Klaudyna

W sobotę pojechaliśmy spełnić marzenie Klaudyny. Wystartowaliśmy o 9:00 spod biura fundacji w ciut zmienionym składzie, ponieważ na pierwszym spotkaniu byłem z Mają, a wczoraj z Martą, Gufi i Piotrem. Kołowaliśmy do Tylicza jakieś 3 godziny jednak, gdy zjawiliśmy się pod domem Klaudyny, gdzie już czekała jej mama by nas przywitać. Gdy wchodziliśmy to Klaudyny była strasznie zdziwiona, ponieważ pierwsze weszły dziewczyny, potem Piotr, a na końcu ja z jej laptopem na ręce i w tedy już było wszystko jasne, w jakim celu ta cała ekipa dotarła. Choć na twarzy Klaudyny nadal było widać zdziwienie i lekką nutką adrenaliny zresztą ja tez miałem niezła adrenalinę. Oki kończę już przynudzac i mówię wam Czytelnicy, że tego, co się tam działo nie da się przekazać w krótkiej relacji.