Moim marzeniem jest:

Spotkanie z Michałem Wiśniewskim

Sara, 7 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2005-05-08

Była niedziela, 8 maja. Ciepłe, aczkolwiek deszczowe popołudnie. We trójkę zebraliśmy się, by wspólnie pojechać do 7-letniej marzycielki Sary na pierwsze spotkanie. Wszyscy byliśmy mocno podenerwowani, dlatego że to nasze dziewicze spotkanie. Zastanawialiśmy się czy mamy balony, identyfikatory i papiery? Nie byliśmy idealnie przygotowani, ale to w końcu nasz pierwszy raz... Kiedy dotarliśmy na miejsce otworzyła nam mama Sary i z posesji wtargnęliśmy do mieszkania. Czuliśmy się niepewnie na nowym gruncie, ale już po kilku chwilach wszystko doszło do normy. Pani Adriana (mama marzycielki) przywitała nas ciepło, zaprosiła do dużego pokoju. W salonie na kanapie siedziała mała nieśmiała dziewczynka. Intuicja podpowiedziała nam, że to właśnie jest VIP naszego dzisiejszego spotkania. Mama zaproponowała nam kawę, herbatę i przyniosła pyszny sernik. Zaczęliśmy rozmawiać z Sarą. Na początku nasza rozmowa nie kleiła się, ale gdy Sara wyciągnęła z torby lodołamacz (płytę Mandaryny, puzzle i książkę) zobaczyliśmy błysk w oczach. "Chyba trafiliśmy z prezentem" powiedziałem.

Jako pierwszy prezent rozpakowaliśmy razem z Sarą puzzle. Od razu zacęzliśmy układać Gdy ja z bratem Sary (Adrianem) męczyliśmy się - Asia poszła z Sarą na bok, by wyciągnąć/poznać od niej jej najskrytsze marzenia. Włączyły płytę Mandaryny i Sara zaczęła rysować. Hania zajęła się papierkow robotą i całkiem nieĽle jej to wychodziło. Po chwili już wszyscy wiedzieli, o czym marzy nasza bohaterka (mamy bogaąt dokumentację):

- Spotkanie z Michałem Wiśniewskim
- Bronienie z Dudkiem (znaczy w bramce)
- Nagrać piosenkę Jeden Osiem L pt. Jak zapomnieć

Rozmawiało nam się z Sarą bardzo dobrze. Chwilę potem w programie telewizyjnym występował Michał Wiśniewski, więc Asia z Hanią oglądnęły występ jej idola razem z nią. Ja w tym czasie udałem się do pokoju rodzeństwa Sary, gdzie uciąłem sobie miłą pogawędkę z jej siostrą i bratem. Lila i Adrian byli bardzo szczęśliwi, że są tacy ludzie jak my, którzy robi coś dla innych i przy okazji ich tym uszczęśliwiają. Nie mogliśmy zostać tam do dnia następnego, chociaż niektórym by to nie przeszkadzało. Pożegnaliśmy się z dziewczynką i jej rodziną, by wrócić do domów pełni mocy i nadziei. Baliśmy się przed spotkaniem (dla większości z nas pierwszego) - ale teraz już wiemy, że spotkanie z Marzycielem będzie najpiękniejszym spotkaniem w Twoim życiu!

inne

2005-06-05

Szansa na spełnienie marzenia Sary, pojawiła się tuż po magicznym meczu - pozostały zatem trzy szalone dni, by w niedzielę 5 czerwca wyruszyć na spotkanie Naszej Marzycielki ze swoim Idolem. Sara z rodziną w komplecie pojawiła się w umówionym miejscu punktualnie i nadzwyczaj stosownie przygotowana (na zdjęciach można podziwiać jej czerwoną kreację!) - oczywiście oficjalnie nieświadoma naszych niedzielnych planów. Podróż- to pewne, ale dokąd? W jakim celu? Żadne z nas nie puszczało farby. Sprytna Sara podskórnie czuła, że wyprawa Drużyny Marzycielskiej ma jakiś związek z Michałem Wiśniewskim, więc nasze wymijające odpowiedzi kwitowała uśmiechem pobłażania.

Wyruszyliśmy gromadnie w kierunku Zielonej Góry, gdzie Pan Przemek Pietrzak (szef restauracji na Lotnisku Aeroklubu Ziemi Lubuskiej w Przylepie) zaprosił nas na wspólny obiad i spotkanie drugiej Marzycielki Natalii - fanki Michała Wiśniewskiego. Ten Aeroklub i samo lotnisko nie raz podejmowały piosenkarza, więc można powiedzieć, że dziewczynki w pewnym sensie "wędrowały śladami Michała".

Posililiśmy się odpowiednio, przebraliśmy w barwy fundacji i trzeba było się rozdzielić! Pojechaliśmy trzema samochodami, bo było nas baaaaaaardzo dużo! Hania, Maciej, Adrian, Lila i ja pojechaliśmy pierwsi, bowiem tuż przed koncertem mieliśmy się spotkać z menadżerem. Tu zaczęły się problemy. Dojechaliśmy. Koncert już niedługo, a naszych Marzycielek jeszcze nie ma! Michał miał w powietrzu lekkie problemy, więc spóźnił się odrobinkę (ponad godzinkę). Pierwszy raz cieszyliśmy się z tego, że ktoś spóźnia się na koncert! Menadżer też przyjechał troszkę później, ale to nic.

Jest Michał! Oooooo! Jest też Sara i Natalia! Jesteśmy wszyscy!

Ochrona wpuściła nas przez bramkę, by zaprowadzić pod scenę, przed wszystkich. Widok był znakomity, dziewczyny miały bardzo dobre warunki! Chwile później wyszedł Michał. Cała zebrana tam publiczność zaczęła krzyczeć, piszczeć i drzeć się! „Wiśnia” przywitał się i zaczął się koncert! Dziewczyny przez cały koncert mimo tego, że non stop padało niezmiennie śpiewały i klaskały! Znały wszystkie teksty! Od pierwszej do ostatniej piosenki, słowo w słowo! Śpiewały z Michałem wszystko!!!

Wszyscy czuli się bardzo dobrze. W czasie występu siostry Sary i Natalii znalazły się na scenie, ale nasze Marzycielki dawały nie mniej efektowny pokaz przed sceną. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby tak młode dziewczyny miały tyle energii by szaleć, bawić się i tańczyć! Były bardzo szczęśliwe. Było to po nich widać!

Po koncercie powiedzieli nam żebyśmy weszli do namiotu gdzie... był Michał! Oczy dziewczyn zaświeciły nieziemskim blaskiem. To oślepiało nas wszystkich! Michał przywitał się z nami i zaczął podpisywać zdjęcia. Dziewczyny zrobiły sobie fotki z Michałem polaroidem, więc od razu mógł je podpisać. Michał nawiązał dobry kontakt z dziewczynami, przywitał nas bardzo miło i bez żadnych oporów całował i przytulał marzycielki. Wydaje mi się, że Michał zżył się bardzo z naszymi dziewczynami. Dziewczyny dały adresy Michałowi - by ten wysłał im swoje fotki z wyjazdów i koncertów. TRZYMAMY GO ZA SŁOWO!!!

Wszyscy byli MOKRZY i SZCZĘŚLIWI! Byliśmy z siebie dumni! Udało nam się spełnić kolejne marzenie! Wracając do samochodów zrobiliśmy jeszcze bardzo dużo grupowych zdjęć! Wszyscy się bardzo ze sobą zżyliśmy! Podczas powrotu do Poznania wszyscy spali oczywiście poza kierowcami, którzy debatowali na różne tematy np. język francuski czy poziom nauczycieli i nauczania w szkołach.

Oceniam tę „wycieczkę” na CELUJĄCY! Było bardzo dobrze!!!! Nieważne, że za sobą mieliśmy lekki zamieszanie, ważne jest to, że Marzycielki były szczęśliwe i było to po nich widać!!! A my i artysta mogliśmy kolejny raz przekonać się o magicznej mocy spełnianego marzenia oraz doświadczyć nieporównywalnej satysfakcji z przysłużenia się choć troszeczkę do uszczęśliwienia Naszych Drogich Marzycielek.

Za życzliwość, otwarte serce i owocną współpracę pragniemy podziękować Panu menadżerowi Michała Wiśniewskiego, samemu Artyście, panowi Przemkowi Pietrzakowi z Aeroklubu Ziemii Lubuskiej oraz współpracownikom z zielonogórskiego oddziału fundacji.