Moim marzeniem jest:

Wyjazd do Barcelony i mecz FC Barcelony

Jakub, 17 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Polski Fan Club FC Barcelona

pierwsze spotkanie

2009-08-03

Trzyosobowa grupa wolontariuszy wybrała się na spotkanie z Kubą i z jego rodziną. Drzwi otworzyła nam mama Kuby - Pani Jolanta, która po uprzejmym powitaniu, przedstawiła nam siedemnastoletniego Marzyciela. Kuba cierpi na dystrofię mięśniową, która sprawiła, że chłopak porusza się na wózku elektrycznym, nie zawsze mając jednak siłę, by samodzielnie go obsługiwać. Pomimo choroby, Kuba jest niezwykle pogodnym, otwartym i sympatycznym młodym człowiekiem, od którego wielu zdrowych ludzi, mogłoby uczyć życiowego optymizmu.

Rozmowa z Marzycielem, nie pozostawiła wątpliwości odnośnie jego największej pasji, jaką okazała się być piłka nożna. Kuba marzy, by pojechać do Barcelony, na mecz jednej z czołowych światowych drużyn piłkarskich - FC Barcelona. Poproszony przez nas o kolejne ważne marzenie, podał spotkanie z Fernando Torres’em oraz spotkanie z Robertem Kubicą. 

Mieliśmy okazję zobaczyć pokój siedemnastolatka, całkowicie zdominowany przez motywy futbolowe. Okazało się ponadto, że mimo niesprawności ruchowej, Kuba wspaniale radzi sobie w szkole, zarówno jeśli chodzi o naukę, jak i relacje z kolegami i koleżankami. Poznalismy kilku kolegów chłopca, którzy regularnie odwiedzają go w domu.  

Po załatwieniu niezbędnych fundacyjnych formalności, przyszedł czas na pożegnanie. Choć trudno było nam się rozstać z przemiłą rodziną, którą oprócz Kuby tworzą mama, tata, starszy brat Andrzej i pies Labik, zakończyliśmy wizytę.

 

spełnienie marzenia

2009-08-03

 

Marzeniem Jakuba było kibicowanie FC Barcelonie na jej stadionie macierzystym. O tym samym marzył nasz inny marzyciel, Adrian. Połączyliśmy wyprawę obu młodych kibiców, żeby było im raźniej.

 

Wszyscy musieliśmy wcześnie wstać, aby dotrzeć do Barcelony, gdzie miało spełnić się marzenie chłopców. Bezpieczny zapas czasu przed meczem wymógł rozpoczęcie wyprawy o 6.00 rano na poznańskim lotnisku Ławica. Jakub i Adrian już od wielu dni nie mogli się doczekać meczu swojego ulubionego klubu piłkarskiego, a w dniu wylotu, zniecierpliwienie sięgnęło zenitu.

 

Mecz FC Barcelony z Villarrealem CF miał się rozpocząć dopiero o 20.00, ale młodzi marzyciele chcieli mieć podróż samolotem jak najszybciej za sobą. Podekscytowani zbliżającym się widowiskiem, wciąż powtarzali: „Już nie mogę się doczekać”.

 

Po dotarciu do Hiszpanii i zakwaterowaniu w hotelu, obie rodziny urządziły sobie swoistą „rozgrzewkę” przed punktem kulminacyjnym wieczoru, oglądając jeden z transmitowanych w telewizji meczów La Ligi. Około 18.30, rozemocjonowani ruszyliśmy na pobliski stadion. Na miejscu, młodzi fani futbolu, spotkalisię z przedstawicielami polskiego fanklubu FC Barcelony, od których poza biletami na mecz, otrzymali oryginalne koszulki ukochanego klubu, z własnymi nazwiskami na plecach. Radości było co niemiara, ale oto nadszedł czas piłkarskiego święta.

 

 

Stadion wypełniony sympatykami Barcy rozbrzmiewał mocą kilkudziesięciu tysięcy gardeł, z których wydobywały się zagrzewające do walki pieśni. Nawet kilkuletni mali kibice pełni pasji dopingowali piłkarzy do walki. A było na co popatrzeć. Po kilku sytuacjach i dość wyrównanej grze, padła wspaniała bramka dla gospodarzy. Kibice wstali z miejsc i dali upust swojej radości. Emocje nie opadały, przez cały czas to jedna, to druga drużyna, zagrażała rywalowi. Marzyciele oczyma znawców, bez przerwy obserwowali, oceniali i komentowali rozgrywane akcje. W drugiej połowie po zaciętej walce, gościom udało się wyrównać. Niestety, mimo wysiłków „Dumy Katalonii”, mimo wprowadzenia na boisko gwiazdy - Andresa Iniesty, mecz zakończył się remisem 1:1.

 

To był mecz na miarę spełnienia marzeń, mimo nie do końca satysfakcjonującego wyniku. Wspaniała piłkarska uczta, mogła zadowolić najwybredniejszych fanów futbolu. Co prawda jeden z marzycieli uronił łzę nad brakiem sukcesu ukochanego zespołu, ale smutek nie trwał długo. Siódemka przybyszów z Polski ( a zwłaszcza Kuba i Adrian) rozkoszowała się przecież doskonałymi akcjami, finezyjnymi zwodami, wspaniałymi podaniami, efektownymi paradami bramkarzy, ekwilibrystycznym „szczupakiem”, i smakowała gorycz niewykorzystanych stuprocentowych sytuacji. Wyznanie: „Marzenia się spełniają”, to motto naszej wyprawy, ale też całej fundacyjnej działalności.. Każdemu życzę, aby mógł usłyszeć takie szczere słowa wypowiedziane przez uszczęśliwionego marzyciela.