Moim marzeniem jest:

Labrador

Filipek, 4 lata

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

0000-00-00

inne

2007-11-05

Tym razem zaczęło się nietypowo, bo od końca. Było spełnione marzenie, a zabrakło Marzyciela. Ale nic to dla naszej fundacyjnej ekipy, z każdej sytuacji jest jakieś wyjście, a jednym z naszych zadań jest znalezienie takiego rozwiązania, które zadowoli wszystkich. I udało się! Tempo ekspresowe, ale rezultat lepszy od oczekiwanego. Poszukiwania Marzyciela zakończone sukcesem. Może dla odmiany zacznę od początku.
Za górami, za lasami, w krainie pięknych jezior żył sobie raz mały chłopiec o imieniu Filip. Na pierwszy rzut oka jego codzienność nie różniła się niczym od codzienności innych czteroletnich chłopców. Pobudka wraz z pierwszymi promieniami słoneczka, śniadanie, zabawa z mamą w pokoju pełnym kolorowych przedmiotów, samochodzików, kredek i maskotek, obiadek, spacer, kolacja i ponownie hops do łożeczka. Niby nic nadzwyczajnego ale. Już od pierwszych miesięcy życia nasz mały przyjaciel przejawiał pewne niezwykłe zdolności, które odróżniały go od innych dzieci. Uśmiech. Każdy, kto spojrzał w jego roześmiane oczy, nie mógł pozostać obojętny, natychmiast odwzajemniał uśmiech małego chłopca, o którym nie sposób było szybko zapomnieć. Zaraźliwa radość z życia, typowo dziecięca beztroska. Chłopca otaczała pewna magiczna aura, która sprawiała, że nawet najsmutniejsze osoby w towarzystwie małego Filipka odzyskiwały humor. Czasami jego mama zastanawiała się, co takiego niezwykłego jest w jej małym synku, że mimo pewnych trudności jest tak wesoły i zaraża innych swoją radością. A może ktoś go zaczarował? Albo. sam jest małym czarodziejem, który swą magiczną mocą uszczęśliwia innych?
W tym samym czasie, tylko w zupełnie odległej krainie żył sobie inny niezwykły osobnik obdarzony magiczną mocą. Zwierzchnik wszystkich czarodziei i dobrych wróżek postanowił wyposażyć go w nieco inne atrybuty, w celu odpowiedniego ukrycia jego niezwykłych zdolności, mianowicie cztery łapy, ogon i oklapnięte uszy, a wszystko to w kolorze biszkoptowym. Tylko imię pozostało dostojnie czarodziejskie - Harry. I oczy, którymi oczarowywał wszystkich, których spotkał na swojej drodze. Jego życie również niewiele różniło się od życia jego psich przyjaciół, spędzał je na beztroskiej zabawie, jedzeniu, spaniu i psotach, w których był mistrzem. Czasami używał swej czarodziejskiej mocy, sprawiając, że niektóre przedmioty po prostu znikały, ku zaskoczeniu innych uczestników zabawy i niezadowoleniu Zwierzchnika. Moc Harry'ego miała inne przeznaczenie, jednak piesek, po dokonanej psocie zawsze umiał ponownie wkupić się w łaski swojego przełożonego i wszystkie przewinienia błyskawicznie szły w niepamięć.
I tak żyli sobie, w odległych krainach czarodziej pies i czarodziej mały chłopiec. Obydwaj czuli, że gdzieś daleko jest ktoś, kogo muszą spotkać. Chłopiec, chociaż sam nie wiedział na co, wciąż czekał. Harry również z lekkim podekscytowaniem oczekiwał jakiegoś niezwykłego spotkania. Aż pewnego dnia.
Harry jak niemalże co dzień wsiadł do samochodu swej pani. Gdzie się tym razem udawali? Nie wiedział, ale przeczuwał, że to będzie daleka podróż w nieznane. Nie bał się, bo swym psim zmysłem czuł, że owa wycieczka przyniesie mu cos dobrego, być może spotka dziś kogoś, na kogo tak długo czekał?
Filipek także od rana był niespokojny i podekscytowany. Wpatrywał się w krajobraz za oknem, czekał.
Po kilku godzinach drogi, samochód nagle zatrzymał się w pozornie obcym Harry'emu miejscu, ale jednocześnie piesek wiedział, że skądś je zna, a nawet bardzo lubi. Spojrzał na dom, drzwi i w końcu na okno, z którego wyglądał mały blondynek. W tym momencie czas się na chwilę zatrzymał. Nareszcie! Odnaleźli się! Czarodziej Pies i Czarodziej Chłopiec. Radości nie było końca. Harry od razu zadomowił się w domu Filipka, który od tego dni miał być ich wspólnym domem. Znalazł swoje posłanie, miski pełne jedzenia oraz pokój pełen zabawek, czyli wszystko co psu do życia niezbędne. Jednak najważniejsze było to, że spotkał swojego pana, swojego czarodziejskiego przyjaciela, na którego tak długo czekał. A Filipek? Z jeszcze większą mocą roztaczał wokół siebie aurę radości i uśmiechu, był bardzo szczęśliwy z tego tak długo wyczekiwanego spotkania. Mimo tak młodego wieku obaj czarodzieje wiedzieli, że od tej chwili będą mogli z podwójną siłą uszczęśliwiać innych, że razem spełnią każdą, nawet najtrudniejszą misję. Bo razem mogą wszystko!
I tak oto marzenie znalazło swego Marzyciela, a wszyscy żyli długo i szczęśliwie, spełniając po drodze inne, równie ciekawe marzenia.