Moim marzeniem jest:

Spotkanie z FC Barceloną

Przemek, 9 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Katowice

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2006-11-10

W piątkowe popołudnie, po kilku godzinnym poszukiwania "lodołamacza" dotarliśmy do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Ligocie, aby poznać marzenie naszego kolejnego Marzyciela - chorego na ostrą białaczkę - Przemka. Już od pierwszych chwil spotkania z twarzy naszego Marzyciela nie znikał szeroki, fenomenalny uśmiech :, który skutecznie podkreślały Jego prześliczne czarne, jak węgielki oczka.
Po przedstawieniu się od razu przystąpiliśmy do rozmowy. Rozmawialiśmy o ... hmmm... przez dłuższą chwilę o piłce nożnej, której Przemek jest ogromnym fanem. Praktycznie każdą nadarzającą się okazję spędza na oglądaniu, wraz z tatą, meczów w TV. Szczególnie dużo uwagi poświęca swojej ulubionej drużynie - FC Barcelonie. Przemek opowiadał, że kiedy był zdrowy wiele czasu spędzał na wspólnej grze w piłkę wraz z tatą i dziadkiem (jak nam wyznał mama i babcia niestety nie chciały uczestniczyć w tych rozgrywkach).
Przemek posiada sporą kolekcje piłkarskich koszulek oraz albumów związanych z futbolem.
Oprócz piłki nożnej Przemek lubi też słuchać muzyki, w szczególności Gosi Andrzejewicz, dowodem, czego dał nam mini koncert, śpiewając swój ulubiony utwór, pt. "Pozwól żyć" w duecie wraz z Mamą. Przy tej okazji bardzo pomocny okazał się nasz drobny prezent: odtwarzacz płyt CD i płyta Gosi Andrzejewicz.
Piłka nożna oraz słuchanie Gosi to nie wszystko, co lubi nasz Marzyciel. Od czasu do czasu lubi się też trochę po bać, oglądając horrory... podczas spotkania specjalnie dla nas namalował obrazek maski "Zambii Przemek" z własnoręcznym autografem. W naszej rozmowie pojawił się też temat dziewczyn, bo Przemek to istny mały podrywacz, który ma już nawet swoją starsza o rok dziewczynę o tajemniczy imieniu Ksenia ;-)
W końcu przyszedł jednak moment na poznanie największego marzenia, naszego Marzyciela. I tutaj przeczucie nas nie myliło... największym marzeniem Przemka jest zobaczenie meczu swojej ukochanej drużyny FC Barcelona na legendarnym stadionie Camp Nou oraz spotkanie się z drużyną, a przynajmniej z Ronaldinho. Nie powinno to dziwić, bo przecież każdy szanujący się kibic, choć raz w życiu chce zobaczyć i pokibicować swej ukochanej drużynie. Pięknie musi być, być jednym z kilkudziesięciu tysięcy kibiców, na jednym z najpiękniejszych stadionów, który słynie atmosferze niepowtarzalnej atmosfery - stadionie drużyny FC Barcelona...
I tak nasz pobyt dobiegł końca, pożegnaliśmy się, wyrażając nadzieję, że już za jakiś czas znów się zobaczymy... wychodząc w naszych głowach kotłowały się myśli co zrobić, aby móc zrealizować marzenia naszego Marzyciela.
 

inne

2009-05-05

22.11
Spotkaliśmy się z Przemkiem i jego rodzicami na dworcu w Katowicach. Udaliśmy się na pociąg, którym ruszyliśmy do Warszawy. Jechaliśmy długo bo pociąg miał opóźnienie z powodu zmiany torów. Na dworzec Warszawa Centralna dotarliśmy z godzinnym opóźnieniem. Przemek przespał się trochę w pociągu bo poprzedniego dnia oglądał mecz polskiej reprezentacji. Po tym jak się obudził pooglądał trochę okolicę, zresztą nie tylko okolicę bo mnie też, przez lornetkę. Miał z tego powodu wielką frajdę. Po opuszczeniu pociągu w Warszawie udaliśmy się na taksówkę którą dotarliśmy na lotnisko, gdzie z drobnymi problemami udało nam sie przejść przez odprawę. Mama Przemka musiała przejść na dowód, ale się udało. Lot okazał sie być spokojnym. Przemek na start, lądowanie i część lotu siedział z pilotami w ich kabinie. Był bardzo z tego powodu zadowolony i opowiedział nam czego się dowiedział. Było to możliwe dzięki kapitanowi Marianowi Ochnio. Gdy wyszliśmy z lotniska okazało się że Przemek pierwszy raz widział prawdziwe palmy, dlatego jak je zobaczył skomentował je tak: "O sztuczne palmy". Jednak uświadomiliśmy mu że te są prawdziwe i był zadowolony z faktu że widział pierwszy raz naturalne palmy. Później pojechaliśmy do domu Pana Krzysztofa, w którym mieliśmy spędzić kilka kolejnych dni. Po dotarciu tam i rozniesieniu rzeczy po pokojach oprowadził nas po swoim wielkim domu. Wieczór upłynął nam na niezłej zabawie bo Przemek wyciągał mnie kolejno na tenisa stołowego, bilarda i piłkarzyki. Kładąc się spać okazywał zadowolenie z pierwszego dnia realizacji swojego marzenia, jednak widać było jego ciekawość odnośnie kolejnych dni.

23.11

Tego dnia podobno wczesna pobudka bo o 8. Spowodowane było to tym że musieliśmy wyjechać około 9 żeby na 10 zdążyć na zamknięty trening Barcelony, który miał być najważniejszym momentem tego dnia. Dotarliśmy pod stadion na właściwą godzinę, jednak piłkarzom nie było zbyt śpieszno żeby opuścić szatnię i na murawie pojawili się dopiero w okolicach 11. Gdy się pojawili Przemek, pomimo iż się wcześniej niecierpliwił, był bardzo zadowolony. Niestety jego ulubiony piłkarz Ronaldinho wyszedł tylko na chwilę na murawę i po rozciąganiu zszedł do szatni. Jednak Przemek przyjął to ze spokojem i skomentował słowami że: "Pewnie go coś boli po meczu i dlatego nie może trenować". Na trybunie mieliśmy przyjemność poznania chrześniaka Henry'ego. Później udaliśmy się do sali w której oczekiwaliśmy na wychodzących piłkarzy. Niestety nie udało nam się złapać wszystkich, bo niektórzy opuścili szatnię innym wyjściem, ale udało nam się zdobyć podpisy 9 zawodników i zrobić z nimi zdjęcia. Wśród nich znalazł się 17 letni chłopak Bojan Krkić, który jest nową gwiazdą tego zespołu. Oprócz niego swoje podpisy pozostawili także: Abidal, Marquez, Valdes, Edmilson, Milito, Silvinho, Xavi, Deco i Henry. Z Henrym udało nam się zrobić trochę więcej fotek. Po tym spotkaniu Przemek był bardzo zadowolony jednak jego zadowolenie z tego dnia wzrosło jeszcze po wizycie w sklepie Barcelony gdzie kupiliśmy mu w imieniu Fundacji i Pana Krzysztofa kilka rzeczy z Barcelony, m. in. strój i korki. Później Krzysztof zabrał nas do tawerny na owoce morza. Przemek zjadł kurczaka, zresztą było to jego główne pożywienie na tym wyjeździe, a my popróbowaliśmy morskich "specjałów". Po trwającym zaledwie 2 godziny obiedzie udaliśmy się do domu. Wieczór znów zakończyliśmy grą w bilarda, którego Przemek mi nie odpuścił. Po tym dniu było widać jego wielką radość.

24.11
Tego dnia od poranka panowała atmosfera oczekiwania na mecz. Jednak mecz odbył się dopiero wieczorem więc mieliśmy cały dzień do wykorzystania. Po pobudce i ogólnym ogarnięciu udaliśmy się na zakupy, na których Pan Krzysztof kupił Fife 08 żeby Przemek mógł pograć. Po powrocie z porannych zakupów przygotowaliśmy się na mecz i ruszyliśmy na drobne zwiedzanie Barcelony. Zrobiliśmy sobie zdjęcia pod Sagrada Familia, a także zrobiliśmy sobie spacer główną ulicą Barcelony, De Canaletes, od Placu Katalońskiego pod Kolumnę Kolumba. Przemek wybrał sobie tam czapkę z Barcelony z której też był bardzo zadowolony. Po dojściu pod kolumnę wsiedliśmy do auta i udaliśmy się na wyczekiwany mecz. Pod stadionem Przemek dostał trąbkę z której korzystał później przez cały mecz, ale także przed i po nim. Na meczu siedzieliśmy w drugim rzędzie. Na twarzy Przemka widać było wielkie emocje bo w pierwszej połowie było kilka groźnych sytuacji pod bramką Barcy, a wynik przy zejściu do szatni był równy(0:0). Jednak druga połowa była zupełnie odmienna i Przemek miał powody by głośno krzyknąć z radości, a razem z nim cały stadion. Końcowo gospodarze wygrali z Recreativo Huelva 3:0. Pomimo iż nie było Ronaldinho Przemek był niesamowicie zadowolony z obecności na tym meczu. Po nim wróciliśmy do domu i Przemek w świetnym nastroju poszedł spać.

25.11
Emocje po meczu z dnia wcześniejszego jeszcze całkiem nie opadły. Przemek od samego rana tryskał radością. Po śniadaniu wypróbował na Playstation Fifę 08 zakupioną dzień wcześniej przez Krzysztofa. Najpierw grał sam jednak później chciał grać ze mną więc zagraliśmy razem mecz po którym udaliśmy się na wycieczkę do Monserratu. Gdy tam dotarliśmy okazało się że jest o 12 stopni mniej i na termometrze było widać 4 stopnie. Na szczyt wjechaliśmy kolejką co bardzo ucieszyło Przemka.
Będąc na górze przeszliśmy się trochę żeby pooglądać widoki, po czym zjechaliśmy kolejką i udaliśmy się do klasztoru zobaczyć Czarną Madonnę. Wychodząc zapaliliśmy świeczki w intencjach własnych. Wracając do auta spojrzeliśmy w przepaść żeby wiedzieć mniej więcej na jakiej wysokości byliśmy. Po zwiedzaniu wróciliśmy do domu gdzie spędziliśmy resztę dnia. Rozegraliśmy z Przemkiem dużo meczy, które kończyły się różnymi wynikami. Wieczorem Przemek poszedł z tatą do sauny z czego był bardzo zadowolony, a gdy z niej wrócił rozegraliśmy jeszcze kilka spotkań po czym położył się spać.

26.11
Ostatni dzień pobytu po śniadaniu upłynął na pakowaniu. Po spakowaniu kilka partii w bilarda przed wyjazdem. Krzysztof zgrał sobie nasze zdjęcia i nagrał nam je na płyty. Około 14 zebraliśmy sie żeby zdążyć na lot do kraju. Krzysztof odwiózł nas na lotnisko gdzie się z nami pożegnał i życzył Przemkowi powrotu do pełni sił i ciągłego kibicowania Barcy. Mnie się też dostały piłkarskie życzenia. Do samolotu wsiedliśmy o ustalonej godzinie i ruszyliśmy w drogę powrotną do kraju. Pomimo drobnych turbulencji i silnych wiatrów które utrudniły nam lądowanie dotarliśmy w całości do Warszawy. Przemek w czasie powrotu wyglądał przez okno i podziwiał widoki póki nie zrobiło się ciemno. W Warszawie wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do Żor, jednak podróż trwała dłużej niż zwykle z powodu śliskich dróg spowodowanych atakiem zimy. Po dotarciu do Żor pożegnałem się z Przemkiem, który stwierdził że chciałby mieć takiego brata jak ja?, jego rodzicami. Przemek był bardzo zadowolony z tego wyjazdu i z tego że jego marzenie się spełniło.