Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2012-11-26
W poniedziałek późnym popołudniem, uzbrojone w lodołamacz, wybrałyśmy się na pierwsze spotkanie z Markiem. Marzyciel na początku nie był zbytnio nami zainteresowany, ani nawet lodołamaczem, ponieważ kończył układać puzzle z Bobem Budowniczym. Ale udało mu się skończyć w niesamowicie krótkim czasie i wyraził zgodę na obejrzenie niespodzianki. Wiedząc od mamy Marka, że jest on miłośnikiem wszystkich samochodów, które jeżdżą na sygnale: policja, straż pożarna i karetki pogotowia, przygotowałyśmy super lodołamacz – samochód policyjny z dźwiękiem i światłami sterowany radiem. Pierwsza lody zostały stopione, a nieśmiałość Marka zniknęła gdzieś daleko. Po odpakowaniu policyjnego auta i załadowaniu baterii zaczął się wielki pościg za przestępcami. Wszystkich mogę zapewnić, że Marek jest niepokonanym stróżem prawa Kiedy nasz Marzyciel zmęczył się pościgiem zaprosił nas do swojego pokoju. Po przestąpieniu nie miałyśmy wątpliwości czym lubi bawić się Marek. W każdym miejscu pokoju stały samochody służb publicznych i klocki lego. Marek zaczął nam opowiadać o swoich ulubionych zabawkach i pokazywać budowle z klocków lego. Wybraliśmy sobie różne samochody i ludziki Lego i zaczęła się zabawa. Złodzieje, policjanci, pościgi, pułapki, zasadzki i aresztowania. Tak żeśmy wszyscy byli zaaferowani zabawą, że nie zauważyliśmy, kiedy minęła godzina. Kiedy lekkie zmęczenie, a właściwie „zmachanie” nas dopadło, zaczęliśmy rozmawiać o marzeniach. Marek absolutnie nie miał problemu z wyborem największego marzenia. Jest to marzenie wyjazdowe. Marek powiedział nam, że chciałby wyjechać do takiego miejsca, w którym są samochody strażackie i fontanny. I miałyśmy zagwozdkę. Na szczęście z pomocą przyszedł tata, pytając Marka z czego te samochody i fontanny. I wszystko się wyjaśniło. Ponieważ w tym miejscu, do którego Marek tak bardzo chce pojechać, wszystko jest zrobione z klocków Lego. Jednym słowem marzeniem Marka jest wyjazd z rodzicami do Legolandu. Kiedy marzenie zostało już odkryte pobawiliśmy się jeszcze chwilę, ale niestety trzeba było zbierać się do domu, bo zrobiło się późno. A było tak wesoło!
spełnienie marzenia
2014-09-09
Nasza przygoda rozpoczęła się w sobotę rano na lotnisku Chopina.
Kiedy zobaczyłam Marka, od razu wiedziałam, że właśnie zaczęło się spełniać jego największe marzenie. Jak najszybciej chciał dolecieć do Billund i zobaczyć Legoland. I jak na złość nasz samolot się opóźniał. Im dłużej czekaliśmy, tym bardziej się denerwowaliśmy, że nie zdążymy na naszą przesiadkę. Na szczęście udało nam się zdążyć na kolejny samolot i dolecieć do miasta klocków Lego. Jednak na lotnisku czekała na nas kolejna niespodzianka. My dolecieliśmy, ale nasze bagaże nie. Wypełniliśmy zatem wszystkie potrzebne formularze i udaliśmy się do naszego hotelu, a dokładniej do centrum wypoczynku. Okazało się, że oprócz tego, że mamy piękny domek, w którym będziemy mieszkać te kilka dni, to tuż obok czeka na nasz mini zoo, małpi gaj, aqua park i wiele innych atrakcji. I już pierwszego dnia z wielu z nich skorzystaliśmy. Byliśmy w Krainie Lodu i zjeżdżaliśmy z góry na wielkich oponach, graliśmy na różnych automatach i pokonywaliśmy różne przeszkody w Małpim Gaju. wieczorem dowiezione zostały nasze bagaże, więc wszystko wskazywało na to, że będzie to wymarzony wyjazd.
Drugiego dnia Marek obudził się z samego rana i już chciał iść do Legolandu. Kiedy powiedzieliśmy mu, że możemy do niego wejść dopiero o 10.00 był bardzo niepocieszony.U bram Legolandu byliśmy już dwadzieścia minut przed czasem. Kiedy otwarto bramki, ruszyliśmy jako pierwsi. Takiego Marka jeszcze nie widziałam. Nie widział w którą stronę patrzeć, ponieważ wszędzie były klocki Lego. Przy każdej klockowej budowli zachwycał się każdym jej szczegółem. Naprawdę był w swoim żywiole.
Kiedy obejrzeliśmy wszystkie klockowe budowle, zaczęliśmy zwiedzać inne atrakcje. Najpierw było miasteczko ruchu. Marek okazał się świetnym kierowcą. Otrzymał nawet pochwałę od instruktorów jazy. Potem poszliśmy na różne wodne atrakcje, kanu, beczki, pirackie statki. Zabawy i śmiechu było co niemiara. Na szczęście było ciepło, więc nasze mokre ubrania nam nie przeszkadzały. Jeździliśmy też różnymi kolejkami, byliśmy w świątyni i zdobywaliśmy diamentowe punkty. Kiedy zbliżał się czas zamknięcia parku, ogarnął nas lekki smutek, bo chcielibyśmy jeszcze się pobawić.
Na szczęście następnego dnia znowu szliśmy do Legolandu. I tego dnia trochę spokojniej i bardziej przemyślanie zwiedzaliśmy klockowy park. Najpierw poszliśmy na atrakcje, których poprzedniego dnia nie zdążyliśmy odwiedzić. Byliśmy na kolejce safari i oglądaliśmy dzikie, klockowe zwierzęta, poszliśmy do krainy Atlantis, czyli podwodnego świata, a Marek przełamał swoje strachy i wszedł na "Żabki", czyli jeździł w górę i w dół i śmiał się do rozpuku. Przejechał się także na dwóch kolejkach, które były dość straszne. Byliśmy z niego naprawdę dumni.
Tego dnia odwiedzaliśmy też te atrakcje, które w pierwszym dniu najbardziej nam się podoboały. Marek odwiedził miasteczko ruchu, byliśmy kilka razy na wodnych beczkach i w świątyni, a także na kanu i kolejkach jeżdżących. kiedy pozamykano już atrakcje, wybraliśmy się do sklepu z pamiątkami. To dopiero była radość! Marek chodził po sklepie i nie mógł wyjść z podziwu, że tyle Lego rzeczy znajduje się w jednym miejscu. Miał tez spory problem, z wybraniem sobie pamiątek, ale na szczęście się udało.
Trudno było rozstawać się z Legolandem, ale wiemy, że jeszcze tam wrócimy. Nasz Marzyciel już nawet planował, jak będzie wyglądać jego kolejna wizyta w świecie klocków Lego.
Następnego dnia, po szalonej wizycie w aquaparku czas było wracać do domu.
Marku dziękujemy, że mogliśmy spełnić Twoje piękne marzenie.
Dziękujemy także firmie T-Mobile, dzięki której udało nam się tego dokonać.
Nie przestawajmy marzyć.