Moim marzeniem jest:

Łódka wędkarska

Julian, 14 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Szczecin

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2012-06-18

W upalne czerwcowe popołudnie wybrałyśmy się do szpitala przy Unii Lubelskiej, by spotkać naszego nowego marzyciela - Juliana. Idąc z wizytą, wiedziałyśmy od mamy chłopca, że Julek interesuje się wędkarstwem. Myślałyśmy, że siedzenie z wędką to tylko takie małe hobby, którym chłopiec umila sobie czas po lekcjach. Nie sądziłyśmy jednak, że trafiłyśmy na tak wielkiego pasjonata tej dyscypliny. Po wejściu do sali i krótkim przywitaniu wręczyłyśmy Julkowi lodołamacz - zestaw akcesoriów do łowienia dorszy. Dla nas - niezorientowanych w dziedzinie amatorek - pilkery i przywieszki wyglądały jak trochę cięższe breloczki do kluczy. Jednak nasz nastoletni fachowiec dokładnie wytłumaczył nam, do czego one służą. Opowiadał nam też, jak chodził łowić ryby i zanosi je dziadkowi do smażalni. Usłyszałyśmy także o tym, jak nasz marzyciel pierwszy raz płynął prawdziwym rybackim kutrem, kiedy przy lodowatym wietrze i kiepskich warunkach - Julek, choć był najmłodszy na statku, okazał się najtwardszym i najbardziej wytrzymałym członkiem załogi.

Gdy przyszedł czas porozmawiać o marzeniach, zapytałyśmy Julka, czy słyszał, czym zajmuje się nasza fundacja. Opowiedziałyśmy chłopcu o naszych kategoriach marzeń i zapytałyśmy, o czym tak naprawdę marzy. Oczywiście, odpowiedź musiała się wiązać z pasją naszego marzyciela. Julian zdradził nam, że chciałby mieć łódź, którą woziłby innych wędkarzy. Mogłaby być to łódka wędkarska, z wiosłami, ale koniecznie taka, która pomieści 5-6 osób.

Gdy wyszłyśmy z mamą chłopca załatwiać formalności, Julek zdradził Asi i Izie, że chciałby także pojechać na tydzień do Norwegii na połowy dorszy, bo tamtejsze są wyjątkowo dorodne i smaczne. Przekazał też dziewczynom pewną tajemnicę, której dotąd żadne z nich nie chce wyjawić.

Drogi Julianie, urzekłeś nas swoją przeogromną pasją do wędkarstwa. Mamy nadzieję, że jak najszybciej uda się nam spełnić Twoje marzenie i już niedługo zabierzesz nas w pierwszy rejs po łowiskach w swojej rodzinnej miejscowości.

spełnienie marzenia

2012-11-25

Cóż to był za dzień – pełen przygód, niespodzianek i niezapomnianych wrażeń! W ten niedzielny, mglisty poranek razem z grupą wolontariuszek wyruszyliśmy ze Szczecina w stronę Darłowa. Nie przerażał nas siąpiący deszcz i niewysoka temperatura. Już nie mogliśmy doczekać się spotkania z naszym Marzycielem Julianem, którego marzenie miało się tego dnia spełnić – ale to jeszcze była tajemnica!
Jeszcze nie zdążyliśmy wyjechać ze Szczecina, a już zapowiadał się dzień obfitujący w niespodzianki. Jak się wkrótce okazało – pierwszym zaskoczeniem była łódka, która… dotarła na miejsce trzy godziny za wcześnie! Na szczęście udało się wszystko załatwić, choć trzeba było błyskawicznie zmienić dopięty – niemal na ostatni guzik – plan dnia.
Po długiej drodze dotarliśmy wreszcie do Głęźnowa, gdzie już czekała na wszystkich przycumowana do pomostu piękna, zielona łódka wędkarska. Lada chwila miał też zjawić się niczego niepodejrzewający Julek.
Po kilku minutach oczekiwania ujrzeliśmy wyłaniającego się zza mgły Juliana z mamą i bratem. Choć było przeraźliwie zimno i coraz większe krople deszczu zaczynały padać coraz częściej, nasz Marzyciel bez wahania zabrał ze sobą cały sprzęt do wędkowania. W końcu jechał na rodzinne łowienie rybek przy ognisku, bo taki był oficjalny (czyt. przeznaczony tylko dla Juliana) powód wyprawy do Głęźnowa.
Jednak tego dnia o wędkowaniu nie było mowy. Ach, żałujcie, że nie widzieliście miny naszego Marzyciela, gdy niespodzianka wyszła na jaw i okazało się, że właśnie został właścicielem pięknej, zielonej łódki wędkarskiej! Na twarzy Julka naprzemiennie malowało się zaskoczenie z radością!
Po pierwszych oględzinach trzeba było oficjalnie sprawdzić, czy łódka jest faktycznie taka, o jakiej chłopiec marzył i czy pomieści 5-6 osób. Na podkład wsiadł, więc nasz Marzyciel z rodzicami i bratem oraz wolontariuszka, która była święcie przekonana, że po zrobieniu wspólnego zdjęcia, będzie mogła wrócić na ląd. Ale nic z tego! Przecież na pierwszym spotkaniu Julek obiecał rejs łódką, a on – jak podkreślił – słowa dotrzymuje! I wypłynęliśmy w dziewiczy rejs po pobliskich szuwarach. Zgodnie z obietnicą łódka okazała się niezatapialna i nawet niestraszne były jej trzciny, w które uparcie wpływała.
Gdy rejs dobiegł końca, zasiedliśmy wokół ogniska, by zagrzać się, upiec kiełbaski i poznać historie wielkiej tajemnicy dotyczącej łódki. O niespodziance wiedzieli oczywiście wszyscy, oprócz Juliana. Chłopiec przyznał, że niczego się nie spodziewał, ale jest szczęśliwy. Dodał, że łódź jest taka, o jakiej marzył i nawet jej kolor mu się podoba! Obiecał, że nazajutrz z samego rana pojedzie do urzędu zarejestrować jednostkę, by móc oficjalnie zostać jej kapitanem.
Kiedy wszystkie formalności dobiegły końca i odpowiedzi na wszystkie pytania, zebranych wokół ogniska, zostały udzielone – Julek chwycił wędkę i wykorzystując okazję, poszedł złowić jakąś ładną rybkę.
A my, po wspólnym pamiątkowym zdjęciu wyruszyliśmy w drogę powrotną do naszego deszczowego Szczecina.

Drogi Julku, niezmiernie cieszymy się, że mogliśmy spełnić Twoje wyjątkowe marzenie. Mamy nadzieję, że dzięki łódce będziesz mógł nadal rozwijać swoją pasję. Życzymy Ci samych udanych połowów!

Serdecznie dziękujemy także państwu Joannie i Edwardowi Wiemann, właścicielom Ośrodka Wypoczynkowego Spławik w Głęźnowie, dzięki którym mogliśmy spędzić tak cudowny dzień, w tak wyjątkowym miejscu.