Moim marzeniem jest:

Wycieczka do duńskiego Legolandu

Jakub, 14 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Bydgoszcz

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie - poznanie marzenia

2013-11-20

W piękne popołudnie wybraliśmy się z Tomkiem na wspaniałą wycieczkę do Torunia odwiedzić naszego nowego Marzyciela- Jakuba. Geograficznie nieodpowiedzialni nie przypuszczaliśmy jakie niespodzianki kryje dla nas mapa Polski. Toruń bowiem nie był Toruniem, ale Szembekowem, zatem jak zwykle dotarliśmy do rodziny z przygodami. W drzwiach powitał nas Marzyciel razem z Rodzicami i młodszym bratem Mikołajem, wielbicielem gier planszowych i kluski 'pou'. Marzyciel natomiast to urodzony budowniczy konstrukcji z klocków lego wszelkiego rodzaju. Nasz lodołamacz nie mógł zatem być inny jak samolot z klocków lego. Mikołajowi od razu zaświeciły się oczka, a Kuba jako starszy brat z radością zaproponował, że ułożą je razem. Chłopiec właśnie rozpoczyna zajęcia z grafiki komputerowej- jesteśmy pewni, że uda Ci się stworzyć niesamowity projekt! Po zapoznaniu się z zainteresowaniami Chłopca i jego marzeniami na przyszłość o zostaniu lekarzem chirurgiem- naukowcem przeszliśmy do najważniejszej czynności- poznania marzenia!

Kuba cudownie rysuje powstały więc wspaniałe dzieła- lekarz weterynarii i krokodyl, budowle z klocków lego i niesamowite opakowanie klocków lego Star Wars! Najważniejszym marzeniem Jakuba jest jednak wycieczka do Legolandu w Danii i zobaczenie na własne oczy cudownych budowli z jego ukochanych klocków!

Mamy nadzieję, że dzięki Państwa pomocy uda nam się spełnić marzenie Kuby o pobycie w cudownym mieście marzeń!

spełnienie marzenia

2015-07-08

Dzień 1

Czas poznania i wypływania.

Nadszedł w końcu ten tak długo wyczekiwany dzień, głównie przez rodziców i mnie. Czemu? Ponieważ marzyciel do momentu wydrukowania biletów nie wiedział zupełnie nic. Żył w przekonaniu, że przyjechał do portu w Gdyni tylko po to, aby zobaczyć ceny rejsów, nie spodziewał się zupełnie niczego. Rodzice wykonali doskonałą pracę robiąc naszemu marzycielowi tak wspaniałą niespodziankę. Moment, kiedy marzyciel dowiedział się, że za parę godzin wypływamy w rejs do Szwecji i wycieczkę do Danii był przewspaniały.  Podobnie jak mina Kuby, bo tak ma na imię nasz bohater wyprawy. Kiedy już oswoił się z tym, że jego marzenie zostanie spełnione (trwało to dłuższą chwilę, ponieważ szok był dość spory) Kuba zaczął się pytać kiedy w końcu wypłyniemy, ponieważ nie mógł się doczekać.

Po chwili oczekiwania na odprawę weszliśmy na prom, który poraził nas wszystkich swoimi rozmiarami, już po przekroczeniu progu wszyscy chcieliśmy zacząć zwiedzać statek, dlatego uczyniliśmy to chwilę po odwiedzeniu kajut. Marzyciel był zachwycony atrakcjami, jakie znajdują się na statku, od pana grającego na żywo na różnych instrumentach i śpiewającego, po pokój gier, który sprawił Kubie najwięcej radości.

Dzień 2

Dopływamy do portu i toniemy w słońcu.

To dzień, w którym wszyscy zostaliśmy obudzeni w bardzo przemiły sposób. Jaki? Niestety wstawanie na promie nie jest łatwe, ponieważ jest to godzina 6:30. Dlaczego jest przyjemne? Zawsze na statku, kiedy jest pora wstawania wyłania się z głośników bardzo przemiła melodia, piosenka (której niestety tytułu nie pamiętam), zarówno marzyciel, jego rodzice i brat, jak i ja uznaliśmy, że to bardzo miły sposób na pobudkę.

Po przepysznym śniadaniu na promie i krótkiej chwili oczekiwania dopłynęliśmy do brzegu szwedzkiej Karlskrony, w której czekał na nas autobus, który miał nas zabrać w dalszą podróż, czyli do duńskiej stolicy - Kopenhagi. Przed nami była długa podróż, ponieważ musieliśmy przemierzyć aż 250 km. Podczas podróży Kuba był zauroczony widokami z autokaru, sielskie wioseczki, przepiękne pola, rzeczki. Jednak największe wrażenie zrobiły na nas mosty, niby nic, ale jak się ma wodę na około siebie, a następnie wjeżdza się do tunelu, bardzo interesujące przeżycie, co też marzyciel przeżył ciekawie powtarzając, że wjeżdzamy pod wodę (bo tak rzeczywiście było).

Kiedy już dojechaliśmy do Kopenhagi, ustaliliśmy miejsce i czas zbiórki. Czas wolny postanowiliśmy poświęcić na zwiedzanie. Pierwszym naszym przystankiem był krótki rejs po Kopenhadze, podczas którego zostały nam przyswojone fakty na temat tego pięknego miasta i zabytków się tam znajdujących. Mimo słońca, które nam bardzo dokuczało, ten krótki przepływ malowniczymi uliczkami stolicy Danii był bardzo udany, co też stwierdził nasz marzyciel. Po rejsie postanowiliśmy przyjrzeć się temu miastu od strony pieszej, nie mieliśmy niestety zbyt dużo czasu, ale na szczęście udało nam się dotrzeć do promenad duńskiego Amsterdamu, gdzie ujrzeliśmy bardzo ciekawe występy uliczne, przy których zatrzymaliśmy się na chwilę. Kiedy już nadszedc czas zbiórki, uzbrojeni w ochładzające lody udaliśmy się na miejsce spotkania i ruszyliśmy w dalszą podróż, kolejne 250 km do miejsca naszego tymczasowego zamieszkania, hotelu Scandic.

Dzień 3

Spełniamy marzenie!

 W końcu nadszedł ten dzień, jedziemy! Dokąd? No jak to dokąd? Do LEGOLANDU! Wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani tym wyjazdem, ale najbardziej nie mógł się doczekać nasz Kuba, którego marzeniem było właśnie odwiedzenie tego wspaniałego miejsca. Kiedy dotarliśmy pod same bramy krainy klocków LEGO, czekaliśmy z niecierpliwością na otwarcie tego parku rozrywki. Kuba przed wejściem zaczął dokładnie planować, co zobaczymy pierwsze, a gdzie pójdziemy na samym końcu. Kiedy bramy zostały otwarte zaczęło się szaleństwo, nie tylko nasze, ale też wszystkich zarówno młodszych jak i starszych członków wycieczki (głównie tej męskiej strony :D). Po wejściu do parku szliśmy po kolei wedle wskazań naszego marzyciela, najpierw poszliśmy obejrzeć największy na świecie model z klocków LEGO (statek z Gwiezdnych Wojen), następnie udaliśmy się na jedną z kolejek górskich. Po przejażdżce kolejką udaliśmy się na karmienie pingwinów, których cała masa mieszkała w LEGOLANDZIE. Po szeregu atrakcji postanowiliśmy trochę odpocząć i udaliśmy się na spektakl na żywo, który był dobrym umileniem czasu podczas odpoczynku. Kiedy już wykorzystaliśmy większość atrakcji, od szybkich kolejek górskich, po mokre łódki poszliśmy do MiniLandu, który podobał się Kubie najbardziej. Była tam masa budowli, ludzi, pojazdów, statków, samolotów i wiele wiele innych rzeczy, które wszystkie z podziwem oglądaliśmy, ponieważ realność tego wszystkiego była niesamowita. Kiedy wyszliśmy z parku uznaliśmy, że bardzo chętnie spędzilibyśmy tam jeszcze trochę czasu mimo zmęczenia, które było uzasadnione, ponieważ w parku byliśmy 10 godzin. Kuba bardzo przeżył ten wypad i był bardzo z niego zadowolony, a jego młodszy brat dokonał najsłuszniejszego podsumowania tego wyjazdu "było dużo klockóóów".

 Dzień 4

Wikingowie atakują! Karlskrona wita podróżników.

Czwartego dnia naszej podróży (już niestety powrotnej) po drodze wstąpiliśmy do niezwykle urokliwego miasteczka Roskilde, powszechnie znanego jako miasto wikingów. Nie było ono zbyt duże, jednak zasługiwało na uznanie. W tym malowniczym miejscu udaliśmy się do muzeum wikingów, gdzie mogliśmy zobaczyć łodzie, którymi Wikingowie niegdyś pływali. Ponadto mogliśmy posłużyć się brońmi, których używali, zobaczyć materiały i wszelkie inne rzeczy, które właśnie panowie z rogami na hełmach pożytkowali (rogi na hełmach były tylko legendą, co również zostało nam przekazane :)) Poza bardzo ciekawym muzeum w miasteczku znajdowała sie również wielka katedra, która oszałamiała swoim pięknem. Nie obyło się również bez słodkiej przekąski, która ochłodziła nas w ciepły dzień. Kiedy naszedł koniec zwiedzania udaliśmy się do autokaru i wyruszyliśmy już bezpośrednio do miejsca, gdzie przypłynęliśmy, czyli Karlskrony. Tym razem (niestety) płynęliśmy już w drugą stronę. Żadne z nas nie było z tego faktu zadowolone, a najbardziej nasz marzyciel, który zapytał mamy "zamieszkamy w Danii? Zobacz jak tu ładnie spokój, cisza". Po odprawie udaliśmy się na statek, gdzie, jak poprzednim razem, zostawiliśmy rzeczy w kajutach i poszliśmy pozwiedzać statek (tym razem wiedzieliśmy już gdzie, co jest). Z niecierpliwością czekaliśmy na godzinę 21:00, o której to zaczynała się zabawa na górnym pokładzie, lecz nasz nieśmiały marzyciel wraz z bratem nie odważyli się pójść na parkiet, lecz mimo to świetnie bawiliśmy się oglądając zabawę innych. Kiedy zabawy nadszedł kres zdjeliśmy kolację i udaliśmy się na spoczynek.

Dzień 5

Gdynio witaj ponownie!

Po przemiłej pobudce (zupełnie jak poprzednim razem) wstaliśmy i niestety nadszedł czas opuszczenia promu i końca naszej wyprawy. Kiedy dopłynęliśmy do Gdyni dokonaliśmy ostatecznego podsumowania, w którym Kuba stwierdził, że wyjazd zakończył się sukcesem, a jego marzenie zostało spełnione.

Z przykrością też stwierdziliśmy, że szkoda, że to co dobre, tak szybko się kończy i nadszedł czas pożegnania. Osobiście bardzo przywiązałem się zarówno do marzyciela jak i do Jego rodziny. Było to wspaniałe przeżycie.

DZIĘKUJEMY SERDECZNIE ZA MOŻLIWOŚĆ SPEŁNIENIA TEGO WSPANIAŁEGO MARZENIA WIRTUALNEJ POLSCE, BEZ KTÓREJ BYŁOBY TO NIEMOŻLIWE.

WARTO WIERZYĆ W SIŁĘ MARZEŃ!