Moim marzeniem jest:

Wycieczka do Włoch

Adaś, 15 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2008-12-18

Spotykamy się z Adasiem wcześnie rano. Rękę podaje mi najpierw wesoła, roześmiana mama, a po chwili mocno ściska ją jeszcze szerzej uśmiechnięty przystojny chłopak, który właśnie został przyjęty na odział, więc mamy dosłownie chwilę na rozmowę. A tu tyle interesujących tematów, tyle ciekawych kwestii do poruszenia.

Adam jest pasjonatem starożytnych cywilizacji: o mumiach, piramidach i faraonach mógłby nam opowiadać godzinami!! Niestety, musimy zadowolić się tylko kilkoma informacjami na ten temat, bo. Adam już zaczyna opowiadać nam o swojej siostrze - przyszłej farmaceutce - z którą jest bardzo zżyty i którą bardzo kocha. Poruszając jeszcze kilka innych kwestii przechodzimy ostatecznie do marzeń. Adam już ma wszystko przemyślane. Kiedy dowiedział się, że przyjedziemy postanowił dokładnie się zastanowić i przedstawić nam już sprecyzowane marzenia.

I tak na pierwszym miejscu znajduje się wyprawa do Włoch. Adam chciałby odwiedzić Wenecję, Rzym, Watykan i Florencję. Marzy, by znaleźć się blisko Koloseum, pragnie podziwiać twórczość Michała Anioła i Leonarda da Vinci oraz zajrzeć do prawdziwej włoskiej winnicy! W dalszej kolejności Adaś chciałby pozwiedzać Polskę - najlepiej całą, ze szczególnym uwzględnieniem Warszawy, Gdańska, Opola, Kołobrzegu i Zamościa. A jeśli turystyczne wojaże nie będą mogły dojść do skutku, wtedy najchętniej spotkałby się z Kabaretem Ani Mru Mru. Na pewno byłoby wesoło!! My jednak dołożymy wszelkich starań, by nasz Marzyciel już niedługo mógł stanąć oko w oko z Romulusem i Remusem!!

inne

2009-10-16

Włoska przygoda Adama rozpoczęła się w niedzielę, 11 października z samego rana. Zaspani, w towarzystwie rozmownego Pana Marka sprawnie przemknęliśmy autostradą przez Stryków do Warszawy, gdzie zmieniliśmy środek transportu. Dla Marzyciela i jego rodziny był to pierwszy w życiu lot samolotem, emocje były więc ogromne, a podenerwowanie wszechobecne!! Jakby wyczuwając przyjemne napięcie uśmiechnięta stewardessa Ewa i jej kolega Grzegorz postanowili zrobić wszystko, co w ich mocy, by uczynić te dwie godziny podniebnej podróży niezapomnianymi!

 Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu…

… więc i nas nie mogło tam zabraknąć! Wieczne miasto przywitało nas pięknymi promieniami słońca i blisko dwudziestoma stopniami Celsjusza! Ochoczo zrzuciliśmy więc kurtki i płaszcze, by pomknąć na wieczorny spacer po Via Del Corso. Już po wycieczce usłyszałam, że herbatka wypita tam, smakowała dużo lepiej niż filiżanka tej weneckiej.  Adam z rodziną wiedzą, co mówią – spośród wszystkich znanych mi wielbicieli herbaty, właśnie oni wiodą prym!

W Rzymie i Watykanie spędziliśmy kolejne dwa dni. Magiczne dni.

Przez  te 48 godzin odkryliśmy prawie wszystkie tajemnice antycznego, renesansowego i barokowego miasta. Zgodnie z życzeniem Adama byliśmy na Kapitolu, podziwialiśmy Forum Romanum, zachwycaliśmy się Łukiem Konstantyna oraz kontemplowaliśmy w bazylice św. Piotra i nad grobem naszego „Grand Pape”  [tak o Janie Pawle II opowiadał nam łamanym francuskim jeden Włoch]. Śladami pierwszych chrześcijan i walecznych gladiatorów zwiedziliśmy Koloseum, a smak prawdziwej, włoskiej kuchni odkryliśmy podczas popołudniowego posiłku na Piazza Navona. By poczuć się jak Anita Ekberg w filmie mistrza Felliniego, udaliśmy się zobaczyć fontannę Di Trevi, która oczarowała Adasia do tego stopnia, że postanowił tam wrócić! By być pewnym, że i to marzenie się spełni odwrócił się do niej plecami, mocno zacisnął oczy i… wrzucił na jej dno kilka euro centów!  Na sam koniec – bo deser zawsze jest podawany jako ostatni – zajrzeliśmy do Muzeów Watykańskich, a ogrom zgromadzonych tam zbiorów zaparł nam dech w piersiach! Podobno obejrzenie wszystkiego zajmuje ponad 8 lat!!! Postanowiliśmy więc skupić się na głównym celu naszej wyprawy, dziele życia Michelangella Buonarrotiego - Kaplicy Sykstyńskiej. Tam, w środku, miło było patrzeć na naszego Marzyciela, na jego pełne zachwytu oczy, na uśmiech satysfakcji, goszczący na jego twarzy…

Gdy podbiliśmy Rzym wyruszyliśmy do Florencji, gdzie szturmem zdobyliśmy Galerię Uffizi! Dzieła Anioła, Da Vinciego, Rafaela, Parmigianina i „reszty ekipy” przykuły naszą uwagę na kilka godzin! Nie mogło nas zabraknąć również w Palazzo del Bargello, w którym umieszczone są zbiory Museo Nazionale, pośród których odnaleźć można kilka rzeźb ulubionego adasiowego artysty, Michała Anioła.

Przez cały ten czas Adam z aparatem na szyi cierpliwie fotografował zabytki – nic nie mogło umknąć jego uwadze, żaden szczegół nie mógł pozostać nie uwieczniony! Niezbyt  chętnie pozował, jak na prawdziwego fotografa przystało lepiej czuł się po drugiej stronie obiektywu.

Pod słońcem Toskanii


W drodze do Wenecji „zgubiliśmy się” troszkę, by z zachwytem podziwiać otaczające widoki. Góry i doliny wraz z gajami oliwnymi i pasmami winnych krzewów tworzyły malowniczą całość. Ciekawi świata postanowiliśmy spróbować szczęścia i zajrzeć do jednej z tamtejszych winnic - może ktoś zechce odsłonić przed nami uroki prawdziwej, włoskiej wytwórni win?

Stara, polska maksyma zdaje się nie kłamać - do odważnych świat należy! Dzięki uprzejmości właścicieli nie tylko  przekonaliśmy się na własne oczy jak wygląda proces produkcji wina, ale i dane nam było skosztować różnych jego smaków, z czego z ochotą skorzystał nasz Marzyciel. W ramach prezentu mogliśmy jeszcze spróbować (i nabyć, ha!) świeżo tłoczonej oliwy z  przydomowych oliwek!

Być w Wenecji, to jakby zjeść całe pudełko czekoladek z likierem naraz….


… mawiał Capote. My również upajaliśmy się widokiem tego jedynego w swoim rodzaju miasta. Mnie osobiście zachwyciła Bazylika św. Marka, ale Adama chyba bardziej urzekła wenecka panorama podziwiana z wysokości Dzwonnicy Św. Marka! Początkowo podróżowaliśmy wodnym tramwajem, ale ostatecznie przesiedliśmy się na gondolę. Mimo niepozornego wyglądu ta równie unikatowa łódź jest bardzo stabilna i wygodna, a prowadzący ją Gondolier (który, jak nas poinformował, jest po specjalnym kursie dopuszczającym go do pełnienia tej funkcji) służył nam także za przewodnika!

La Dolce Vita

Ostatni dzień naszej włoskiej przygody to spacer brzegiem Morza Śródziemnego (w położonej niedaleko Rzymu miejscowości Ladispoli).  Spacer tym bardziej wyjątkowy, że pierwszy taki w życiu Adama, który nigdy wcześniej nie miał okazji bezpośrednio słuchać szumu morza! Woda na kąpiel była zdecydowanie za zimna, więc na osłodę zebraliśmy muszelki w fantazyjnych i jakże odmiennych od rodzimych kształtach i kolorach.
Monika Pawłowska

Serdeczne podziękowania dla:


Macieja Trajdosa i Izy Wojdyły – za swoją obecność i wsparcie tam, na miejscu. Za logistyczną (i każdą inną też!) pomoc, wyrozumiałość oraz okazane serce.

Kapitana Macieja Peikerta, Pierwszego Oficera Radosława Rumszewicza, Ewy Ochtabińskiej oraz Grzegorza Lepianki - za niezapomniane wrażenia, życzliwość i sympatię dla fundacyjnych idei.

Firmy Opel Szpot – za szybkie i sprawne dostarczenie nas na warszawskie lotnisko oraz miłą atmosferę w jakiej odbywała się podróż.

Wolontariuszki Karoliny – za czas poświęcony na odebranie nas z lotniska, bezpieczną podróż oraz prawdziwie poznański uśmiech, którym przywitała nas na polskiej ziemi.

Za bezinteresowną pomoc gorąco raz jeszcze dziękuję!