Moim marzeniem jest:

Spotkać się z zespołem Metallica i zrobić im zdjęcie własnym aparatem

Magda, 18 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Gorzów Wielkopolski

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2010-04-11

11 kwietnia w niedzielę, wraz z Gośką i Michałem odwiedziliśmy kolejną Marzycielkę, tym razem z Gorzowa. Magda ma 18 lat i interesuje się malarstwem. Najbardziej lubi malować dłonie oraz kwiaty, a ostatnio również architekturę. Biorąc pod uwagę jej zainteresowania, podarowaliśmy Jej farby akrylowe oraz płótno. Myślę, że była z tego prezentu zadowolona. Jako pierwsze marzenie Magda wybrała sobie lustrzankę cyfrową, jednak poprosiliśmy ją o wypisanie kilku marzeń, aby wybrała spośród nich to najważniejsze. Po głębszym zastanowieniu i wykreśleniu z listy tych mniej ważnych, zdecydowała, że chciałaby spotkać się z zespołem Metallica i zrobić sobie z nimi zdjęcie nowym aparatem. Tak się składa, że w czerwcu odbędzie się koncert tego zespołu w Warszawie. Miejmy więc nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli i spełnimy największe marzenie Magdy. Mniej ważnym marzeniem jest lot samolotem i zrobienie zdjęć ''z lotu ptaka''.
 

spełnienie marzenia

2010-06-16

 

15.06 - wtorek

Nadszedł dzień wyjazdu do Warszawy, gdzie miał się odbyć koncert Metalliki. Przed nami była długa droga. Przed wyjazdem podarowałam Marzycielce jej upragnioną lustrzankę Sony Alfe 330 z dwoma obiektywami. Dziewczyna bardzo się ucieszyła. Jej uśmiech dał mi ogromnie pozytywnego kopa i wiarę, że wszystko będzie ok., ponieważ to było moje pierwsze wyjazdowe marzenie jako wolontariusza i troszkę miałam cykora;]. Magda wyciągała ze mnie wszystko, co wiem na temat lustrzanek cyfrowych. ;] Pokazałam m.in. jak się ściąga obiektyw i przekazałam wiele innych przydatnych informacji. Muszę się przyznać, że na dwa pytania nie potrafiłam odpowiedzieć, lecz po wnikliwym przejrzeniu dołączonej do aparatu książeczki omówiłam owe funkcje. Po drodze wygłupiałyśmy się z Marzycielką, która ma duże poczucie humoru tak jak i ja ;] Rozmawiałyśmy na temat ulubionych seriali, muzyki. Okazało się, że mamy dużo wspólnych zainteresowań. Po drodze kilkakrotnie się zatrzymywaliśmy, żeby coś przekąsić i rozprostować kości. Trasa minęła nam bardzo miło, lecz w hotelu tacie Magdy i mnie dały się we znaki pyzy z mięsem, które zjedliśmy w barze na autostradzie;] Bezpośrednio po ich zjedzeniu czuliśmy, że coś jest nie tak i na wszelki wypadek zrobiliśmy zdjęcie żeby tam więcej nie wpaść ;p Gdy byliśmy w hotelu, Magda robiła zdjęcia jak prawdziwy paparazzi ;] Wyszło dużo prześmiesznych fotek, lecz nie wszystkie się nadają do pokazania ;]

16.06 - środa

Po porannym śniadanku postanowiliśmy coś pozwiedzać. Żeńska część robiła za nawigację typu jedziemy palcem po mapie ;] I tak szczęśliwie dojechaliśmy do portu lotniczego. Widok samolotów z tak bliska był niesamowity. Następnie pojechaliśmy do Wilanowa. Pałac był przepiękny, narobiłyśmy z Madzią mnóstwo zdjęć. Spędziliśmy tam kilka godzin. Niestety niektóre ogrody były odnawiane i nie można było wejść. Obeszliśmy wszystko, co było możliwe. Te części ogrodów, do których był dostęp wyglądały fantastycznie. Dało się czuć taki królewski klimat. Nawet przed wejściem był Pan, który wybijał własnoręcznie monety. Magdzie uśmiech nie znikał z twarzy. Co jakiś czas zmieniała obiektyw, jak prawdziwy fotograf ;] Przy okazji poszliśmy do muzeum. Niestety mieliśmy pecha, ponieważ tam właśnie nie można było robić zdjęć. Marzycielka zaskoczyła mnie wiedzą historyczną. Moja już troszkę zardzewiała, ale co nie co o wojskach jeszcze pamiętałam ;] Było mnóstwo mieczy, zbroi, rzeźb. Bardzo nam się podobało lecz nie mogliśmy zostać dłużej bo trzeba było coś zjeść i pędzić na koncert ;] Gdy wychodziliśmy to przy bramie spostrzegłyśmy parę starszych ludzi, którzy idąc trzymali się za ręce, co nas jako niepoprawne romantyczki wzruszyło i strzeliłyśmy im kilka fotek. Jak na złość w drodze powrotnej trafiliśmy na gigantyczny korek, więc poszukałam objazdu ale i tak powrót zajął nam 4 godziny. A jakby było mało, chłodnica zaczęła szwankować i trzeba było stawać na poboczu co jakiś czas i zalewać ją wodą z butelek, bo destylowanej nie mieliśmy. Przy końcu baliśmy się, że nie zdążymy. Ale dopadliśmy w końcu ową specjalną wodę, lecz nasza chłodnica to ciągnęła ją jak smok. Gdy wreszcie dotarliśmy do hotelu i zjedliśmy kolację, obraliśmy najkrótszą drogę i wyruszyliśmy na koncert. Ciężko było wjechać gdziekolwiek, ale tata Magdy dał radę. Wszędzie na płocie były zakazy wnoszenia aparatów, toteż Magda nie chciała, żeby jej zabrali, ale ja za to taki mały schowałam w kieszeń. Nawet przez chwilkę niosłam Magdę na barana, z czego uśmiałyśmy się po pachy ;] Gdy chłopaki wyszli na scenę to emocje sięgnęły zenitu. Wszyscy śpiewali razem z nimi. Madzia znała chyba wszystkie piosenki. Śpiewała razem z tłumem i klaskała. Była już trochę zmęczona, więc zapytałyśmy ludzi, którzy mieli lepsze miejsca siedzące czy się z nami zamienią i oczywiście to zrobili, za co jesteśmy gorąco wdzięczni. (Dziękujemy). Metallica wymiatała, było mnóstwo świetnych efektów, które się dziewczynie bardzo podobały. Tym przemyconym aparacikiem zrobiłyśmy troszkę zdjęć. Gdzieś po godzinie zrobiło się tak zimno, że chciałyśmy iść, ale zobaczyłyśmy karetkę pod sceną. Powiedziałam, kim jesteśmy i zapytałam czy mogłybyśmy posiedzieć z nimi do zakończenia. Oczywiście Panowie z pogotowia byli bardzo mili i pozwolili ;] Karetka cała chodziła od basów z czego się bardzo śmiałyśmy.;] Na samo wspomnienie kąciki ust mi się podnoszą. Ratownicy byli przemili. Chętnie z nami rozmawiali, a Magda nie wstydziła się opowiadać im o swojej chorobie. Miałyśmy nawet pokaz jak pracują, ponieważ niedługo po nas przyszedł Pan na oko po czterdziestce i powiedział, że boli go serce. Przesiadłyśmy się do przodu i patrzyłyśmy, co dalej będzie się dziać. Najbardziej ubawiło nas to jak mężczyzna leżał i robiono mu EKG, a on wyciągnął rękę do góry i powiedział: „Byłem na koncercie Metalliki, mogę umierać". Okazało się, że poczuł się słabo, bo od rana tam był i nic nie zjadł, a w dodatku stał przy kolumnach. Jeden z sanitariuszy, czyli Pan Hubert Jankowski, któremu bardzo serdecznie dziękuję i jestem ogromnie wdzięczna za to, że się nami zaopiekował, porozmawiał z drugą karetką, która nas przejęła i wywiozła poza tłum, żeby nas nie stratowano. Próbowaliśmy się skontaktować z tatą Magdy, żeby nas zabrał do hotelu, lecz przeciążenie sieci było tak ogromne, że nie mogliśmy się dodzwonić. Jeden ratownik poszedł ze mną na wcześniej umówione miejsce i tam też próbowałam się dodzwonić, ale bez skutku. Po dłuższym czasie wrócił do karetki a ja próbowałam dalej. Gdy w końcu zadzwoniłam do Magdy, żeby zapytać czy jej się udało, linia była zajęta, wiec pomyślałam, że jednak się jej udało i wróciłam. Okazało się, że jej telefon padł, ale Pan, który czekał ze mną na przystanku na tatę Marzycielki się przebił i w momencie kiedy ja podchodziłam do ambulansu, zza jego rogu wyłonił się tato. Podziękowaliśmy im pięknie i pojechaliśmy do hotelu. Padłyśmy jak nieżywe zmęczone od nadmiaru wrażeń ;]

17.06 - czwartek

Nadszedł czas powrotu. W trasie kupiłam Magdzie koszulkę Metalliki, bo te na koncercie się jej nie podobały, no i kilka płyt zespołu, które przez cały czas leciały;] Ale nie omieszkaliśmy zajechać do Żelazowej Woli, gdzie urodził się Fryderyk Chopin. Gdy zwiedzaliśmy dworek - muzeum, słuchaliśmy przy okazji audiobooka , w którym opowiadano o życiu pianisty. Madzia robiła zdjęcia wszystkiemu, co uważała za interesujące.;] Było bardzo ciepło, więc większą część drogi powrotnej przespałyśmy. Oczywiście zatrzymaliśmy się na obiad i zobaczyliśmy, że owa restauracja jest taka sama jak ta, w której uraczono nas pewnymi feralnymi pyzami. Ale tam na szczęście był lepszy kucharz ;] Po kilku godzinach szczęśliwie dojechaliśmy do domu.

 

Serdeczne, przeogromne podziękowania dla załóg obu karetek oraz dla ludzi, którzy ustąpili Madzi miejsca na koncercie za to, że nie byli obojętni. Oraz dla Pani recepcjonistki z Resthotelu, która otworzyła kuchnię, pomimo tego, że była późna godzina i zrobiła ciepłą herbatę. ;]