Moim marzeniem jest:

Pływanie z delfinami

Patryk, 15 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Opole

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2015-04-18

W sobotnie popołudnie wyruszamy z wizytą do kolejnego Marzyciela. Jest nim bardzo sympatyczny, pełen radości chłopiec o imieniu Patryk. Już od progu wita nas z uśmiechem, wręczamy mu drobny lodołamaczowy upominek są to puzzle przedstawiające postacie zwierząt. Zasięgnęliśmy już trochę informacji o Patryku i wiemy od jego mamy, że kocha on zwierzęta, a w wolnym czasie lubi układać puzzle. Kiedy już poznajemy Patryka utwierdza nas to w przekonaniu, że tak jest rzeczywiście. Przedstawia nam swoje dwa pieski yorki, które są przesympatyczne, na podwórzu koło domu rodzina posiada hodowlę drobiu, którym Patryk uwielbia się zajmować, doskonale dba o niego. Jest prawdziwym miłośnikiem zwierząt. Ma dwoje rodzeństwa brata Amadeusza i siostrę Anię. Patryk jest bardzo troskliwym i kochającym bratem, wspaniale opiekuje się młodszą siostrzyczką, a dziewczynka za nim przepada. Podczas gdy nasz Marzyciel zaprowadza nas do swojego pokoju dowiadujemy się o kolejnych jego zainteresowaniach są nimi gra w piłkarzyki, ma nawet stół do grania, lubi też gry na Xboxie. Chłopiec jest także bardzo aktywny, kiedy tylko może pływa i gra w piłkę nożną, sprawia mu to dużo radości. Już coś niecoś wiemy o Patryku, dlatego zupełnie nie dziwi nas jego marzenie, jakim jest pływanie z delfinami. Patryk nigdy nie widział delfina na żywo jest zafascynowany tymi pięknymi zwierzętami i marzy o tym, żeby móc z nimi popływać. Gdy tak spoglądamy na Patryka widzimy jak na samą myśl o tym błyszczą mu oczy a buzia uśmiecha się tak radośnie. W takim momencie również i my zapragnęliśmy, aby niezwykłe marzenie tego chłopca zostało spełnione! Żegnając się z Patrykiem zapewniamy, że dołożymy wszelkich starań żeby tak było.

To niesamowite spotkanie dostarczyło zarówno nam jak i Marzycielowi i jego rodzinie dużo radości. Miejmy nadzieję, że spotkamy się kolejny raz już wkrótce i kto wie gdyż, jeśli chodzi o marzenia…

„Wszystko może się przydarzyć a gdy marzysz świat się zmienia”

 

 

spełnienie marzenia

2015-09-28

Nasza przygoda rozpoczęła się wcześnie rano – o godzinie 4 spotkaliśmy się na lotnisku w Warszawie. Mimo tak wczesnej pory oczy Patryka wyrażały ekscytację – wszystko, co się wokół niego działo było fascynujące. Tuż po godzinie 6 wystartowaliśmy – zostawiliśmy w Polsce jesień i po pięciu godzinach lotu wskoczyliśmy w sam środek lata na pięknej Teneryfie, a dokładnie w Puerto de la Cruz, które na kilka dni stało się naszą bazą.
Pierwszy pełny dzień na wyspie to aklimatyzacja – trzeba było poznać tajniki hotelu i najbliższej okolicy, a przede wszystkim odespać podróż. Jak magnes na Patryka działał hotelowy basen – chłopca ciężko było wyciągnąć z wody! Natomiast ocean budził respekt – czarna wulkaniczna plaża i fale raczej nie zachęcały do pływania, ale do brodzenia w wodzie.
W czwartek czekała nas wielka przygoda – wizyta w Siam Parku, królestwie zjeżdżalni i samych wodnych atrakcji! Największe wrażenie robiła ogromna, pionowa zjeżdżalnia, która kończyła się w basenie z rybami (ba, nawet były tam rekiny!), ale nikt z nas nie odważył się z niej skorzystać. Patryka zauroczyła plaża ze sztuczną falą oraz wodne miasteczko –  mógłby tam przebywać godzinami.
Kolejny dzień był tym najważniejszym w całej wyprawie – tego dnia mieliśmy z bliska przyjrzeć się delfinom! Po śniadaniu wyruszyliśmy do legendarnego Loro Parku. Z centrum Puerto de la Cruz
podjechaliśmy specjalną kolejką, żółtą ciuchcią, przy okazji zwiedzając tę część miasta, do której pieszo z naszego hotelu byśmy nie dotarli.
Przekraczając bramę Loro znaleźliśmy się w innym świecie – pełnym kolorowych roślin i zwierząt. Mijając ogromne klatki z pięknymi papugami, wybieg goryli dotarliśmy do mroźnej planety pingwinów. Na zewnątrz temperatura sięgała ok. 26 stopni, a my z bliska mogliśmy przyglądać się jak całe stado żyje sobie na lodowej wyspie, na której padał nawet śnieg. Oczywiście ich świat został odtworzony i zamknięty w specjalnym pawilonie, a my „objechaliśmy” lodową wyspę poruszając się na specjalnej platformie za szybą.
Zbliżała się godzina pokazu delfinów dlatego ruszyliśmy w stronę amfiteatru. Przed rozpoczęciem pokazu Patryk stał jak oczarowany i z ogromnym zainteresowaniem przyglądał się pływającym w basenie ssakom. Chyba najchętniej wskoczyłby do wody i popływał razem z nimi. Zaczął się pokaz – tuż nad głowami widzów przeleciały piękne, ogromne papugi, które zapowiadały głównych bohaterów – delfiny i ich trenerów. Wow, chciałoby się krzyczeć z zachwytu nad tymi ssakami, są niesamowite! Piękne, inteligentne, a także dowcipne – oglądając je miało się wrażenie, że te wszystkie wyskoki, zabawa z trenerami to dla nich świetna zabawa. Patryk patrzył na nie oniemiały z zachwytu. Musiał nasycić wzrok, aby jak najwięcej zapamiętać z tego co widzi, w Loro bowiem nie ma możliwości dotknięcia delfina, ani tym bardziej pływania z ssakami. Brawo delfiny – na pewno Patryk nie zapomni tego spotkania!
Tuż po pokazie udaliśmy się na spotkanie z ogromnymi orkami. Cóż to było za przeżycie – miało się wrażenie, że sam basen urósł proporcjonalnie do wielkości tych ssaków! Orki miały największą frajdę z tego, że mogły ochlapać widzów. Podpływały blisko krawędzi basenu, wystawiały płetwę ogonową i wystarczyło, że parę razy nią machnęły, a w stronę publiczności spadał znienacka deszcz, ba – ulewa! Patryk skąpał się właśnie w takiej niespodziewanej ulewie. Aby trochę ochłonąć (i wyschnąć), udaliśmy się na kolejny pokaz, tym razem przeuroczych lwów  morskich. Sporo było śmiechu, bo ssaki te oprócz sztuczek (np. z piłkami, obręczami) odgrywały zabawne  scenki, wcielając się w różne role – któż by pomyślał, że mają takie zdolności aktorskie! Jak się niebawem okazało, nie tylko lwy były wspaniałymi komikami – także papugi odsłoniły swoje sceniczne oblicze podczas specjalnego pokazu. Oczywiście dały też próbkę swoich umiejętności wokalnych, naśladując różne odgłosy i mowę ludzką.
Na koniec zawitaliśmy do podwodnego świata płaszczek, rekinów i wielu innych, magicznie kolorowych ryb. Czuliśmy się, jakbyśmy spacerowali po dnie ogromnego akwarium – obok nas i nad nami przepływały ryby, dzieliła nas od nich tylko szyba. Tyle wrażeń w kilka godzin! Po powrocie do hotelu był czas na zasłużony odpoczynek i oczywiście kąpiel w basenie.
W ostatni wieczór pobytu Patryk dostał dyplom spełnionego marzenia oraz pamiątkę z wyprawy – pluszową, kolorową papugę, czyli loro, bo właśnie „loro” oznacza tyle co „papuga”.
Patryku, mam nadzieję, że na długo będzie Ci przypominała ten cudowny czas spędzony na Teneryfie.

Dziękujemy sponsorom za pomoc w spełnieniu marzenia Patryka:
Centrum Handlowe Turawa Park
Biuro Podróży ITAKA