Moim marzeniem jest:

Pobyt nad morzem

Jaś, 12 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Gimnazjum nr 12 w Poznaniu i pani Wiesława Szymczyk z Przyjaciółmi

pierwsze spotkanie

2010-02-27

Jest niedziela - jedyny dzień tygodnia, kiedy możemy zebrać naszą wolontariacką grupę. Kierunek – północ, trasa na Piłę. Jedziemy  zapoznać  się z  „nowym” marzycielem, dwunastoletnim Jasiem.
 
W progu wita nas mama, a zaraz potem widzimy uśmiechniętą twarz Jasia. Czeka już na nas z niecierpliwością. Dajemy mu w prezencie album o samochodach, bo wiemy, że bardzo lubi je oglądać, podziwiać i porównywać. Album jest dosyć ciężki, więc mama pomaga Jasiowi w rozpakowaniu. Wszyscy podziwiamy piękne zdjęcia wspaniałych samochodów.

W naszej grupie jest wolontariusz Jan. Teraz duży Jasiu opowiada małemu Jasiowi  o kategoriach marzeń. Rozmawiają o zabawach, spotkaniach z ciekawymi ludźmi, wyjazdach. Ale mały Jasio już wie, o co chce nas prosić. Dopiero wrócił znad morza, z Jarosławca i jego marzeniem jest spędzić jeszcze raz tydzień nad polskim morzem, ale tylko wtedy, gdy jest ciepło. Ustalamy optymalny termin wyjazdu: od maja do połowy sierpnia 2010 roku.

Jasio rysuje nam swoje marzenia. Jego drugim marzeniem są klocki LEGO, duuuży komplet, trzecim - książka o samochodach.  Okazuje się, że książek o samochodach chciałby mieć … dużo. Ostatnie głębokie zastanowienie i Jola pomaga Jasiowi  podpisać  rysunki oraz  ponumerować marzenia. Na pierwszym miejscu pozostaje  pobyt nad morzem, najlepiej w miejscowości, gdzie jest ZOO, oceanarium lub inne zwierzątka do oglądania. Mama, po niedobrych doświadczeniach z ostatniego pobytu nad morzem, uczula nas na przystosowanie hotelu do poruszania się na wózku inwalidzkim, a przede wszystkim o możliwość wejścia na plażę. Żegnamy się. No to do lata !!
 

spełnienie marzenia

2010-06-18


W upalną, parną sobotę  czerwca pojechałam z Grzesiem po naszego marzyciela. Jasiu rozłożył się na tylnym siedzeniu samochodu korzystając z kolan mamy jako poduszki, Grzesiu włączył klimatyzację i ruszyliśmy do Kołobrzegu. Po trzech godzinach stanęliśmy przed naszym miejscem docelowym: nowym, kolorowym AQUARIUS - em. Grzesiu odjechał do Poznania   (wróci po nas za tydzień) , a nasza trójka: Jasiu, jego mama i ja zamieszkaliśmy w pięknym apartamencie, rozpakowaliśmy bagaże i poszliśmy przywitać się z morzem.

Kolejne dni spędzaliśmy na poznawaniu szlaków wiodących do głównej atrakcji Kołobrzegu - portu i deptaka łączącego port z molem. Przeszliśmy całe wybrzeże od Arki aż do portu różnymi ulicami, alejkami i deptakami równoległymi do wybrzeża. Naszym ulubionym szlakiem była plaża, mokra i utwardzona po ostatnich powodziowych deszczach. Jasiu rozparty wygodnie w wózku, podziwiał  płynące białe stateczki, łabędzie i wszędobylskie mewy. W części straganowej deptaku kupowaliśmy to, co Jasiowi przypadło do gustu: zabawki, czapeczkę, książeczki… wszystko. 

W południe, chroniąc się przed ostrym słońcem, siadaliśmy w zacienionym miejscu  jednej z wielu urokliwych restauracyjek. Podczas wypoczynku nad morzem zawsze jest istotne jaka będzie pogoda i jakie jedzenie. Pogoda przez cały nasz pobyt była słoneczna z charakterystycznym dla Bałtyku zimnym wiaterkiem. Jedzenie: śniadania i kolacje szykowaliśmy sobie sami, urozmaicone i kolorowe jak to o tej porze roku, na obiad niezmiennie  wszyscy zajadaliśmy ryby, zmieniając tylko gatunki i dodatki do dań.

Oczywiście był też rejs stateczkiem i wylegiwanie się w koszu na plaży, zwiedzanie kołobrzeskiej Starówki. Wracaliśmy do apartamentu zmęczeni świeżym powietrzem i przebytymi kilometrami. Ale na tym się nasz dzień nie kończył. Po krótkim odpoczynku przebieraliśmy się w białe szlafroczki i wędrowaliśmy do hotelowego SPA, które jest wyposażone we wszystkie chyba rodzaje sauny, bicze, baseny, siłownie, salony masażu.

Z kabiny biczującej uciekliśmy z piskiem, bo nastawiliśmy sobie lodowatą wodę. W basenie  Jasiu trząsł się z zimna w kąpieli perełkowej, pomimo, że dla mamy i mnie temperatura była bardzo przyjemna. Jasiu bardzo polubił saunę solankową i kąpiel w jacuzzi. Gdy wsadzaliśmy go do ciepłej, bąblującej wody, to aż piszczał z radości. Każdego dnia oddawaliśmy się urokom SPA przez dwie godziny. Po powrocie do pokoju Jasiowi same zamykały się oczy. Spać, spać, spać. Pobyt bardzo dobrze zrobił nie tylko Jasiowi, ale również zmęczonej mamie.

Za umożliwienie Jasiowi cudownego wypoczynku dziękujemy:
Klubowi Humanitarnemu Gimnazjum nr 12 w Poznaniu,
Pani Wiesławie Szymczyk z Kołobrzegu i jej przyjaciołom,
Pani Barbarze Kędzi dyrektorce SPA AQUARIUS
Panu ratownikowi Dominikowi, który bardzo pomagał nam na basenie.


Relacja: Mirka