Moim marzeniem jest:

Samochód na akumulator

Tomek, 3 lata

Kategoria: dostać

Oddział: Szczecin

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Emilka i Konrad

pierwsze spotkanie

2009-12-01

W pierwsze grudniowe popołudnie razem z Marysią i Weroniką udałyśmy się na wzgórze Unii Lubelskiej, aby odnaleźć Tomka, naszego kolejnego Marzyciela. Prawda jest taka, że najpierw musiałyśmy odnaleźć siebie nawzajem, ponieważ Weronika była tutaj pierwszy raz i magiczne hasło "Spotkajmy się przed wejściem K" niewiele jej mówiło. Biegając w koło szpitalnych gmachów udało nam się w końcu zlokalizować siebie nawzajem i namierzyć salę Tomka!
Chłopiec przywitał nas radośnie przebijając 5-tkę z każdą z nas.  Wręczyłyśmy Tomkowi lodołamacz - wielkie autko!
Zabawa fajna, owszem, ale o ile ciekawszą zabawą jest uderzanie wolontariuszek balonem w głowę?
Pobawiłyśmy się z Tomkiem samochodami, troszkę porysowałyśmy potwory i samochody, jednym słowem robiłyśmy wszystko, aby nie dostać po raz kolejny balonem w głowę. Kiedy jednak doszło do kluczowego momentu i zapytałyśmy Tomka o czym marzy, nie było łatwo uzyskać odpowiedź...i niestety jej nie otrzymałyśmy. Tomek jest chłopcem, który ucieszy się ze wszystkiego, ale jakie jest jego najskrytsze marzenie? Nad tym musimy jeszcze popracować. Zakończyłyśmy więc naszą wizytę z planem kolejnego spotkania...Tym razem przyjdziemy bez balonów... ;)

Kolejne spotkanie z Tomkiem odbyło się szybciej niż myślałam. Okazało się, że chłopiec leży na jednej sali z Kamilkiem, któremu w sobotę spełnialiśmy gwiezdne marzenie. Gdy szum wokół ucichł, skorzystałam z okazji i zostałam na chwilę u Tomka, aby spróbować odkryć jego marzenie. I udało się! Tomcio w sekrecie, na ucho zdradził mi o czym marzy... Chcielibyście wiedzieć? Powiem Wam, ale tak w największej tajemnicy, że nasz mały Marzyciel chciałby być kierowcą i dostać ogroooooomne autko do kolekcji, takie na którym będzie mógł jeździć i które miało klakson! Niewielkie wymagania jak na takiego uroczego chłopca, prawda?

spełnienie marzenia

2010-01-09

Relacja… hm… tym razem odstąpię od typowej formy wypowiedzi przypisanej sprawozdaniu. Czemu?… mógłbym po krótce streścić przebieg wydarzeń zaczynając od ciekawej i bardzo emocjonującej podróży, podczas której poddaliśmy pod dywagacje relacje damsko- męskie (i w tym miejscu kłaniam się moim koleżankom z fundacji - Asi i Marysi ;]) po wielkie WOW, jakie ogarnęło mnie gdy zobaczyłem rozmiary samochodu wyścigowego dla Tomka, kończąc na opisie czasu spędzonego z rodzina Marzyciela… Nasza rozmowa mało kogo interesuje, moje wielkie WOW już poszło w eter, więc nie ma co tutaj doszukiwać się drugiego dna, a atmosferę spotkania widać na zdjęciach i nietrudno się domyślić, że nie było nudno ;]… A teraz do rzeczy - ukierunkuję Was na temat, o którym będzie mój krótki wywód…

Rafał - nasz sponsor, przedsiębiorca i fascynat żeglugi morskiej, spytany przez Krzysię (mamę Marzyciela Tomka) dlaczego został fundatorem auta, które było marzeniem jej syna, odpowiedział krótko - „ Gdy moja żona urodziła bliźniaki, obiecałem Bogu i sobie, że za ten dar spełnię w miarę swoich sił marzenie jakiegoś dziecka… Wtedy odnalazłem Fundację Mam Marzenie…”

Taka była historia Rafała…  Ciśnie się na język pytanie dlaczego ludzie zostają fundatorami? Jest wiele powodów - począwszy od osobistych a kończąc na publicznym pokazaniu przykładowo firmy od dobrej strony. I ten pierwszy powód również tyczy się rodziny Tomka. Po ciężkich chwilach, które towarzyszyły im przy chorobie syna i radości jaką doznał spełniając swoje marzenie, również oni zapragnęli w przyszłości pomóc komuś tak samo jak zrobił to Rafał. Posunęli się nawet ku mojemu zaskoczeniu o krok dalej - wyrazili zainteresowanie wolontariatem, co nas bardzo ucieszyło. Bazując na moich skromnych doświadczeniach związanych z fundacją mogę powiedzieć, że zawsze gdy przebywaliśmy z osobami, które przeżywają tragedie z podziwem patrzyłem na siłę jaką posiadają Ci ludzie - jak potrafią się uśmiechać przy tylu życiowych nieszczęściach i z głową skierowaną ku górze mówią, że zawsze będą walczyć, bo w końcu na tym polega życie - na walce… I tym razem dostrzegłem w Rafale i Krzysi (rodzice Tomka) tą siłę i chęć niesienia pomocy właśnie spowodowaną własnymi problemami. Czemu tak jest? Sądzę, że to po prostu leży w naturze człowieka - ból zawsze będzie jednoczył ludzi, zawsze będzie dawał im siłę do jednoczenia się i podjęcia wspólnej walki. Czy jest tak, że ludzie się poddają? Ogarnięty papierosowym dymem (tak, wolontariusze też mają swoje słabostki;]) spytałem  Krzysię, czy zwątpiła podczas choroby swojego synka? Dała mi szybko do zrozumienia, że wraz z mężem zawsze wierzyli, że wszystko skończy się dobrze. Wszystkie inne problemy zeszły na plan dalszy, liczyło się tylko życie ich syna. Walczyli do końca i wygrali!

Często dręczymy się błahostkami i dopiero gdy ujrzymy problemy ludzi, którzy zmagają się z chorobą swoją, bądź bliskich, ludzi, którzy codziennie borykają się z różnie nastawioną do nich codziennością, którzy walczą z zacięciem na twarzy i pragnieniem życia, dopiero wtedy dostrzegamy małe szczegóły tworzące nasze szczęście i zaczynamy patrzeć na świat z innej perspektywy… Tacy ludzie powinni być naszą inspiracją. Powinniśmy ich podziwiać i starać się, by tak jak oni walczyć o lepsze jutro… Więc zacznijmy… od uśmiechu ;)

…”Gdy przychodzę zdenerwowany po pracy do domu to mam ochotę wyżyć się na wszystkich… ale gdy podbiega do mnie mój syn, przytula się do mnie i mówi, że mnie kocha… złość od razu mija i pojawia się uśmiech”…- Rafał - Tata Tomka

                                                                                                                                          
 Fundacja Mam Marzenie o/Szczecin serdecznie dziękuje sponsorom na spełnienie marzenia Tomka!