Moim marzeniem jest:

prawdziwy rejs statkiem na dużej wodzie

Gabryś, 6 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2009-09-18

Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada,

                                  lecz przez to, kim jest;

                                        nie przez to, co ma,

           lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
 

Jan Paweł II (Karol Wojtyła)

 

 


Nasz mały Marzyciel Gabryś, mający zaledwie 6 lat, ujął nas tym, że dla niego rodzina i starszy brat to największa wartość. Chłopiec mimo tego, że chciałby otrzymywać jak najwięcej prezentów, zwłaszcza kolejne zbudowane z kloców Lego roboty, wie, że tak naprawdę, co innego jest najważniejsze. Wspieranie się nawzajem.
Gdy przynieśliśmy ze sobą zapakowane prezenty, bez wahania oddał większy bratu, Mateuszowi, który przechodził w dzieciństwie przez tę samą ciężką chorobę, co Gabryś. I wygrał. Rodzice, zmęczeni doświadczeniami i przerażeni tym, co ich spotkało, pragną prawdziwego dzieciństwa dla swoich dzieci. Pragną na każdym kroku budować piękne wspomnienia.
Gdy Gabryś podzielił się z nami swoim niesamowitym marzeniem, wzruszeni rodzice, dumni byli, że chłopiec mimo młodego wieku, dokładnie wiedział, czego pragnie. Gabryś chciałby pływać prawdziwym statkiem po dużej wodzie. Chciałby zwiedzić różne miejsca na świecie razem z rodziną, rodzicami i ukochanym starszym bratem. W drugiej natomiast kolejności, gdyby zdrowie mu na rejs nie pozwoliło, marzy mu się jeden dzień grać w mini golfa.


Pomóżmy razem wypłynąć w rejs życia Gabrysiowi.
Kontakt: 515 199 622
anna.zorawska@mammarznenie.org


 

spełnienie marzenia

2010-06-12

Nasza przygoda rozpoczęła się w sobotę 5 czerwca 2010r. na lotnisku Okęcie w Warszawie. O godzinie 17.45 samolot linii Norwegian wzbił się w powietrze i po dwóch godzinach lotu, szczęśliwie wylądowaliśmy na lotnisku w Chorwacji w miejscowości Split.

W samolocie Gabryś dowiedział się, że jest taki zwyczaj, iż po udanym lądowaniu pasażerowie biją pilotom brawo i gdy tylko wylądowaliśmy, przez bite parę minut, z ogromnym zapałem, sam jeden klaskał, by w ten sposób wyrazić swoje podziękowanieJ. Gdy już się zbieraliśmy do wyjścia, przemiła obsługa samolotu zaprosiła Gabrysia do kabiny pilotów, by mógł zobaczyć jak taka kabina wygląda od środka. Panowie piloci pokazali naszemu Marzycielowi wszystkie urządzenia sterujące, tłumaczyli jak one działają, a jeden z panów pilotów wziął Gabrysia na kolana, pożyczył mu swoją czapkę, a także pozwolił wziąć do rąk ster tej ogromnej latającej maszynyJ.

Z lotniska udaliśmy się do mariny, w której czekał na nas jacht – Bavaria 38 „Chiara” i tak ok. godziny 21.30 przejęliśmy od armatora jacht, który od tej pory, przez najbliższe siedem dni, był naszym wspólny domemJ.

Nasz Kapitan, Sławomir Nowicki, postanowił, że jego załoga, nie będzie na tym rejsie leniuchować i każdy członek naszej załogi obowiązkowo stał za sterem, klarował liny, stawiał żagle, szorował pokład itd.

Gabryś ani razu nie poczuł się źle, ominęła go choroba morska, ciągle się śmiał, brykał, zadawał Kapitanowi tysiąc pytań na minutęJ.

Gdy przypłynęliśmy do zatoczki Loverčina, w której Gabryś rzucał kotwicę, padał nam silnik do pontonu i z tego też powodu kąpaliśmy się z jachtu. Kapitan ubrał Gabrysia w kamizelkę, przypiął go liną do jachtu, po czym wziął go na ręce i razem wskoczyli do wody. Gabryś uwieszony na szyi Kapitana pływał przy jachcie, śmiejąc się przy tym tak głośno i tak szczerze, że ten jego śmiech i widok jego buźki pozostaną mi w pamięci do końca życia...

W miejscowości Sučuraj byliśmy w lokalnej knajpce, w której jedliśmy grillowane ryby, owoce morza, a Gabryś sam poprosił kelnerkę o naleśniki, deser lodowy, soczek, a potem kolejny soczek i co pięć minut przybiegał do mnie zadając mi pytania w stylu: „ciociu a jak mam po angielsku powiedzieć poproszę sok, dziękuję, ile płacę, a jak się mówi, że jestem z Polski” itd. Itp.J.

W czwartek rano wypłynęliśmy z Sučuraju z zamiarem dopłynięcia na wyspę Korčula i po raz pierwszy w pełni udało nam się zrealizować plan:). Gabryś rzucał kotwicę w zatoczce Križica na półwyspie Pelješac. Ta zatoczka to istny raj... Dno było piaszczyste, a woda szmaragdowo -błękitna... Razem z Kapitanem uczyłam Gabrysia pływać bez pomocy koła ratunkowego i rękawków i co chwila słyszałam jego uroczy głosik: „ciociu tylko mnie nie puszczaj!!!”. Po kąpieli, gdy płynęliśmy w kierunku Korčuli, nagle, nasz główny silnik jachtowy stanął, chociaż wszystkie urządzenia wskazywały, że mamy pełen bak paliwa... Kapitan sprawdził silnik i okazało się, że problem tkwi w paliwie, a dokładnie w jego braku.. W związku z powyższym musieliśmy zatrzymać się w najbliższej miejscowości, by uzupełnić jego braki. Było trochę ciężko, ponieważ wiatr zdechł, a silnik nie działał. Jednak w końcu, pod żaglami, wpłynęliśmy do jakiegoś portu, rzuciliśmy kotwicę, a Kapitan i tata Gabrysia popłynęli na pontonie do brzegu i poszli na poszukiwanie paliwa. Jakiś życzliwy Chorwat pożyczył im pół baku paliwa i dzięki temu mogliśmy ruszyć dalej.

W sobotę rano, 12.06.2010r., zdaliśmy jacht, poszliśmy na śniadanie i obowiązkowo kulkowe lody, po czym udaliśmy się na lotnisko. W trakcie powrotnego lotu wpadliśmy w bardzo duże turbulencje i Gabryś był jedyną osobą na pokładzie, która się ich nie bała!!! Krzyczał tylko „juuuuhuuuu, juuuhuuu, super, jeszcze!!!!!” No i oczywiście po wylądowaniu bardzo długo i głośno klaskał dziękując panom pilotom za udane lądowanieJ.

W poniedziałek, po powrocie do Polski, Gabryś miał robioną morfologię, której wszyscy trochę się obawialiśmy, ale okazało się, że niepotrzebnie, ponieważ spełnianie marzeń naszych marzycieli, bardzo często ma pozytywny wpływ na ich zdrowie. I tak też się stało w przypadku Gabrysia...Po odebraniu wyników zadzwoniła do mnie mama Gabrysia, krzycząc do słuchawki „kochana Gabryś ma rewelacyjne wyniki!!! Takich dobrych jeszcze nie miał!!!!”

Nic tylko wracać na wyspy Chorwackie i Adriatyk...








http://www.jachting.pl/news/1805/Wypłynąć_w_rejs_na_dużą_wodę

podziękowania

2010-06-12



Serdecznie Dziękujęmy:

Panu Sławomirowi Nowickiemu - za opiekę nad naszą marzycielską ekipą

Firmie Blue-Sails – za wielką pomoc i za zorganizowanie naszego wyjazdu

Pani J. Zwolińskiej - za wspieranie nas w tym marzeniu

Żeglarskiemu magazynowi - "Jachting” - za to, że byliście razem z nami:). http://www.jachting.pl/news/1805/Wypłynąć_w_rejs_na_dużą_wodę