Moim marzeniem jest:

Spotkanie z Zygmuntem Chajzerem

Karolinka, 10 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Katowice

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Zygmunt Chajzer

pierwsze spotkanie

2005-04-29

Tuż przed spotkaniem mieszał się w nas strach - czy czegoś nie popsujemy, czy spodobamy się Marzycielce oraz ogromne pragnienie - najważniejsze także dla nas - by udało się poznać, a zaraz potem spełnić marzenie dziewczynki.

Pan Tata przyjechał po nas do centrum Dąbrowy oznajmiając wcześniej, że mieszkają na końcu świata i sami tam nie trafimy. W aucie poznaliśmy Karolinkę, naszą pierwszą w życiu marzycielkę, . Jej uśmiechnięta buzia sprawiła, że nasze wszelkie obawy rozwiały się od razu. Zapytałam czy już dokładnie wie jakie marzenie mamy jej spełnić. Oznajmiła z przekonaniem, że oczywiście i dodała, że ma i tak mnóstwo marzeń. Zostaliśmy niezwykle ciepło przyjęci w domu "naszego dziecka"- jak nazwała Karolinę jej nauczycielka czekająca na nas na miejscu.

Dowiedzieliśmy się, że dziewczynka jest wielbicielką Kubusia Puchatka i ..pewnego zielonego stwora. Lodołamacz, który mieliśmy przyjemność jej wręczyć potwierdził to w pełni - okrzyk zachwytu nad maskotką Shreka nie pozostawiał wątpliwości!

Karolinka jest niezwykle energiczną i rozpromienioną dziesięciolatką. Ze spokojem i powagą mówiła nam o swojej chorobie, pobycie w szpitalu i o znajomych - pozostałych pacjentach.. Pokazała nam swój pokój, kolekcję autografów od sławnych osób (musimy koniecznie pomóc jej powiększyć zbiór), zdjęcia uwielbianych przez nią kotków oraz jej zwierzątko - przesłodkiego szynszyla..

Karolinka najbardziej na świecie pragnie spotkać się z panem Zygmuntem Chajzerem. Zajęłam się uzupełnianiem stosu (co podkreślał z uśmiechem tata dziewczynki:) dokumentów i po krótkim czasie formalna część spotkania była już gotowa, a co najważniejsze poznaliśmy pierwsze śląsko - zagłębiowskie marzenie do spełnienia.

I od tego momentu chcemy zrobić wszystko, by je zrealizować. Po załatwieniu formalności - pod miłą i serdeczną groźbą przetrzymywania w domu w przypadku nie spełnienia warunku - zostaliśmy poczęstowani na koniec spotkania pysznym ciastem

I powiedzieliśmy sobie z naszą Marzycielką Karolinką do widzenia - z zamiarem szybkiego spotkania, w większym gronie już niedługo...
 

inne

2005-05-18

Ilość wydarzeń, tempo akcji towarzyszące spełnieniu pierwszego śląskiego marzenia mogłyby zostać treścią scenariusza filmowego..:)

Największym marzeniem Karolinki było spotkanie pana Zygmunta Chajzera..

Nadszedł dzień spełnienia tego pragnienia 18.05.2005 ... Czekaliśmy na pana Chajzera w Katowicach. Ponieważ nie zna tych terenów zdecydował, na co oczywiście przystaliśmy, że spotkamy się na jedynej stacji benzynowej, na której się kiedyś zatrzymał, przy ogromnym centrum handlowym. Mieliśmy w głębi duszy ogromny kłopot, bo w Katowicach są 4 centra handlowe z tą stacją... ale się zgodziliśmy.

Miejscem spotkania okazała się Czeladź:) Ale w końcu się udało. Powitanie na parkingu wyglądało niczym spotkanie członków mafijnej rodziny, potem wymiana pasażerów (prezes jechał z wolontariuszem Michałem), ja miałam pilotować biednych (gdyż nie znałam drogi tak do końca..) kierowców do Dąbrowy Górniczej. Z mniejszymi lub większymi wpadkami dotarliśmy pod dąbrowski Pałac Młodzieży. Tam kolejna scena niczym z filmu gangsterskiego: zatrzymanie aut na ulicy i chodniku, kolejne powitanie tym razem nas wszystkich z tatą Karolinki, który na szczęście przejął pilotowanie do swojego domu. Można by naprawdę pomyśleć, że to spotkanie na granicy prawa, gdyby nie fakt, że w aucie taty siedziało czworo roześmianych 18letnich wolontariuszy z balonami naszej Fundacji (tata Marzycielki pojechał po nich aż do Katowic). Brakowała co prawda 4 umówionego auta z dziennikarzami, ale na szczęście znaleźli się na miejscu wraz z drugą prasową ekipą.

Pan Chajzer, który sam w sobie stanowił największy prezent, wyjął z bagażnika 2 ogromne torby, które już niedługo miały się stać częścią wielkiej zabawy, ale o tym za moment...

Nastąpiło wielkie powitanie Gościa z Marzycielką. Zaskoczenie, radość, zawstydzenie, mnóstwo emocji towarzyszyło tej chwili. W domu witali nas także równie rozpromienieni i wzruszeni rodzice oraz pani Magda - poniekąd sprawczyni tego zamieszania - gdyż wysłała do nas zgłoszenie:).

Była to też (oczywiście) chwila dla fotoreporterów. Błyskały flesze, panował ogromy ruch i wydawało się, że Karolinka jest w swoim żywiole. Potem pan Zygmunt otrzymał prezent od Marzycielki - wyszywany portret pieska oprawiony w ramki, oczywiście z dedykacją od autorki.

Chwilę później, po małych przygotowaniach rozpoczął się pierwszy z teleturniejów. "Idź na całość" - Karolinka mogła wybrać miedzy czterema ogromnymi pudełkami. Wybrała najcięższe i czerwone. Prowadzący zaoferował kolejne, nie chciała, dwa za jedno, nie chciała (słuchając rozentuzjazmowanej widowni, która uparła się na czerwone). Za chwile mogła już wybrać 2 pudełka i tajemniczy pakunek w zamian za "swoje" pudełko. Zobaczyła oszklony fragment pakunku i zdecydowała się na zamianę. Mimo iż miała okazje zobaczyć zawartość czerwonego prezentu - mnóstwo filmów video, z przewagą dzieł o jej ulubionym bohaterze (po Shreku) - Kubusiu Puchatku. Wybór okazał się znakomity - maskotka w lazurowych spodniach, pudło słodyczy i zdjęcie pana Chajzera w ramce z osobistą dedykacją dla niej.

Zaczął się kolejny teleturniej, "Ananasy z mojej klasy". Dwie drużyny - Karolinki oraz Prezesa Fundacji walczyły o wspomniane pudło pełne bajek. Tematem pytań były bajki i baśnie, zacięta walka zakończyła się zwycięstwem drużyny Karolinki. Drużyna przeciwna, choć z żalem spowodowanym nie zdobyciem nagrody gratulowała zwycięzcom. Karolinka znów dokonała świetnego wyboru, tym razem współgrających:)

Rozpoczął się trzeci, budzący największe emocje, z uwagi na stopień trudności teleturniej "Chwila prawdy". Prezenter w osobie taty przedstawił zadanie, na które Karolinka miała zaledwie 2 minuty - zbudowanie czteropiętrowej wieży z ogromnych kostek domina. Zupełnie nie przejęta tym faktem uczestniczka przystąpiła do zadania, w tle towarzyszył nam podkład muzyczny z teleturnieju, także przywieziony przez prowadzącego. Publiczność wstrzymała oddech, a Karolina zbudowała 9-pietrową wieżę - ze wszystkich kostek domina! Niewątpliwie była to największa wieża w historii, zresztą ostatnim piętrem przerastała wzrost uczestniczki. Zasłużoną nagrodą okazało się kolejne wielkie pudło słodyczy. Nam wszystkim udało się także dostać po czekoladce.

A potem, gdy nasza gwiazda Karolinka i jej gość udzielili wywiadów do gazet, zostaliśmy zaproszeni na ogromny poczęstunek. Kilogramy przepysznych i na pewno bardzo kalorycznych ciast, napoje, a na dodatek ciepły posiłek. Rozmowom, anegdotom nie było końca.

Wszystkiemu towarzyszył niesamowity uśmiech Karolinki i ogromna, naprawdę ogromna radość. I ten widok wart jest doprawdy wszelkiego zachodu i każdej ceny.

Po dziewiętnastej rozjechaliśmy się do domów, wcale niechętnie...