Moim marzeniem jest:

trzy duże zestawy LEGO

Piotrek, 7 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2014-06-16

W poniedziałkowe popołudnie udało nam się odwiedzić kolejnego Marzyciela, Piotrka. Mama Marzyciela uprzedziła nas, że chłopiec interesuje się m.in. samolotami oraz lubi gry planszowe. W związku z tym Iza wybrała dla niego grę planszową z samolotami.
Tego dnia Piotrek miał sporo badań, toteż był zmęczony, jednak udało nam się wzbudzić jego zainteresowanie. Po krótkim zapoznaniu i wybadaniu, czym chłopiec się interesuje, przeszłyśmy do sedna, czyli rozmowy o marzeniach. Na pytanie jakie jest jego największe marzenie, od razu odpowiedział, że jest to rower. Dlaczego? Bo ten, który ma jest już za mały. Chcąc upewnić się, czy to właśnie rower jest marzeniem Piotrusia, opowiedziałyśmy mu o kategoriach marzeń naszej Fundacji (kim chciałbyś być? Kogo chciałbyś spotkać?, co chciałbyś dostać? oraz gdzie chciałbyś pojechać?). I tutaj Piotruś puścił wodze fantazji. Po chwili dowiedziałyśmy się, że jego największym marzeniem jest jednak posiadanie restauracji McDonald’s. Następnie usłyszałyśmy, że chciałby od nas dostać 4 miliony frytek, 4 miliony nuggetsów oraz 4 miliony lodów. Na koniec dodał jeszcze, że chciałby jeszcze raz wybrać się do Bułgarii, by móc zjechać po żółtej zjeżdżalni w kształcie zamku. Niestety nasz Marzyciel nie był w stanie od razu zdecydować, które ze wskazanych marzeń jest dla niego najważniejsze i jedyne (no może poza tym McDonald’sem na własność), dlatego też obiecałyśmy Piotrkowi, że zjawimy się niebawem, by jeszcze raz podjąć z nim rozmowę o marzeniach. Mamy nadzieję, że podczas kolejnej wizyty uda nam się dowiedzieć, o czym najbardziej marzy Piotruś.

spotkanie - poznanie marzenia

2014-08-29

Wraz z końcem wakacji nadszedł czas na kolejne odwiedziny u naszego znajomego Marzyciela, Piotrka. Podczas ostatniego spotkania Piotruś oczarował nas swoją niesamowicie bogatą wyobraźnią, która co chwilę podpowiadał mu kolejne piękne marzenia. Niestety w trakcie pierwszej wizyty wybór tego jedynego, spośród tak licznych propozycji okazał się niemożliwy. Dlatego też Piotruś dostał trochę czasu na przemyślenie swojej decyzji.
Już od progu sali Piotruś poinformował mnie, że w końcu udało mu się podjąć decyzję i bardzo chciałby poinformować Fundację o tym, jakie jest jego największe marzenie. Jednak zanim to nastąpi, aby zbyt łatwo nie było, ciocia musi zagrać z nim partyjkę w Eurobiznes! Cóż było robić, trzeba było grać. Oczywiście Piotrek okazał się bardzo uzdolnionym ekonomistą i świetnym biznesowym graczem – już po kilkunastu minutach drużyna Mama&Ciocia została pokonana z kretesem i stała się niekwestionowanym bankrutem. Na pocieszenie jednak Piotruś postanowił podzielić się z Ciocią swoim największym marzeniem! Marzenie, jak wszystkie poprzednie, okazało się niesamowite i bardzo wyszukane. Otóż nasz Piotruś wymarzył sobie podróż, ale podróż nie byle jaką, bo do ZOO. W związku z tym, że ZOO położone jest we Wrocławiu, to nasz mały biznesmen chciałby dostać się tam samolotem oraz … statkiem! A na miejscu koniecznie zjeść trzy gałki lodów.
Wobec tak pięknego marzenie nie pozostaje nam nic innego, jak zabrać się za jego realizację. Zatem do dzieła!

spotkanie - zmiana marzenia

2014-11-07

7.11 wraz z Karoliną odwiedziłyśmy Piotrka na dziennym oddziale w szpitalu na Marszałkowskiej. Dwa tygodnie temu Piotruś zrezygnował z wycieczki do wrocławskiego ZOO na rzecz klocków Lego. Kiedy przybyłyśmy na potwierdzenie marzenia Piotrek jak zwykle przywitał nas radośnie. Nasz Marzyciel zasypał nas milionem informacji o tym, że najchętniej dostałby furę słodyczy, ale 3 zestawy klocków Lego, które wybrał przy naszej ostatniej wizycie, koniecznie muszą być. Przez chwilę wahał się czy jednak nie wybrać Gwiazdy Śmierci z Gwiezdnych Wojen, ale stwierdził, że za dużo byśmy się wykosztowały, a do tego woli zostać przy 3 zestawach, bo będzie miał ich więcej. Dowiedziałyśmy się, że oprócz tego iż Piotruś ma głowę pełną marzeń jest też miłośnikiem fantastyki, ponieważ 2 z 3 wybranych zestawów są z serii Gwiezdnych Wojen, a zestaw 3 z serii Chima. Nasz mały Marzyciel oznajmił nam, że jeden statek kosmiczny, który wybrał jest dostępny w dwóch rodzajach kolorystycznych i on koniecznie chce niebiesko-czarny, bo ten drugi zupełnie mu się nie podoba. Jak zwykle spędziłyśmy bardzo miło czas i doładowałyśmy nasze akumulatory na cały weekend, ponieważ Piotrek jest istnym wulkanem energii, który nie może usiedzieć na miejscu, a jego niekończąca się radość bardzo szybko się udziela. Na koniec spotkania uściskałyśmy Piotrka, który ochoczo zaczął nadstawiać się do całowania i pełne pozytywnej mocy ruszyłyśmy do domów z nadzieją, że marzenie chłopca szybko się spełni.

spełnienie marzenia

2015-01-16

W piątek od rana czułam, że dzień będzie cudowny. Nie dość, że po przebudzeniu zobaczyłam czyste niebo i promienie słoneczne wpadające przez okno do pokoju to do samej podróży do Marzyciela wszystko szło jak z płatka. Wyszykowałam się szybko i biegiem ruszyłam załatwić wszystko, co było mi potrzebne do realizacji marzenia-między innymi odebrałam tort zamówiony specjalnie na tę okazję. Około 14 zwarta i gotowa czekałam już tylko na Agatę, z którą miałyśmy razem jechać spełnić marzenie Piotrusia. Kiedy przyszła zapakowałyśmy do samochodu tort, Lego, drobiazg dla młodszego brata naszego Marzyciela oraz ulubione słodycze Piotrka i ruszyłyśmy w drogę. Przed godziną 16 dojechałyśmy na miejsce. Przywitała nas mama chłopca oznajmiając, że udało jej się zachować w tajemnicy przed synami nasz przyjazd. W związku z tym nasze wejście do domu też odbyło się bez większego zainteresowania. Kiedy Piotruś zorientował się, że przyszli goście wbiegł do salonu i od razu przywitał nas uśmiechem od ucha do ucha i krzykiem radości: ”Ciocie przyniosły mi Lego!”. Wniosłyśmy 3 zestawy klocków i wręczyłyśmy je naszemu Marzycielowi. Jego bratu sprezentowałyśmy również drobny upominek. Piotruś dostał od nas jeszcze swoje ulubione cukierki, które sprawiły mu prawie taką samą radość jak Lego. Dzieciaki zabrały się do rozpakowywania prezentów. Nasz Marzyciel zgadywał po kolei, co jest w każdym z pudeł, a następnie z bratem rozdzierali pakowny papier, żeby zajrzeć do środka. Radości nie było końca. Po dobraniu się do zawartości każdej z paczek entuzjazm był coraz większy-„Mamo, mamo to pojazd Lavala!”, „Tato zobacz to ta Świątynia Feniksa”, „A w tym ostatnim pudle to już musi być niszczyciel! Jaki super!”. Chłopcy ustawiali pudełka w różne wieże, a my wraz z rodzicami zasiadłyśmy do kawy i herbaty. Piotrek z Arturem dołączyli do nas i wszyscy skosztowaliśmy tortu, który smakował marzeniami. Posiedziałyśmy jeszcze trochę, po czym uściskałyśmy chłopców, pożegnałyśmy się z rodzicami, na dworze podrapałyśmy za uchem pieska i z uśmiechami na twarzy wróciłyśmy do Warszawy. Od razu wiedziałam, że tak duże słońce i temperatura iście wiosenna w środku stycznia to dobry omen i że wszystko musi się udać. Tak też się stało - radość w serduszku starczyła mi na cały weekend, a gotowość i motywacja do dalszego działania dalej rozkwita we mnie.

Piotrusiu, dziękujemy, że mogłyśmy spełnić Twoje marzenie i pamietaj, by nigdy nie przestawać marzyć!