Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
0000-00-00
Do Łukasza wybraliśmy się w przepiękne sobotnie popołudnie. Gdy dotarliśmy do sali, w której przebywał Marzyciel poczułam się jak ryba w wodzie, bowiem od razu otoczyło mnie trzech młodych dżentelmenów - każdy na swój sposób probował zwrócić na siebie uwagę. Przemek dobrze wiedział co robi zostawiając mnie w tak doborowym towarzystwie... Chłopcy byli w kapitalnych nastrojach, początkowo próbowałam ich jakoś okiełznać - bezskutecznie... Z czasem to oni okiełznali mnie. Już wyglądałam Przemka, który rozmawiał z mamą chłopca, kiedy wreszcie udało mi się poskromić szalona gromadkę.
Łukasz jest niebywale rozmownym i wesołym 11-latkiem. Bez wytchnienia mówił o swych zainteresowaniach, idolach i  planach, o karcie rowerowej. Gdy Przemek do nas dotarł, nadszedł czas na odkrycie marzenia ... Błyszczące oczy wskazywały na to, że bardzo  pragnie nam je wyjawić. W jego marzeniu znalazło się miejsce dla całej rodziny, bowiem pragnie On spędzić w ich towrzystwie kilka dni nad naszym polskim morzem. Oczyma wyobraźni widział morze i plaże na której powstają rozmaite budowle, choć jeszcze nigdy nad nim nie był. Mamy ogromną nadzieje że już niedługo będzie mógł nam zrelacjomnować faktyczne przeżycia z pobytu nad wymarzonym morzem... bo przecież marzenia się spełniają.
Żeby tak się stało potrzebujemy Twojej pomocy:
Iza Długołęcka, mail: isula@poczta.fm, tel.: 501-679-682
Natalia Studzińska, mail: studzia@wp.pl, tel. : 696-080-173
inne
2009-06-25
Realizacja marzenia wyjazdu nad morze
Łukasz Sobolewski
Z Łukaszkiem i jego rodziną  spotkaliśmy się już na miejscu, czyli na Helu. Przywitała mnie trójka  wesołych dzieci czyli Łukaszek, jego dwie młodsze siostrzyczki -  pięcioletnia Wiktoria i dziewięciomiesięczna Kinga i ich rodzice.  Przywitał nas też gospodarz naszego przepięknego pensjonatu. Od razu  po krótkim przywitaniu wyruszyliśmy na spacer zwiedzić okolicę.  Okazało się, że mieszkamy w samym centrum Helu, nad samym morzem.  Z balkonu sypialni wyłonił się piękny widok na samo morze. Wszyscy  byliśmy zachwyceni. Wieczór spędziliśmy na molo. Następnego dnia  postanowiliśmy zwiedzić fokarium. Mieliśmy szczęście, bo woda była  przejrzysta i doskonale widać było pływające foki. Niektóre nawet  zatrzymywały się blisko nas i pozowały do zdjęć, które robił  Łukasz. Wrzucaliśmy też pieniążki do okrągłego pojemnika po którym  monety kręciły się w kółko. Bardzo ważnym wydarzeniem było spotkanie  z burmistrzem Helu. Zaprosił nas do siebie, ponieważ bardzo chciał  poznać Łukaszka. Dzieci dostały prezenty a także zaproszenie do  kilku miejsc na Helu. Zgodnie z poradą burmistrza wyruszyliśmy na  wycieczkę na cypel. Mieliśmy piękną pogodę, dlatego spędziliśmy  trochę czasu na plaży opalając się, mocząc nogi, zbierając muszle  i budując zamki z piasku. Łukasz nie chciał wracać, tak bardzo mu  się podobało. Następnego dnia wyruszyliśmy na wycieczkę tramwajem  wodnym do Gdyni, a tam zwiedzaliśmy okręt Błyskawicę, Akwarium Morskie  i ogromny plac zabaw nad bulwarem nadmorskim. W następnych dniach zwiedzaliśmy  jeszcze Muzeum Rybołówstwa na Helu, byliśmy w Sopocie. Bardzo ważnym  wydarzeniem dla Łukaszka była ponowna wizyta w fokarium, tym razem  jednak Łukasz był oficjalnym gościem. Pracownicy fokarium oprowadzili  Go po muzeum, opowiedzieli ciekawostki związane z fokami, zaprowadzili  do specjalnego laboratorium, gdzie przygotowuje się pokarm dla tych  pięknych zwierząt a następnie Łukasz towarzyszył trenerce przy  samym karmieniu. Nasz marzyciel mógł z bliska oglądać trenowane  foki, niestety nie mógł karmić ponieważ foki nie są tak łagodne  na jakie wyglądają. Mogą nawet ugryźć. Na zakończenie otrzymał  pamiątki z fokarium. Atrakcji było więc mnóstwo każdego dnia. Było  jednak coś na co Łukasz czekał od początku podróży. Było to łowienie  ryb na morzu. Jego tata zabiera go czasami na połów ryb nad rzekę,  jednak wyprawa w morze to co innego. Udało się zorganizować taki  rejs przedostatniego dnia wycieczki. Łukasz cały poprzedni dzień  się przygotowywał. O 5 rano Łukasz już był gotowy. Godzinę później  był już na kutrze i wypływał w morze ze swoim tata i kapitanem łodzi.  Już po 2 godzinach otrzymałyśmy telefon, że chłopiec złowił trzy  duże dorsze na raz. Niesamowita to radość i duma dla każdego rybaka.  Wyobraźcie więc sobie jak czuł się Łukasz gdy po przybyciu do portu  pokazał nam nie trzy , ale 6 ogromnych ryb. Wszystkie złowił……Łukasz.  Wszyscy byliśmy w szoku a turyści już chcieli kupować. Pan Kapitan  pochwalił też Naszego Marzyciela, że mimo fal był bardzo dzielny  i wcale nie narzekał. Kolejną atrakcją tego dnia była przejażdżka  motorówką, którą zorganizował nam nasz gospodarz hotelu. Łukasz  usiadł za sterem i tak pędził, że jego siostra cały czas krzyczała  , żeby zwolnił. Super mu szło a wyprawa była niezapomniana. Cały  wyjazd niestety szybko się skończył, ale w naszych sercach pozostanie  na długo.