Moim marzeniem jest:

czarny laptop z czerwoną obudową, czarną myszką i torbą w kolorowe kropki

Patrycja, 6 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2012-08-13

   Pierwsze spotkanie z Patrycją odbyło się co prawda trzynastego dnia miesiąca, jednak dla nas ten dzień zdecydowanie nie był pechowy. W szpitalu przywitała nas radosna mama naszej podopiecznej oraz ona sama, siedząca na zielonym krzesełku przy różowym stoliku, totalnie skupiona na zabawie – umieszczaniu plastikowych zwierzątek w specjalnym domu. Od pierwszego uściśnięcia ręki nawiązał się między nami kontakt.

   Patrycja okazała się bardzo sympatyczną i rozmowną dziewczynką. Doskonale wiedziała, co to jest marzenie, nie miała też problemu z narysowaniem tego, co w jej główce schowane jest w szufladce z napisem „marzenie”. Spod kilku kresek nakreślonych pewną ręką wyłonił się laptop, który Patrycja bardzo chciałaby mieć, aby oglądać na nim ulubione bajki o przygodach Oggy’ego. Aby jednak mieć absolutną pewność, że nasza Marzycielka dokonała właściwego wyboru, rozpoczęłyśmy rozmowę na temat marzeń z różnych dziedzin. Chciałyśmy wiedzieć, czy Patrycja nie miałaby ochoty spotkać się z jakąś sławną osobą, zobaczyć jakiegoś niepowtarzalnego miejsca, albo na chwilę wcielić się w jakąś konkretną postać. Oczywiście Patrycja chciałaby ujrzeć na własne oczy delfiny, zostać malarzem lub Barbie i spotkać Oggy’ego oraz Hello Kitty, jednak po uszeregowaniu marzeń i tak na pierwszym miejscu, bezdyskusyjnie znalazł się laptop. I na tym w zasadzie mogłyśmy zakończyć spotkanie z naszą małą Marzycielką, jednak atmosfera była tak miła, że chciałyśmy, aby trwało ono jak najdłużej. Kolejne minuty upłynęły nam na pomaganiu Patrycji w robieniu bransoletki z koralików, które przyniosłyśmy na przełamanie pierwszych lodów. Kolorowy wyrób rękodzielniczy Patrycji zabrałyśmy do domu, bo ten pierwszy chciała podarować właśnie nam.

spełnienie marzenia

2013-07-26

Przy realizacji tego marzenia los bawił się z nami w kotka i myszkę. Przez wiele tygodni umawiałyśmy się na spotkanie, zawsze jednak działo się coś nieprzewidzianego, co uniemożliwiało nam wyjazd do rodzinnego domu Patrycji. Zdarzały się już momenty zwątpienia, szybko jednak ustawiałyśmy się do pionu, wierząc, że pokonamy trudności. Ten długo wyczekiwany przez nas dzień nadszedł niespodziewanie, szybko więc zapakowałyśmy w kolorowy papier laptopa i torbę z kolorowe kropki, o których marzyła Patrycja, i udałyśmy się do szpitala, w którym nasza urocza Podopieczna przebywała przez jeden dzień.

Kiedy weszłyśmy do sali, było w niej kilkoro dzieci wraz z rodzicami. Na jednym z łóżek w towarzystwie taty siedziała Patrycja. Trochę się zmieniła od czasu naszej pierwszej wizyty, zdecydowanie urosła, uroczy nieśmiały uśmiech pozostał jednak w nienaruszonym stanie. Na pytanie, czy nas pamięta i wie, po co przyszłyśmy, dziewczynka pewnie kiwnęła głową, poczułyśmy się więc zdecydowanie lepiej. Jak jednak poinformował nas tata, poprzedniego dnia jego córka główkowała przez pół dnia, które to z marzeń ma się jutro spełnić. Tak to – niestety – bywa, kiedy sprawa się przeciąga.

Nasz następny krok był konkretny: przekazałyśmy Marzycielce pięknie udekorowany pakunek, który był jednak tak szczelnie owinięty, że Patrycja musiała walczyć z odwiązaniem wstążki, w czym pomagał jej tata. Na szczęście pod ręką znalazły się nożyczki, więc oboje wyszli z tej potyczki zwycięsko. Najpierw dziewczynka wyjęła torbę i obejrzała ją dokładnie z każdej strony. Potem wzięła do rąk ogromne pudło, z którego wyciągnęła laptopa. Zapytałyśmy, czy o tym właśnie marzyła, na co Patrycja się uśmiechnęła i powiedziała, że to jest to. Choć nasza Marzycielka jest skromną i małomówną dziewczynką, widać było, że się cieszy, czemu przytaknął tata. Jak sam powiedział, w ostatnim czasie Patrycja nie pozwalała robić sobie zdjęć, praktycznie się też nie uśmiechała, dziś jednak dała nam i sobie zielone światło, zaś mocny uścisk, który podarowała nam na koniec, mówił w zasadzie wszystko.

Jako że był to dzień badań, a na oddziale było dość gwarno, nasze spotkanie było krótkie. Nie długość się jednak liczy, lecz jakość: zależało nam nie tylko na przekazaniu Patrycji wyczekiwanego prezentu, lecz także na rozmowie i upewnieniu się, że sukcesywnie powraca ona do zdrowia, z czego bardzo się cieszymy.

Dziękujemy firmie T-Mobile, której zarząd i pracownicy po raz kolejny pokazali, że mają wielkie serca. To dzięki Państwa pomocy mogłyśmy spełnić marzenie Patrycji.