Moim marzeniem jest:

Rola w M jak Miłość

Marta, 14 lat

Kategoria: być

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2005-10-09

W niedzielny, słoneczny poranek zawitaliśmy do Chludowa, aby odwiedzić naszą nową marzycielkę - 14-letnią Martę cierpiącą na guza mózgu.

Z racji na kolorowe balony i wystające z toreb zielone lodołamacze nie udało nam się zjawić niepostrzeżenie - z daleka zauważyli nas dwaj niezwykle weseli bracia marzycielki.

W domu czekała na nas Marta - atrakcyjna nastolatka o brązowych oczach i przemiłym uśmiechu. Szybko przedstawiliśmy cel pierwszej wizyty a nasza marzycielka rozpakowała podarunek - była to płyta Moniki Brodki (mama Marty zdradziła nam że córka jest jej fanką i sama również lubi i umie śpiewać pssst!)

Od pierwszego momentu mieliśmy z Marta wiele wspólnych tematów. Okazało się, że dziewczyna doskonale zna naszą fundację, ponieważ jej rówieśnicy ze szpitala w Poznaniu uczestniczyli już w programie spełniania marzenia. My z kolei z uwagą słuchaliśmy, kiedy Marta opowiadała o swojej pasji, jaką jest muzyka i śpiew. Zdradziła nam, że przez pewien czas śpiewała w chórze i jak tylko zdrowie jej na to pozwoli będzie starła się powrócić do ćwiczeń.

Po przełamaniu 'pierwszych lodów' zaczęliśmy wspólnie głośno marzyć. Oczywiście najważniejsze tego dnia były dla nas marzenia Marty. Niebawem okazało się, że jednym z nich jest możliwość zaśpiewania z Moniką Brodką. Aby usłyszeć kolejne marzenia potrzeba było nieco więcej czasu - czyżby nasza marzycielka była tak skromna i małomówna (?)

Krok po kroku dowiedzieliśmy się, że dziewczyna marzy także o laptopie. Najbardziej zaskoczyło nas kolejne marzenie związane ze sceną:) Tym razem była to wizyta na planie filmowym i ewentualna rola w epizodzie serialu "M jak miłość"... Więc może właśnie rozmawiamy ze wschodzącą gwiazdą... kto wie!

Największym problemem okazała się jednak decyzja, które marzenie wybrać jako najważniejsze. Kiedy wolontariusze robili pamiątkowe zdjęcia Marta niespodziewanie podjęła decyzję - najbardziej marzy o wizycie na planie serialu "M jak miłość". Cieszyłaby się tym bardziej gdyby jej mama i koleżanki mogły zobaczyć ją w jednym z odcinków.

Trzeba przyznać, że takie marzenie mówi o dużej odwadze naszej marzycielki, bo przecież nie każdy zdecydowałby się stanąć przed kamerą. Zapewne dla Marty byłby to mały życiowy sprawdzian - jeśli sprosta takiemu zadaniu to wszystko będzie dla niej możliwe!

inne

2006-03-31

Marta długo czekała na spełnienie swojego marzenia - ciągle coś przeszkadzało w wyjeździe do Warszawy a to planowe leczenie, a to gorsze wyniki. Wreszcie we wtorek okazało się, że nic nie stoi na przeszkodzie żeby w piątek Marta mogła zjawić się na planie serialu.

Jeszcze tylko telefon do odpowiednich osób w Warszawie i "machina" ruszyła... Żeby spokojnie wyjechać z Martą do stolicy miałem troszkę bieganiny od rana w czwartek, tak więc pewnie dlatego a trochę też przez korki planowany wyjazd trochę się opóźnił.

O godz 16.45 (planowaliśmy o 16) podjechałem pod dom Marty w Chludowie. Powitały mnie uśmiechnięte buzie sympatycznych bliźniaków, braci Marty oraz Jej Mama. Jeden ma na imię Bartek, a drugi przedstawił się... "M jak Mikolaj" to również tak jak i Mama fani serialu. W czasie kiedy ja poznawałem braci Marta już zajmowała miejsce w samochodzie.

Zapakowaliśmy wózek oraz torby do bagażnika i wsiadłem i to wtedy po raz pierwszy zobaczyłem Martę osobiście, ponieważ Michał, który tak naprawdę cały czas się Nią opiekował, nie mógł pojawić się w finale, ale za to cały czas był z nami myślami i trzymał kciuki za powodzenie wyprawy.

Zobaczyłem śliczne uśmiechnięte oczy...

Ruszyliśmy co koni w silniku bo na wieczór oczekiwano Martę w restauracji na kolacji. Do Koła było wszystko O.K. wykonałem tylko telefon do lokalu że mamy malą "obsuwę" czasową i będziemy na miejscu prawdopodobnie ok 21.30.

Potem już nie było tak wesoło... przed Krośniewicami korek do świateł ale co nam. Ledwie ruszyliśmy dalej... znów korek, tyle że "trochę" większy... staliśmy ok godziny. Już było wiadomo że na kolację nie zdążymy, ale powiedziałem Marcie że jako "specjalista od trudnych wyjazdów" (pozdrowienia "Czarny") mogę Ją zapewnić że dzisiejsze problemy zwiastują TYLKO I WYŁĄCZNIE FANTASTYCZNY JUTRZEJSZY DZIEŃ!!! Jak się okazało korek spowodował remont wiaduktu na tej ruchliwej trasie i puszczenie całego ruchu przez przejazd kolejowy na równie ruchliwej trasie.

Do hotelu dotarliśmy ok 23 i myślałby kto że poszliśmy spać? Nic bardziej mylnego... Przecież chłopaki były głodne a i Marta mimo wcześniejszego zmęczenia podróżą też okazała się głodna. Cóż było robić zjechaliśmy do baru i posililiśmy się pysznymi zapiekankami i ustaliliśmy plan gry na dzień następny.

O godzinie 7.45 zjawiliśmy się na śniadaniu i po ruszyliśmy na warszawską Starówkę. W Poznaniu padało a u nas nie i nawet na chwilę wyszło słońce jakby chciało powiedzieć Marcie: "będzie dobrze" - bo jak powiedziałem Marcie "kto sobie zasłużył ten ma".

Wróciliśmy do hotelu po bagaże i dawaj na plan serialu - byliśmy umówieni mniej wiecej na 12 no i Marta już chciała "tam" być. Znaleźliśmy podany adres i po chwili zjawił się nasz opiekun pan Paweł Czajkowski, który zaprowadził nas na miejsce - do mieszkanka gdzie w serialu mieszkają Magda, Kinga z Pawłem i Kuba (ten "nowy"). I wyobrażcie sobie, że ONI WSZYSCY TAM BYLI!!!

Pan Paweł przedstawił Martę aktorom (siedziała na małżenskim łożu Kingi i Pawła!) którzy bardzo chętnie spełniali wszystkie prośby: autografy na koszulce! zdjęcia z każdym osobno i w komplecie... Aktorzy wrócili do pracy na plan, a Marta zasiadła obok Pani Reżyser naprzeciw monitorów ze słuchawkami na uszach tak jak reszta ekipy (dźwiękowcy itd.). Nawet kurtki nie chciała zdjąć.

Zaczeła się żmudna praca: ujęcia powtarzane wielokroć aż było O.K. na pytania Mamy czy nie jest zmęczona czy nie ma dosyć (w środku było gorąco, ciasno) przecząco kiwała głową. W ten sposób spędziliśmy 1,5 godziny razem z ekipą realizującą "M jak miłość".

Potem jeszcze kilka zdjęć, uścisków i życzeń i opuściliśmy gościnne wnętrza i życzliwą ekipę i to nie był koniec atrakcji tego dnia...

Udaliśmy się do restauracji "Komunikat", w której dnia poprzedniego czekała na nas kolacja, a dzisiaj miał być obiad i gdy zbliżaliśmy się do drzwi te otworzyły się i wyszła... Kasia Figura we własnej osobie. Zaraz też poprosiliśmy Ją o autograf dla Marty i wspólne zdjęcie.

W wejściu powitał nas Piotr Piwowarczyk - sam założyciel naszej fundacji. Po wspaniałym obiedzie pamiątkowe zdjęcia z załogą restauracji i w drogę. Do domu, do kochanej Babci.

Marzenie spełnione, Marta uśmiechnięta więc dlaczego ja miałbym mieć "luz"? No właśnie toteż praktycznie całą drogę powrotną padało i lało na przemian.

W drodze powrotnej nawet korek przed przejazdem był mniejszy... Dojechaliśmy do domu w Chludowie, gdzie przywitala nas Babcia Marty i sympatyczna jamniczka Adela, która na swój sposób podziękowała mi, że przywiozłem jej uśmiechniętą Martę do domu. Oczywiście Babcia musiała obejrzeć zdjęcia, które Marta dostała na planie i wysłuchać relacji Wnusi.

Gdy zostawiałem szcześliwą rodzinę i ruszałem do domu nie powiem trochę zmeczony zostałem poproszony przez Mamę żebym dał znać w jakikolwiek sposób że dotarłem bezpiecznie do domu.. Kiedy szedłem już z parkingu wysłałem sms-a, że już dotarłem i że jeszcze raz dziękuje za to, iż mogłem pomóc w spełnieniu marzenia Marty. Odpowiedź która przyszła tą samą drogą daje odpowiedż na pytanie "dlaczego to robimy"? - "To ja dziękuje za wszystko. Marta jest szcześliwa..."