Moim marzeniem jest:

Pielgrzymka do grobu Jana Pawła II

Maksymilian, 10 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2006-01-02

Maks ma 10 lat. Od listopada ubiegłego roku, od kiedy rozpoznano u niego guz Ewinga, jest leczony w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Spędza tutaj, co najmniej jeden tydzień w miesiącu. W tym czasie przyjmuje kolejne dawki chemii. Czasem zdarzają się powikłania, wtedy wraca do szpitala cześciej.

Nasze spotkanie miało miejsce właśnie w szpitalu, 6 czerwca. Maks, chłopiec drobnej budowy, ma przenikliwe spojrzenie pięknych, błękitnych oczu i bardzo smutny wyraz twarzy. Później dowiedziałam się, że nie był to smutek tylko powaga. W czasie spotkania chłopiec miał buzię wymalowaną w narodowe, biało-czerwone barwy i wyglądał jak kibic piłki nożnej. Na oddziale obchodzono spóźniony Dzień Dziecka, a w ramach tych obchodów dzieciom malowano twarze i wręczano upominki.

Wiedzieliśmy, że bardzo lubi klocki LEGO i gry komputerowe. Klockami pasjonuje się od lat, z radością układa zawiłe konstrukcje. Jednak w szpitalnych warunkach to gry mają większe powodzenie. Wręczyliśmy mu zatem - grę komputerową Scooby Doo!(lodołamacz). Tej części jeszcze nie rozpracowałem- obwieścił radosnym okrzykiem, a jego oczy uśmiechnęły się do nas...

W czasie rozmowy Maks opowiedział nam, jak się zaczęło to jego chorowanie. O pobytach w szpitalach, a bywał w różnych, zanim trafił do CZD. O tym, gdzie i jakie panowały warunki na oddziałach. O terapii, jej dobrych i złych stronach. O tym, ile było w szpitalu wizyt planowych, a ile spowodowanych powikłaniami... A także o tym, jak bardzo brakuje mu kontaktów z klasą, jak bardzo tęskni za młodszą, trzyletnią siostrą, Amelką... Zaskakująca to była opowieść. Choroba i jej skutki wypełniają życie Maksia dosyć szczelnie, a on tak bardzo pragnie wrócić do swojego poprzedniego, sprzed choroby, życia dziesięciolatka.

Marzenia Maksa są i zwyczajne i fantastyczne zarazem. Chciałby bardzo pojechać do Disneylandu i jeździć na skuterze. Ale tak najbardziej, najbardziej ze wszystkiego, chciałby pojechać do Watykanu i odwiedzić grób Papieża Jana Pawła II, a potem spotkać się z obecnym Ojcem Świętym Benedyktem XVI. Na pytanie, dlaczego właśnie tam chce się wybrać, Maks dał nam bardzo prostą i wzruszającą odpowiedź:Wierzę, że przy grobie Jana Pawła II stanie się cud i moja choroba minie. Cały czas się o to modlę.

Natomiast z Ojcem Świętym Benedyktem XVI chce się spotkać i pogadać, ponieważ bardzo Go polubił, oglądając relacje z pielgrzymki do Polski. Na pytanie, w jakim języku wyobraża sobie tę rozmowę z Papieżem, odpowiedział: Przecież Papież mówi trochę po polsku, więc nie widzę problemu;.

Drogi Maksiu, w tym miejscu mogę tylko dodać, że z całego serca życzymy Ci spełnienia Twojego marzenia, i jeszcze najgoręcej i najserdeczniej spełnienia tego oczekiwania, które zawiera się w Twoim marzeniu...

spełnienie marzenia

2006-08-04

Dzień pierwszy
Podróż marzeń rozpoczęliśmy we wtorkowy, deszczowy poranek. Niemal dokładnie o świcie, nasza "Drużyna marzenia" rozsiadła się wygodnie w "srebrnej strzale", czyli VW Caravelle i pomknęliśmy do Warszawy. Pierwszy etap podróży minął nam bardzo szybko; nastroje dopisywały, a słońce, które co chwila wychylając się zza chmur głaskało nas swoimi ciepłymi promieniami sprawiło, że od już początku naszej wyprawy poczuliśmy, że nie jest to zwykły wakacyjny wyjazd, tylko coś naprawdę wyjątkowego...

 

Tak też ciepło i wyjątkowo zostaliśmy powitani przez obsługę na warszawskim Okęciu. Kolejna niespodzianka czekała na pokładzie samolotu: linie lotnicze Alitalia, chcąc uhonorować naszego marzyciela, zmieniły nasze rezerwacje i umieściły nas w pierwszej klasie. Chwilę później zostaliśmy przywitani przez kapitana, który dość nieopatrznie zapytał Maksa jakie jest jego ulubione miejsce w samolocie... Cóż, zapewne nie spodziewał się, że chłopiec odpowie, że najbardziej lubi podróżować na siedzeniu obok kierowcy ;-). No ale w końcu jest to wyjazd marzeń, więc wszystko powinno być tak, jak to wymyślili sobie nasi Marzyciele. I rzeczywiście: piloci po krótkiej naradzie postanowili przesadzić mechanika i Maks, który po raz pierwszy w życiu leciał samolotem, zasiadł w kokpicie, obok pilota!

 

Po dwóch godzinach spokojnego lotu wylądowaliśmy w Rzymie. Na lotnisku czekał już zakonnik - brat Łukasz, kolejny Dobry Duszek naszej wyprawy, który zawiózł nas do Papieskiego Kolegium Polskiego, które na kilka dni stało się dla nas prawdziwym domem. Po krótkim odpoczynku i pysznej kolacji wybraliśmy się na spacer po starożytnej części Rzymu. Mimo zmęczenia i wrażeń związanych z podróżą, udało nam się jeszcze wieczorem obejrzeć Koloseum, przejść się wzdłuż Forum Romanum, pochłonąć talerz spaghetti na słynnej Via del Corso, no i oczywiście obowiązkową porcję lodów przy Placu Weneckim. Do Kolegium wróciliśmy grubo po północy, pełni podziwu zarówno dla historycznej części Rzymu jak i naszej kondycji.

 

Dzień drugi
Tuż po śniadaniu, przyjechał do nas pan Piotr Samerek, I Sekretarz Ambasady RP przy Watykanie i zabrał Maksa wraz z rodzicami na audiencję generalną do Watykanu. Niestety, ilość miejsc w specjalnych lożach była ograniczona, więc nie wszystkim nam udało się dotrzeć w pobliże Papieża. Ale znów okazało się, że ktoś nad nami czuwa. Po audiencji, Benedykt XVI zaprosił do siebie kilkoro dzieci, a wśród nich naszego Maksa! Maks wręczył Papieżowi list, który napisał dzień wcześniej i otrzymał od Benedykta XVI specjalne błogosławieństwo!

 

Po takich wrażeniach trudno było ochłonąć. Nie pomogły nawet lody na Campo di Fiori. Wciąż wzruszeni i pełni wrażeń postanowiliśmy spędzić popołudnie nad morzem. Wieczorem czekał nas jeszcze obowiązkowy spacer, tym razem w pobliże Rzymskiej Piramidy, no i oczywiście prawdziwe włoskie spaghetti. Drugi dzień naszej podróży dobiegł końca. Maksowi udało się dotychczas zwiedzić najważniejszą część starożytnego Rzymu, zobaczyć Zatybrze, odpocząć na tyrreńskiej plaży i przede wszystkim spotkać się z Papieżem Benedyktem XVI. A spełnienie Marzenia wciąż przed nami!

Dzień trzeci
Przed siódmą rano stawiliśmy się u bram Watykanu, trochę niewyspani, ale za to w świątecznych nastrojach. Z panem Piotrem Samerkiem przeszliśmy obok gwardzistów szwajcarskich i weszliśmy do podziemi Bazyliki św. Piotra. Przed nami był cel naszej wyprawy - miejsce spoczynku Jana Pawła II. Tam, po raz kolejny stało się coś niesamowitego: strażnicy grobu pozwolili Maksowi i jego rodzicom podejść blisko, bardzo blisko grobu, najbliżej... i pogrążyć się przez kilka minut w niczym nie zakłóconej osobistej modlitwie. Słychać było tylko odgłos bijących serc. Marzenie zostało spełnione.

Chwilę później przeszliśmy do kaplicy polskiej, gdzie specjalnie dla nas Ojciec Stanisław Tasiemski odprawił mszę świętą, z pięknym, dodającym otuchy kazaniem. Tego ranka starczyło nam jeszcze sił na zwiedzenie Bazyliki Świętego Piotra, po czym wróciliśmy do Kolegium.

 

Ostatnie popołudnie w Rzymie spędziliśmy na zwiedzaniu centrum miasta. Nie obyło się oczywiście bez lodów, tym razem na przeciwko Panteonu i spaghetti na kolację. Wieczorem zdążyliśmy jeszcze rzucić okiem na "Watykan przez dziurkę od klucza" i pożegnać się z piękną panoramą Rzymu ze wzgórza Gianicolo.

 

Dzień czwarty
Nadszedł czas powrotu. Pełni sił i nadziei, pożegnaliśmy się z mieszkańcami Kolegium i korzystając z uprzejmości brata Łukasza odjechaliśmy na lotnisko. Po kolejnych dwóch godzinach byliśmy już w Warszawie. W stolicy oczywiście nie omieszkaliśmy zjeść tradycyjnego... spaghetti i lodów. Późnym wieczorem, spokojnie wróciliśmy do Poznania.

 

Relacja ta nie jest w stanie nawet w najmniejszym stopniu oddać atmosfery, która towarzyszyła nam przez te kilka niesamowitych dni w Rzymie. Nie sposób wymienić wszystkich, którzy zaangażowali się w spełnienie marzenia Maksa i sprawili, że wyjazd był tak cudowny. Dziękuję pracownikom Ambasady RP w Watykanie, z panem Piotrem Samerkiem na czele, którzy otoczyli nas opieką i wsparciem. Ogromne podziękowania należą się wszystkim mieszkańcom Kolegium Polskiego w Rzymie, za ogromną życzliwość, wyrozumiałość i gościnność. Dziękuję księdzu Prałatowi Markowi Stępniowi za to, że zgodził się nas przyjąć, bratu Łukaszowi za niezapomniane przejażdżki po Rzymie i księdzu Januszowi Wilkowi za poświęcony nam czas. Dziękuję Ojcu Stanisławowi Tasiemskiemu za cudowną mszę i umożliwienie Maksowi spotkania z Papieżem Benedyktem XVI. Do Rzymu nie dotarlibyśmy, gdyby nie życzliwość i pomoc Linii Lotniczych Alitalia i firmy Volkswagen Poznań, za co również dziękuję. Na koniec szczególnie mocno dziękuję dr Przemkowi Mańkowskiemu i dr Przemkowi Westerskiemu, opiekunom naszego Marzyciela. Ich medyczne wsparcie, wiedza i doświadczenie oraz godziny poświęcone przygotowaniu Maksa do pełnego uczestnictwa we wszystkich dniach rzymskiej wyprawy, zaowocowały spełnieniem jego marzenia.