Moim marzeniem jest:

Laptop

Agata, 11 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2005-10-05

Piękny, słoneczny dzień, obie pod kuratelą Lucyny ruszyłyśmy na spotkanie z naszą nową marzycielką do Szpitala Klinicznego nr 5 przy ulicy Szpitalnej. Już od progu oddziału pulmonologicznego powitała nas mama Agaty, to właśnie ona znalazła w necie informacje na temat fundacji i zgłosiła swoją 11-letnią chorą na mukowiscydozę córeczkę do programu spełniania marzeń. Już na wstępie zrozumiałyśmy, że będzie nam się bardzo dobrze współpracowało z rodziną Agatki, mama bardzo serdeczna, uśmiechnięta, nie miałyśmy żadnych problemów, żeby się z nią porozumieć na jakiejkolwiek płaszczyźnie.

 

W świetlicy oddziałowej czekała na nas już bohaterka dnia, zobaczyłyśmy drobną, jasnowłosą dziewczynkę w okularach nieśmiało spoglądającą zza pleców mamy. W roli lodołamacza wystąpił doprawdy sporych gabarytów pluszowy pies, wkrótce ochrzczony imieniem Kajtek. Pomysł na kupno tej konkretnej zabawki podsunęła w rozmowie telefonicznej mama, Agata marzy o własnym zwierzaku. Z przyczyn oczywistych żywe zwierzątko nie wchodziło w rachubę, ale pluszak spełnił swe zadanie w 100%, Agata dostawszy psa do rąk, już go nie wypuściła i bardzo szybko przełamała wcześniejszą nieśmiałość.

 

Okazało się, że mamy do czynienia z bardzo rezolutną, elokwentną młodą damą o zadziornym spojrzeniu i sporym temperamencie, której wbrew wszelkim rysom charakteru przytrafiło się chorować i to jakże poważnie. Agata została zdiagnozowana w wieku około 2 lat i od tamtej pory pozostaje pod opieką specjalistów ze Szpitala Klinicznego nr 5, ma dwójkę starszego, zdrowego rodzeństwa i troskliwą opiekę obydwu rodziców. Mieszka w Poznaniu i to w dodatku nieopodal jednej z naszych wolontariuszek, co w sumie bardzo ułatwia sprawę. Podałyśmy Agacie blok rysunkowy i bez chwili zastanowienia narysowała wielkiego laptopa, gdy spytałyśmy o ewentualną alternatywę dla tego prezentu miała już zdecydowanie więcej wątpliwości, nakreśliła kilka przedmiotów, wśród nich rower.

 

W pierwszej chwili byłyśmy dość opornie nastawione do pomysłu laptopa, ale Agata dosłownie w sekundę rozwiała nasze wątpliwości. Opowiedziała nam o swoim życiu w szpitalu, w którym spędza mnóstwo czasu i o swoim największym wrogu-nudzie. Nie miałyśmy większego problemu z wyobrażeniem sobie tej małej, naprawdę żywiołowej i bystrej dziewczynki zamkniętej w czterech szpitalnych ścianach. Agata opowiadała jak całymi dniami rysuje, układa puzzle i czeka na codzienne odwiedziny mamy i oczywiście na wytęskniony powrót do domu. Mówiła jak bardzo taki laptop zapełniłby jej czas, mogłaby oglądać ulubione bajki, uczyć się angielskiego. To były słowa od serca i słowa dziecka, po prostu jej własne największe marzenie. Po około godzinie pożegnałyśmy Agatkę i jej mamę i w chwili obecnej utrzymujemy z nimi kontakt telefoniczny, dążąc do znalezienia sponsora dla naszej nowej marzycielki.

spełnienie marzenia

2009-03-19

Ktoś by pomyślał, że to taka współczesna wigilijna opowieść z wielkim happy endem w tle, nawet śnieg się spisał i zaczął zasypywać od południa całe miasto, a wiadomo nic nie wprawia lepiej w bajkowy nastrój jak gruba puchowa warstwa pokrywająca wszystkie niedoskonałości wielkich miast i małych miasteczek.

 

Agatka zjawiła się w towarzystwie rodziców i brata punktualnie przed Teatrem Animacji, troszkę przejęta, ale w błogiej nieświadomości czekających ją wrażeń. Pastorałka okazała się strzałem w dziesiątkę, przeniosła na moment wszystkich w magiczny świat. Świąt, oczywiście bez zbędnego patosu, ale tak jak to nasi mali przyjaciele lubią najbardziej, na wesoło. Agata była ubawiona, zresztą cała reszta rodzinki też. Oczywiście ulubioną postacią młodej publiczności okazała się fikająca nogami koza. Agata wyjawiła nam, że kilka dni później sama wcieli się w postać z pastorałki w szkolnym przedstawieniu. Z dumą oświadczyła, że zagra diabełka. Tak więc teatr okazał się być miejscem jak najbardziej wskazanym dla spełniania najskrytszych snów kolejnej marzycielki.

 

Tym, którzy nie pamiętają przypomnę, że Agatka ma 11 lat, jest uroczą, rezolutną, młodą damą o stanowczym charakterku, chorującą na mukowiscydozę. To jedno z tych dzieci, które zapadają w pamięć na długo. Po przedstawieniu Agatkę wprowadzono z rodziną do Lamusa, na zapleczu teatru, gdzie po krótkiej pogawędce miała się pojawić wymarzona niespodzianka i sponsorzy rzecz jasna. Ujmę to w ten sposób, w chwili, w której oczom Agatki ukazał się laptop zaczęły one świecić jakimś innym blaskiem, świat jakby zawirował i dla naszej małej marzycielki kompletnie zniknął. Ta śmiała, bystra dziewczynka po prostu zaniemówiła i to nie na chwilę lub dwie, ona po prostu zamilkła na dobrą godzinę zapatrzona w swój wymarzony prezent, od którego nie można jej było w żaden sposób oderwać. Czas mijał, a Agatka oglądała kolejno wszystkie bajki, przeglądała pomniejsze prezenty, pokazywała wszystkim naokoło jak samodzielnie radzi sobie z nowym "przyjacielem". Jeśli można niekiedy mieć obawy, co do słuszności wręczania laptopów i tym podobnych sprzętów niektórym dzieciom, to z pewnością tutaj tej niepewności nie było od samego początku, od chwili rozmowy z Agatą i jej mamą. A jeśli mimo to komuś przeszła takowa wątpliwość przez głowę to moment, w którym Agata chwyciła w swoje ręce laptop musiało rozwiać ją raz na zawsze. To już nie była mała chora dziewczynka, to było tryskające szczęściem dziecko i oby takich więcej.

 

Dokoła sypał śnieg, iskrzył mróz, a my piliśmy herbatę i patrzyliśmy na Agatkę. Sponsorzy, przedstawiciele firmy K-TEL (bardzo dziękujemy!!!), ludzie bardzo sympatyczni i skromni spisali się na medal, widać było, że są przejęci swoją rolą i to było takie naturalne. Rodzice wniebowzięci, Agatka w siódmym niebie. I czy to nie jest opowieść wigilijna?