wyjazdowym, osiągnął w tym momencie poziom krytyczny. Iza natomiast niewzruszona spokojnie czekała na odprawę i odlot samolotu. Warszawa pożegnała nas strugami deszczu. Czego innego doświadczyliśmy zaraz po przekroczeniu granicy chmur. Naszym oczom ukazał się bezkresny błękit, który jednakowo nas zachwycił. Dalsza podróż samolotem przebiegła już bez przygód i około godziny 18 wylądowaliśmy bezpiecznie w zatłoczonym o tej porze Paryżu.

Po wstępnych malutkich problemach ze znalezieniem wejścia do ambasady niestrudzeni postanowiliśmy wybrać się jeszcze na nocny spacer po centrum Paryża. Był on prawdziwie nocny, gdyż zmęczenie poczuliśmy dopiero około godziny 2. Pomimo tego obowiązkowy punkt stolicy Francji, wieża Eiffla, po wieczornym spacerze nie był już dla nas obcy.

Drugi dzień przywitał nas pięknym słońcem. Zachęceni wydarzeniami poprzedniego wieczoru ponownie swoje kroki skierowaliśmy ku wieży wybudowanej przez pana Eiffla. Korzystając z upału, jaki panował, postanowiliśmy odetchnąć od tłumu turystów na rejsie po Sekwanie. Był to strzał w dziesiątkę, gdyż drobne kropelki wody odbijające się od powierzchni statku skutecznie chroniły nas przed skutkami przegrzania słonecznego. Zakończenie naszej rzecznej przygody zbiegło się w czasie z pogorszeniem pogody. Nie przesadzajmy, nie padało ani nie było zimno, po prostu słońce „odmówiło posłuszeństwa" J Korzystając z chwilowego ochłodzenia przespacerowaliśmy się po Polach Elizejskich i zjedliśmy pyszny obiad. Czym byłby obiad bez późniejszej krótkiej popołudniowej drzemki? Udaliśmy się więc do ambasady by rozplanować dalej dzień. A był to dzień jak się później okazało niezwykły i ekscytujący. Po odwiedzeniu Łuku Triumfalnego postanowiliśmy skorzystać z wind wieży Eiffla i odwiedzić taras widokowy. Paryż nocą robi niezwykłe wrażenie, szczególnie z wysokości 275 metrów. Moc świateł i feria barwa sprawiają, że przychodzi na myśl tytuł piosenki U2 - „City of blinding lights". Tak o to zakończyliśmy dzień drugi - ponownie grubo po północy (co prawda nie ułatwiło nam to porannego wstawania do Disneylandu o 6 rano, ale nie uprzedzajmy faktów :P).

Początek trzeciego dnia był dla nas jak najgorszy senny koszmar. Z jednej strony „zarwana" noc przy wieży Eiffla, z drugiej perspektywa wrażeń w Disneylandzie. Co wybrać? Łóżko? Disneyland? Trudny wybór, ale pomimo początkowego zniechęcenia w dobrych humorach udaliśmy się, by odwiedzić magiczny świat dziecięcej fantazji. Po podróży, która nie trwała zbyt długo (choć do najprzyjemniejszych nie należała - godzina porannych dojazdów do pracy i zapchany do ostatniej szpilki pociąg J) rzuciliśmy się w wir szaleństwa. Iza jasno stwierdziła, że małe karuzele i atrakcje nie są dla niej, dlatego zaczęliśmy zwiedzać szalone rollercoastery. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że każdy przejazd powtarzaliśmy po ok. 5 razy J Ale szczęśliwie nikt z nas nie nabawił się choroby lokomocyjnej. Po mocy atrakcji w Disneylandzie cali i zdrowi, choć totalnie wykończeni, powróciliśmy do ambasady i po raz pierwszy (i jedyny :P) nie odwiedziliśmy wieży Eiffla. Rekompensatą tego był widok z okna, który i tak ukazywał tą górującą nad Paryżem budowlę.

Podczas śniadania czwartego dnia zgodnie stwierdziliśmy, że warto byłoby odwiedzić dobrą znajomą Leonarda da Vinci - Mona Lisę. Dlatego też na naszym turystycznym celowniku zagościł Luwr. Ujrzenie go w całości i przedarcie się przez wszystkie jego komnaty i zakamarki nie było łatwym zadanie, szczególnie w tak krótkim czasie, jednakże nam się udało. Kodeks Hammurabiego, Wenus z Milo, Nike z Samotraki czy wspomniana już wyżej Mona Lisa to nie jedyne zabytki, które odwiedziliśmy podczas długiego spaceru po „czeluściach" tego prawdopodobnie najbardziej znanego muzeum na świecie. Zachwyceni tym, co ujrzeliśmy, udaliśmy się na spacer po przedpolu całe kompleksu pałacowego. Nie omieszkaliśmy się również poopalać, tzn. odpocząć nad brzegiem fontanny w promieniach pięknego wrześniowego słońca J. Po odpoczynku udaliśmy się na dalsze zwiedzanie, tym razem do zabytkowego pałacu, w którym mieści się ambasada Polski. Zachwyceni pełnymi przepychu wnętrzami epoki napoleońskiej wiedzieliśmy już, co będziemy robić wieczorem. Przecież dzień bez wieży Eiffla jest dniem straconym. Dlatego nasze kroki skierowaliśmy w stronę Trocadéro. Nie mogliśmy nadziwić się cudowną panoramą miasta z górującą nad nim wieżą Eiffla, podświetloną przez tysiące małych lampeczek mrugających w zsynchronizowany sposób. Jakby świateł i blichtru było nam mało, następnym punktem wieczornej lub jak kto woli nocnej wycieczki było Moulin Rouge ze słynnym czerwonym wiatrakiem i rewią oraz plac Pigalle. Po tylu atrakcjach wróciliśmy wycieńczeni do ambasady, ale zdecydowanie usatysfakcjonowani.

Piąty dzień przywitał nas pięknym, paryskim słońcem. Jako, że była to niedziela, na ulice wyległy tysiące paryżan, rządnych odpoczynku na łonie natury w pobliskim parku po trudach całego tygodnia. Również my daliśmy się ponieść tej atmosferze i niedzielny Paryż przemierzaliśmy prawie wyłącznie na piechotę, krążąc od parku do parku, od Notre Dame po Place des Vosges. Dopiero popołudnie dało dłuższą wyprawę, bo aż do przebudowanej z wielkim rozmachem przez byłego prezydenta Francji François Mitterranda nowoczesnej dzielnicy La Défense. Wywarła ona na nas ogromne wrażenie, a szczególnie to wrażenie wywarł Wielki Łuk, znajdujący się na przedłużeniu Paryskiej Osi Historycznej. Po dużej dawce nowoczesności nabraliśmy ponownie ochoty na klasykę Paryża, a więc na odwiedziny wieży Eiffla ze strony Trocadero. Tym jakże interesującym akcentem zakończyliśmy zwiedzanie dnia piątego.

Szósty, ostatni dzień, ponownie przywitał nas pięknym słońcem. Żal nam było wyjeżdżać, ale by nie spóźnić się na pociąg, a co za tym idzie na samolot, musieliśmy odłożyć na bok sentymenty i tempem wręcz sprinterskim udać się na lotnisko. Do samolotu wsiedliśmy około godziny 19, by po niespełna dwóch godzinach ponownie przywitać chłodną Warszawę. Po opuszczeniu samolotu zgodnie stwierdziliśmy, że wyjazd bezwzględnie należy zaliczyć do udanych.