Moim marzeniem jest:

Spędzić kilka dni w SPA w Hiszpanii

Sebastian, 16 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2011-01-10

W pewien styczniowy wieczór, wybrałyśmy się do naszego nowego marzyciela - Sebastiana, który mieszka pod Warszawą. Razem z siostrą i mamą czekali już na nasze przybycie. Jako że Sebastian to już duży chłopak od razu przeszliśmy do konkretów - czyli tego co najważniejsze w naszej wizycie - marzenia. Sebastian powiedział nam, że chciałby pojechać na wybrzeże Hiszpanii, do hotelu ze SPA by odpocząć i zregenerować siły po chorobie. Mimo, iż ma wiele zainteresowań np. piłka nożna, to o innych marzeniach raczej nie myślał, bo uważa iż naprawdę przyda mu się taka „odnowa" i odpoczynek w ciepłym kraju. Sebastian opowiadał nam również o szkole, do której ma nadzieję, że wróci po feriach zimowych, o planach na przyszłość, o studiach. Nasz marzyciel jest bardzo sympatycznym i mądrym chłopakiem. Mimo młodego wieku, wie co jest ważne i na czym mu zależy. Razem z Sebastianem i jego rodziną spędziłyśmy w radosnej atmosferze popołudnie rozmawiając o marzeniach.



Jeśli i Ty chciałbyś poczuć radość płynącą z marzeń - pomagając spełnić marzenie Sebastiana skontaktuj się z nami!


Ula Grabińska urszula.grabinska@mammarzenie.org Tel: 601 585 644

spełnienie marzenia

2011-09-05

 

Hiszpańskie marzenie Sebastiana rozpoczęło się wczesnym poniedziałkowym porankiem. O 5.30 wylecieliśmy z lotniska w Warszawie w kierunku wybrzeża słońca - Costa Del Sol. Spędziliśmy tam 7 pięknych dni. Dni bardzo słonecznych, gdyż pogoda nas nie zawiodła i przeważnie słońce świeciło odpowiednio do nazwy miejsca.

Nasza przygoda zaczęła się od samego lotu, ponieważ dla nas wszystkich był to pierwszy raz w przestworzach. Pełni zaciekawienia obserwowaliśmy świat za oknem. Lot trwał 4 godziny, w czasie których udało się złapać trochę snu. Po wylądowaniu na lotnisku w Maladze czekały nas jeszcze dwie godziny jazdy wzdłuż wybrzeża, zanim dostaliśmy się do naszego hotelu. Sam hotel okazał się bardzo przestronny i wygodny, a w dodatku wystarczyło wyjść z budynku i już się było na plaży. Wszędzie dookoła rosły wysokie palmy. Magię miejsca wzmacniało jeszcze to, że wystarczyło się obrócić, a już się miało widok na góry. Dodatkową atrakcję hotelu stanowił duży basen ze zjeżdżalniami oraz siłownia, na której Marzyciel spędzał sporo czasu.

Po przyjeździe i zakwaterowaniu zjedliśmy pyszny obiad. Po obiedzie udaliśmy się na drzemkę, gdyż noc przed wyjazdem była bardzo krótka. Łóżka były tak zachęcające i przyjazne, że nie wypuściły nas ze swych objęć aż do wieczora. Po kolacji nadszedł czas na przywitanie się z lazurowym czystym morzem. Poszliśmy na ciemną, piaszczystą plażę i podziwialiśmy ten nietypowo morsko-górski krajobraz. Drugi dzień upłynął nam na kąpielach -słonecznych i morskich. Mimo, iż woda była raczej zimna, Sebastian i jego tata dzielnie do niej weszli. Leżenie na plaży, odbijanie piłki i bieganie po rozgrzanym piasku wypełniło nam czas do obiadu. Popołudnie spędziliśmy na basenie, robiąc to, co lubimy na wczasach najbardziej - leniuchując i wygrzewając się w słonku. Wieczorem w hotelu odbył się pokaz flamenco, tradycyjnego tańca związanego z folklorem Andaluzji. Występ zrobił na wszystkich ogromne wrażenie. Siostra Sebastiana została zaproszona na scenę, gdzie przystojny hiszpański tancerz uczył ją podstawowych kroków flamenco. Po udanym wieczorze nadszedł czas na sen - musieliśmy nabrać sił na kolejny dzień pełen wrażeń. We środę wybraliśmy się na wycieczkę na Gibraltar. W ten sposób udało nam się w trakcie naszej hiszpańskiej przygody „zwiedzić" dwa kraje - także Wielką Brytanię J. Już z daleka wyróżniała się w górzysto-morskim krajobrazie hiszpańskim wapienna spiczasta Skała Gibraltarska. Zanim jednak wjechaliśmy na teren Wielkiej Brytanii musieliśmy poddać się kontroli granicznej. Na skałę wjeżdżaliśmy specjalnymi busami, zatrzymując się w punktach widokowych. Pierwszym przystankiem był punkt Europa, z którego widać było Afrykę. Powszechnie uważa się, że jest to najdalej wysunięty punkt naszego kontynentu, jednak dalej wysunięta jest jeszcze część Hiszpanii z miastem Tarifa. Zatrzymując się na Europa Point i robiąc pamiątkowe zdjęcia nie można pominąć obiektywem białego wspaniałego meczetu z wysokim minaretem, odcinającego się od skały. Emocji dostarczyła sama jada busami wąską drogą prowadzącą na szczyt skały. Przez okna mogliśmy podziwiać piękne widoki, morze oraz oddalające się coraz mocniej miasto u podnóża Skały Gibraltarskiej. Kolejnym punktem wycieczki było zwiedzanie groty Św. Michała z misterną szata naciekową. Jaskinia ta stanowi jednocześnie salę koncertową. Zwykle przy wyjściu z groty na turystów czekają małpki berberyjskie - makaki czy tez magoty gibraltarskie. Są one dość ciekawskie i niejednego pozbawiły śniadania. Jednak nas czekał zawód. W tym dniu zbyt duża ilość turystów przewijała się w okolicy i nawet te ciekawskie małpki zdołały się zniechęcić. Dlatego też udaliśmy się do kolejnego miejsca, tam, gdzie małpki te są dokarmiane. Całe szczęście te śmieszne stworzonka były obecne, i małe i duże osobniki. Nacieszyliśmy się małpimi figlami, po czym udaliśmy się już do miasta, gdzie mieliśmy czas wolny na zakup pamiątek. Późnym popołudniem wróciliśmy do hotelu. Reszta dnia upłynęła nam na relaksie na basenie. Po kolacji wybraliśmy się jeszcze na spacer brzegiem morza i polowanie na muszelki. We czwartek Sebastian rozpoczął dzień od masażu w SPA oraz ćwiczeń na siłowni. Korzystając z pięknej pogody leniuchowaliśmy na basenie. Pod wieczór nadciągnęły chmury i zaczął padać deszcz, także czas po kolacji spędziliśmy grając w karty. Następnego dnia pogoda była w kratkę. Poranek Sebastian znów rozpoczął od wizyty w SPA. Po południu przejaśniło się, dlatego wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy do pobliskiego miasta - Estepony. Gdy zajechaliśmy na miejsce zerwała się mocna ulewa i trochę przemokliśmy. Jednak po chwili wyszło słońce i już było wszystko w najlepszym porządku. Spacerowaliśmy wąskimi uliczkami tego miasteczka, o charakterystycznym dla terenów Andaluzji charakterze. Jako, że była to pora sjesty musieliśmy poczekać do 17 a nawet 18, aby otworzyli sklepy z pamiątkami. Do hotelu wróciliśmy akurat w porze kolacji. W sobotę słońce powróciło do nas już na dobre. Sebastian rano był na zabiegach, po czym dzień upłyną nam na kąpielach w basenie i nauce pływania. Wieczorem wybraliśmy się na pyszną kolację do hotelowej włoskiej restauracji. Po niej nasz Marzyciel udał się na relaksacyjny masaż. W niedzielę pomału trzeba było myśleć o pakowaniu i powrocie do Polski. Ostatni masaż, ostatni obiad w hotelu, ostatnia dzień. Dużo czasu spędziliśmy nad morzem, korzystając z piasku, wody i słonka. Trochę też pluskaliśmy się w basenie. Po kolacji i pakowaniu wybraliśmy się całą piątką na plażę i tam Sebastian otrzymał dyplom spełnionego marzenia. Po krótkiej rodzinnej sesji fotograficznej wróciliśmy do hotelu, aby złapać trochę snu, gdyż o 4.30 trzeba było wstać. Po wczesnym śniadaniu ruszyliśmy w drogę powrotną.

Wszyscy zrelaksowani po kilkudniowym leniuchowaniu wróciliśmy do Polski. Mimo, iż trochę smutno było wyjeżdżać , jednak pozostaną na długo wspomnienia przypominające o tym pięknym czasie.