Moim marzeniem jest:

Kamera cyfrowa

Piotruś, 7 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2006-01-29

"Marzę, żeby mieć kamerę cyfrową..."

W niedzielne popołudnie, po wcześniejszym odwiedzeniu sklepu w celu zakupu "lodołamacza", wraz z Wiktorem pojechaliśmy do Centrum Zdrowia Dziecka spotkać się z naszym nowym Marzycielem - Piotrusiem. Na początku naszej wizyty zauważyliśmy, że Piotruś jest troszkę onieśmielony i to był najlepszy moment, żeby wręczyć mu lodołamacz, którym był zdalnie sterowany samochód wyścigowy! I to był strzał w dziesiątkę! Przy pomocy taty i Wiktora, udało się naszemu Marzycielowi uruchomić samochód.

Po wcześniejszym podziale ról (Wiktor zajmuje się dokumentami, a ja naszym Marzycielem) małymi kroczkami próbowałam bliżej zapoznać się z Piotrusiem. Chłopiec jeździł swoim samochodem po całej świetlicy, a ja dzielnie chodziłam krok w krok za nim i w chwili "postoju" zadawałam najróżniejsze pytania. Dzięki temu udało mi się dowiedzieć, że chłopiec uwielbia komputery i najróżniejsze gry, lecz najbardziej lubi za pomocą komputera rozgrywać mecze piłkarskie. Niestety, nazwy jego ulubionej drużyny wydobyć mi się nie udało...

Po długim "przepytywaniu" doszliśmy do najważniejszej kwestii i Piotruś chyba tylko na to czekał. Nad wypowiedzeniem marzenia długo się nie zastanawiał - kamera cyfrowa, to rzecz, która sprawiłaby mu największą radość. Jego marzeniem jest za pomocą właśnie tej kamery nagrać Pierwszą Komunię Świętą swojej starszej siostry. Lecz gdyby jednak to marzenie nie mogłoby być spełnione Piotruś chciałby rzecz bardzo podobną - aparat cyfrowy... A nawet do główki naszego małego Marzyciela wpadł pomysł posiadania kamery cyfrowej z aparatem. Rozstaliśmy się z Piotrusiem w pogodnych nastrojach, i mimo że na początku był troszkę nieufny, pod koniec naszej wizyty jego nastawienie się zmieniło.

 

inne

2006-05-04

 Nasz mały kamerzysta wreszcie mógł nakręcić swój pierwszy film własną kamerą cyfrową!! Wreszcie nadszedł ten dzień, na który Piotruś czekał z niecierpliwością!! W czwartkowy poranek, z mapą w ręku, razem z wolontariuszką Agatką pojechałyśmy do Białej Podlaski, do domu naszego Marzyciela z bardzo ważną misją... Na tylnym siedzeniu leżała wielka, zielona torba z Kubusiem Puchatkiem a w niej... ten wymarzony skarb.

Droga minęła nam całkiem spokojnie i bez żadnych problemów trafiłyśmy na osiedle naszego Marzyciela. Piotruś jak zawsze na początku był troszkę zawstydzony, lecz z biegiem czasu był coraz bardziej śmiały. Byłam nawet troszkę zaskoczona tym, jak szybko nasz Marzyciel przekonał się do Agaty, bo Piotruś z początku jest zawsze troszkę nieufny w stosunku do obcych. Wystarczyło tylko kilka chwil i wyglądało tak, jakby chłopiec znał się z Agatą tyle samo co ze mną albo i dłużej.

W trakcie rozpakowywania było dużo śmiechu. Najpierw nasz Marzyciel darł zielony papier, a gdy ujrzał pudełko w jego oczach pojawiły się iskierki, a na twarzy szeroki uśmiech. Do otwarcia Piotruś użył swojego scyzoryka, a w pudełku na wierzchy było dużo "książeczek" w kilku językach... Rodzice żartowali z chłopcem, że tam są tylko książeczki i nic więcej, a co za tym idzie wieczorem będzie miał dużo czytania. Piotruś szybko przekazał książeczki tacie, a sam wziął się za kamerę. I tak skomplikowana rzecz nie sprawiła żadnego problemu Marzycielowi. Bez pomocy instrukcji umiał włączyć kamerę, a następnie, z początku przy małej pomocy taty, nakręcił pierwszy film i zrobił pierwsze zdjęcia. 

Tyle emocji sprawiło, że chłopiec zrobił się głodny. A tata naszego Marzyciela zaprosił nas na pyszny obiad, który sam przygotował. Poznałyśmy także siostrę Piotrusia, która w maju będzie miała Komunię i właśnie tą Komunię Piotruś chciałby nakręcić. Na szczęście jest pod koniec maja, więc nasz Marzyciel będzie miał dużo czasu na przestudiowania instrukcji i poznanie wszystkich funkcji kamery.

Czas płynął nieubłaganie, przed nami była jeszcze długa droga i mimo, że było naprawdę bardzo sympatycznie i żal nam było rozstawać się z Piotrusiem i jego rodziną musiałyśmy wracać do domu. Nie na długo jednak się rozstaliśmy. 30 kilometrów za Białą Podlaską zadzwonił do nas tata Piotrusia z wiadomością, że... Agata zapomniała zabrać telefonu. Nie było innego wyjścia - musiałyśmy zawrócić. A dzięki temu spędziłyśmy 5 minut więcej z Piotrusiem i dokończyłyśmy wpis do jego pamiętnika.

W drodze powrotnej cały czas myślałam o naszym Marzycielu, i o tym, że taka mała rzecz może sprawić tak wielką radość. To był cudowny dzień, cudowne spotkanie. Teraz z niecierpliwością czekam na kolejne - jestem bardzo ciekawa jak Piotruś radzi sobie z kręceniem filmów, no i chciałabym je obejrzeć. Do zobaczenia Piotrusiu!!